Liczyli, że będzie ewolucja. A wyszła z tego rewolucja [infografiki, wideo]
- Spodziewaliśmy się innych zmian - mówią nauczyciele i związkowcy. Propozycja MEN ich zaskoczyła.
- Jako nauczyciele wiemy, co chcemy robić i w jaki sposób, ale nikt nas za bardzo nie słucha - mówi Dariusz Wierzbicki, nauczyciel z Włocławka i związkowiec z ZNP. - Niby konsultacje społeczne się odbyły, ale nikt z nami, nauczycielami, którzy pracują z uczniami, nie rozmawiał. Nie wiem, czego się spodziewać po tej debacie, bo pomysły naszego rządu są zaskakujące.
Winny jest niż
I zaskoczenia nie dało się ukryć, gdy wczoraj minister edukacji Anna Zalewska ogłosiła proponowane przez rząd zmiany w systemie edukacji. Poinformowała o nich na ogólnopolskiej konferencji w Toruniu. Była ona podsumowaniem debat, które się odbyły w każdym województwie pod hasłem „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel - Dobra Zmiana”.
Na konkrety trzeba było długo czekać. - Chcemy wzmocnić edukację wczesnoszkolną i wrócić do 4-letniego liceum ogólnokształcącego - zapowiedziała pod koniec konferencji minister Zalewska.
Poinformowała, że zostanie wprowadzona 8-klasowa szkoła powszechna z edukacją wczesnoszkolną w klasach I-IV. Będzie to poziom podstawowy. Potem w klasach V-VIII uczniowie przejdą na poziom gimnazjalny. Taka struktura ma m.in. uratować małe szkoły podstawowe przed skutkami niżu demograficznego.
Do siódmej klasy
Oznacza to jednak, że gimnazja zostaną zlikwidowane, czy - jak chce MEN - wygaszone. Podczas konferencji podkreślano, że mimo spadku liczby uczniów liczba gimnazjów rośnie, co doprowadzi do kłopotów finansowych tych szkół.
- Wprowadzenie gimnazjów nie spowodowało wzrostu osiągnięć uczniów - przekonuje Anna Zalewska. - Co więcej, z badań wynika, że najwyższe EWD (Edukacyjna Wartość Dodana, wskaźnik efektywności nauczania - przyp. red.) jest tam, gdzie obwód gimnazjum pokrywa się z obwodem SP. Wśród uczniów zmieniających typ szkoły odnotowano bardzo słabe wyniki, a motywacja i samoocena są bardzo niskie. Wyniki uczniów „poprawiły się” w badaniach PISA wszędzie tam, gdzie na świecie wprowadzono testy sprawdzające zakres zdobytej wiedzy. Jesteśmy bardzo dobrzy w odtwarzaniu. Tam, gdzie trzeba rozwiązać problem, nasz 15-latek sobie nie radzi.
Argumentem za powstaniem szkoły powszechnej ma być również fakt, że bardzo często, zwłaszcza na wsiach, szkoły podstawowe i gimnazja funkcjonują razem. - Okres przejściowy będzie wymagał dostosowań - mówi Zalewska. - Dlatego dopuszczamy, aby samorząd mógł zdecydować o przeniesieniu klasy siódmej, a potem kolejnych do budynków obecnych gimnazjów. Docelowo szkoła powszechna ma być jednym organizmem, który może funkcjonować również w dwóch-trzech budynkach.
Ludzie są zaskoczeni
- Jestem bardzo zaskoczona decyzją pani minister - mówi Anna Kondratowicz, nauczyciel w Gimnazjum nr 24 w Toruniu i współorganizatorka akcji „Ratujmy gimnazja”, podczas której zebrano 250 tys. podpisów z całej Polski za ocaleniem tych szkół. - Spodziewaliśmy się zupełnie innych informacji. Nie wiemy, dlaczego w tej sytuacji pani minister wielokrotnie podkreślała, że konferencja nieprzypadkowo odbywa się w Toruniu, że miejsce spotkania dedykowano nam. Żaden z naszych postulatów nie został uwzględniony, mimo że proponowaliśmy ewolucję, a nie rewolucję.
Jak mówi Anna Kondratowicz, już spływają e-maile od zaniepokojonych nauczycieli, ale też od rodziców. - Wszyscy martwimy się o naszych uczniów, o dorobek naszych szkół, ale też o nasze miejsca pracy. Musimy sobie to wszystko przemyśleć, przedyskutować, a czas temu nie sprzyja. Nauczyciele są w szkołach, ale nie odbywają się już lekcje, więc trudniej nam się spotkać. Czujemy się tak, jakby podcięto nam skrzydła.
MEN zapowiada likwidację gimnazjów. Ma wrócić 8-letnia podstawówka i 4-letnie liceum.
TVN 24
- Dziś mamy początek chaosu - komentuje Sławomir Broniarz, prezes ZNP. - Trudno mi sobie w tej chwili to wszystko wyobrazić. Pani minister poprzez wprowadzenie szkoły powszechnej chce zrobić rewolucję. Nie wiem, jakie ma ku temu powody. Nie wiemy, co na to samorządy. Podważenie osiągnięć gimnazjów uważam za oburzające. Zmiany powinny być wprowadzane za rok, na spokojnie, gdyż chodzi o los dziecka i rodzica.
Prezes Broniarz podważył obietnice minister edukacji, że reformy nie spowodują utraty pracy przez nauczycieli. - W oświacie pracuje kilkanaście tysięcy nauczycieli zatrudnionych w niepełnym wymiarze. Większość z nich jest ulokowana właśnie w szkołach podstawowych. W pierwszej kolejności to oni dostaną pracę, a nie nauczyciele gimnazjalni - dodał Broniarz. - Ten model zmian na pewno nie zlikwiduje problemu bezrobocia wśród nauczycieli.
Jak zapowiedziała minister Zalewska, pierwsze projekty ustaw, m.in. dotyczące struktury szkolnictwa, mają być gotowe jesienią.