Pomysł Jarosława Kaczyńskiego, aby wybrać lidera opozycji nie spotkał się póki co z uznaniem żadnej partii.
Prezes Kaczyński rzucił tę myśl kilka tygodni temu podczas konferencji prasowej, która miała odpowiedzieć na pytanie, co dalej z kryzysem parlamentarnym w Polsce. Nie dość, że nie odpowiedziała, to jeszcze bardziej poróżniła zwaśnione strony. Jarosław Kaczyński pokazał, że dąży do porozumienia, ale na jego zasadach.
Dr Sebastian Gajewski z Centrum im. Ignacego Daszyńskiego w Warszawie przypomina, że rozwiązanie, które proponuje Jarosław Kaczyński działa w Wielkiej Brytanii. Tam lider opozycji kieruje gabinetem cieni i otrzymuje wynagrodzenie. - Takie rozwiązanie musi jednak znajdować uzasadnienie w historii i kulturze politycznej danego państwa - mówi dr Gajewski. - W Polsce od 27 lat jest ona budowana na fundamencie systemu wielopartyjnego. Po raz pierwszy od 1989 r. jedna partia dysponuje samodzielną większością, a opozycja jest bardzo zróżnicowana i reprezentuje odmienne programy. W tej sytuacji trudno sobie wyobrazić jednego lidera opozycji. Miałby on bardzo słabą legitymację do reprezentowania innych formacji i polityków spoza partii rządzącej. Według jakich kryteriów miałby zostać wybrany taki lider? Trudno je ustalić w systemie wielopartyjnym. Czy liderem zostałby Grzegorz Schetyna, czy Ryszard Petru? Która z partii opozycyjnych - PO czy Nowoczesna - jest wiodąca? Sondaże zbyt szybko się zmieniają.
Jarosław Kaczyński musi mieć świadomość tych mielizn, dlaczego wobec tego rzucił taki pomysł? - Bo zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, działalność opozycji wymaga uporządkowania - dodaje dr Gajewski. - Chciałby, aby opozycja działała w taki sposób, który będzie korzystny dla PiS. A korzystne jest podzielenie i skonfliktowanie opozycji między sobą. Wybranie lidera opozycji doprowadziłoby do jej kłótni, na pewno PO i Nowoczesna weszłyby w silny konflikt o przywództwo. Można też się spodziewać, że politycy PSL i Kukiz’15 stale odcinaliby się od tego, co prezentowałby np. Grzegorz Schetyna czy Ryszard Petru.
O zamiar poróżnienia opozycji podejrzewa również prezesa Kaczyńskiego politolog dr Renata Mieńkowska-Norkiene z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jarosławowi Kaczyńskiemu może chodzić o pokazanie, że występuje z inicjatywą, ale społeczeństwo nie orientuje się, w jakim systemie partyjnym funkcjonuje państwo polskie - mówi politolog. - Możliwe, że Jarosław Kaczyński chciał, aby Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna poróżnili się jeszcze bardziej, zaczęli się zastanawiać, który z nich powinien być takim przywódcą i czy rzeczywiście nie warto by podjąć takiego wyzwania. Na szczęście oni się na taką prowokację nie złapali.
Jak jednak powinna zachować się opozycja, aby pokazać, że chce rozwiązania kryzysu parlamentarnego? Dr Mieńkowska-Norkiene opozycję ocenia jako słabą. - Po ‘89 r. była bardziej pasywna niż można by po niej oczekiwać i na co pozwala jej polski system polityczny - mówi. - Teraz ma więcej szans, aby zaistnieć, choć główne partie są zbyt słabe, aby zwyciężyć z PiS-em. Jest też KOD, który nie jest partią polityczną, ale ruchem demokratycznym. Problem z KOD-em polega jednak na tym, że jeśli się sformalizuje, może stracić wielu wspierających. Jeśli zaś się nie sformalizuje, nie stanowi zagrożenia dla partii rządzącej i pozostanie ruchem ulicznym.
Nie pomogła też opozycji „Madera” Ryszarda Petru ani afera z fakturami Mateusza Kijowskiego. Obaj naruszyli tabu obyczaju, a w dodatku postawili w fatalnej sytuacji kolegów i koleżanki, którzy im zaufali. Monika Gotlibowska, działaczka społeczna sympatyzująca z Barbarą Nowacką z Inicjatywy Polskiej, mówi tak: - W mojej ocenie Jarosław Kaczyński wcale nie dąży do systemu dwupartyjnego. Jego decyzje i kierunki działań raczej zmierzają do jednopartyjności, a to że ten system jest bardzo niebezpieczny wiemy już z historii. Dostrzegam lidera, a w zasadzie liderkę opozycji, ale z opozycji pozaparlamentarnej - Barbarę Nowacką. Jednak inicjatywa i porozumienie w tej kwestii leży po stronie wszystkich liderów opozycji, a nie Jarosława Kaczyńskiego.
Barbara Nowacka za to uważa, że wygraną z PiS w 2019 roku zapewnić może program polityczny z ofertą również dla dzisiejszych wyborców PiS, z planem naprawy zniszczeń dokonanych przez obecnie rządzących. - Program wolnościowy, świecki, równościowy i sprawiedliwy społecznie. Oraz uczciwość. A nie usilne szukanie osoby, którą nazwie się „liderem opozycji” w styczniu 2017 r. - przekonuje. - Szanujmy się i współdziałajmy. To bywa trudne, ale da rzeczywisty efekt.