Lider zespołu "Tarzan boy" walczy dziś o życie
Krzysztof Rutkowski był jedną z gwiazd disco polo. Występował w zespole Tarzan Boy, śpiewał przeboje, dziś łodzianin potrzebuje pomocy
Niedawno miał pierwszą chemię. Nie czuje się po niej dobrze. Ale wierzy, że uda mu się pokonać chorobę. Nieraz włącza telewizor i widzi swoich kolegów z branży - Zenka Martyniuka, Marcina Millera z Boysów. Cieszy się, że się im udało.
- Ja nie miałem takiego szczęścia - mówi Krzysztof Rutkowski, który wiele lat śpiewał w zespole Tarzan Boy. - Nie odniosłem sukcesu finansowego.
Ale on i jego zespół są znani w świecie disco polo. To oni śpiewali takie piosenki jak: „Tarzan”, „Kaligula”, „Promienie”, „Samoloty” i „Żółty ananas”. Na serwisie YouTube ich przeboje słucha po kilka milionów ludzi. Urodził się w Zgierzu, ale od wielu lat mieszka w Łodzi. Nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Między jego rodzicami się nie układało. On znalazł się w domu dziecka w Romanowie na przedmieściach Aleksandrowa Łódzkiego. Nie lubi wspominać tamtych czasów.
Ale to właśnie w domu dziecka poważnie zainteresował się muzyką, choć zawsze dla niego była ważna. Kiedyś do domu dziecka przyszedł pan z domu kultury w Aleksandrowie Łódzkim. Grał bardzo dobrze na gitarze. Krzysztof zaczął marzyć, by też grać na tym instrumencie.
- Zacząłem prosić, bym mógł chodzić na zajęcia muzyczne do domu kultury - opowiada. - Udało się. Ten pan, który przychodził do naszego domu dziecka, bardzo mi pomógł. Nauczyłem się grać nie tylko na gitarze, ale też na perkusji. Z czasem nawet ta gra na perkusji lepiej mi wychodziła.
Jednak życie to nie tylko muzyka. Krzysztof wiedział, że nie ma warunków, pieniędzy, by rozpocząć studia. Musiał przede wszystkim zdobyć zawód, który pozwoli mu się utrzymać, normalnie żyć. Poszedł więc do szkoły krawieckiej.
- Jestem dyplomowanym krawcem - śmieje się Krzysztof Rutkowski. - Bardzo poważnie podszedłem do nauki zawodu. Chciałem zostać jak najlepszym fachowcem. Szyłem kożuchy, kurtki skórzane. Uszyję spodnie, marynarki.
Jednak w tym zawodzie nie pracował długo. Nadszedł czas wojska. Krzysztof włożył mundur i dostał możliwość zrobienia prawa jazdy. W wojsku zdobył wszelkie możliwe uprawnienia do kierowania pojazdami.
- Stwierdziłem, że nie mogę robić nic innego, tylko zostać kierowcą - wspomina. - Po prostu zakochałem się w tym zawodzie. Nie wyobrażałem sobie, że mogę robić co innego. Postanowiłem otworzyć własny biznes, bo zawsze lubiłem pracować na swoim. W tamtych czasach nie było to proste, była komuna. Można było założyć własną firmę transportową i rozwozić węgiel. Kupiłem więc ciężarówkę i woziłem ten węgiel.
Ale nie zapominał o muzyce. Z kolegami założył dwa zespoły muzyczne. Pierwszy nazywał się Kruks, drugi Traf. Grali na weselach, na zabawach w okolicy Łodzi.
- Dziś takie miejsca nazywają się klubami - śmieje się Krzysztof Rutkowski. - My graliśmy w Woli Rakowej, Andrespolu, Kurowicach, Brójcach. Był to fajny czas. Grałem na perkusji, śpiewałem. Zawsze miałem mocny głos.
Krzysztof miał jednak cały czas pewne marzenie. Kochał muzykę, chciał więc zdobyć odpowiednie wykształcenie. Postanowił uczyć się w łódzkiej szkole muzycznej. Zdał egzaminy, ale pojawiły się problemy.
- Pierwszym było to, że mogłem w tej szkole uczyć się grać na instrumentach dętych - tłumaczy. - Nie za bardzo mi to odpowiadało. Poza tym pomysł nauki w szkole muzycznej nie podobał się mojej ówczesnej żonie i jej rodzicom. Nie chcieli, bym był artystą. Byłem wtedy zakochany. Zależało mi bardzo na żonie, która była dziewczyną z dobrego domu. Ze szkoły muzycznej zrezygnowałem. Wybrałem miłość.
Dalej grał ze swoim zespołem na weselach, zabawach. I wtedy wybuchł szał na punkcie disco polo. A ponieważ znał Przemka Haka...
- Przemek jest z Łodzi, ale mieszka w Warszawie - tłumaczy Krzysztof. - Hak to jego pseudonim. Prosił, by nie podawać jego nazwiska. To on zaproponował nagranie kilku utworów i wydanie płyty.
W 1996 r. powstał Tarzan Boy. To Przemek Hak wymyślił tę nazwę. Jest także autorem największych przebojów zespołu, takich jak „Promienie”.
- Nie ma chyba wesela, na którym nie grano by tej piosenki - zapewnia solista Tarzan Boy. - Jej refren zaczyna się od słów: Dla mnie luty, dla ciebie maj. Na wielu imprezach ludzie dalej bawią się przy „Samolotach”, „Żółtym ananasie” i „Tarzanie”.
Krzysztof Rutkowski i Tarzan Boy stali się znani. Pojawiali się w discopolowych programach, które emitował Polsat. Ale wielkich pieniędzy nie zarobili. Krzysztof obwinia za to wytwórnię, z którą współpracowali.
- Bardzo żałuję, że nie nagraliśmy teledysku do „Samolotów” - mówi. - Zrobił to inny zespół, choć nawet nie zapytał, czy może korzystać z naszej piosenki. W pewnym momencie zostałem zakopany przez wytwórnię, jak topór wojenny. Tak więc wielkich pieniędzy na disco polo nie zarobiłem. Nie grałem po kilka koncertów dziennie, jak trafił się jeden w miesiącu, to było dobrze.
Po kilku latach moda na disco polo przeminęła. Krzysztof zaczął pracować jako taksówkarz, w korporacji 919. Nieraz ludzie go poznawali. Dziwili się, że człowiek, który śpiewał tyle przebojów, jeździ taksówką. Od trzech lat Krzysztof Rutkowski pracuje w łódzkim MPK. Jest kierowcą autobusów. Jeszcze grywał po weselach. Kilka lat temu, gdy moda na disco polo wróciła, odezwała się wytwórnia i zaproponowała nagrania.
- Wiele osób krytykuje disco polo - zauważa Krzysztof Rutkowski. - Jednak na tę muzykę trzeba spojrzeć inaczej. Nie wszystkie, nawet bardzo dobre utwory, nadają się do tańca, zabawy. Są fajne, ale przy nich się nie zabawisz. Z muzyką disco polo jest inaczej.
Krzysztof pracował. Na nowo układał sobie życie osobiste. Poznał Adriannę, która jest pielęgniarką. Tak było do 2012 r. Wtedy zoperowano mu wyrostek robaczkowy.
- Operacja się udała, ale nie dostałem od lekarzy opisu choroby ani wskazówek do dalszego leczenia - wspomina Krzysztof Rutkowski. - A już wtedy było podejrzenie nowotworu. Lekarze powinni mi od tym powiedzieć, a oni tego nie zrobili. Mam o to do nich wielkie pretensje.
Mijały miesiące od operacji, a Krzysztof nie czuł się dobrze. Bolało go podbrzusze. Miał od lat przepuklinę pępkową, więc zaczął przypuszczać, że ona daje o sobie znać.
Operację przeprowadzono za Łodzią. - Chirurg otworzył brzuch i wyleciały z niego dwa wiaderka śluzu. Nic nie mógł zrobić. Musiał zaszyć mnie z powrotem. Okazało się, że mam nowotwór nazywany śluzakiem otrzewnej - wspomina muzyk.
Krzysztofowi zawalił się świat. Nie mógł zrozumieć, że to jego spotkał taki cios.
- Zawsze dbałem o siebie - zapewnia. - Nie piłem, nie paliłem. I mnie dopadło coś takiego. Nie mogłem tego zrozumieć.
Krzysztof rozpoczął leczenie. Potrzebuje na nie pieniędzy. Długo wahał się, czy wystosować apel o pomoc na swoim profilu na Facebooku. Namówił go kolega, który pracuje w radiu.
- Wytłumaczył, że jeśli apel o pomoc wystosowała Kora, to dlaczego nie mam tego zrobić ja - mówi Krzysztof. - Jestem przecież tylko muzykiem disco polo, który niczego wielkiego się nie dorobił. Dlatego zamieściłem ten apel.
Krzysztof zbiera teraz pieniądze na bardzo kosztowną operację. Wykonują ją w Gdańsku, prywatnie. Wcześniej jednak musi przejść chemioterapię. Operacja z dalszym leczeniem kosztuje ok. 50 tys. zł. Krzysztof nie ma takich pieniędzy. Rozpoczął więc zbiórkę. Krzysztof wierzy, że do operacji dojdzie. Na razie zaczął chemioterapię. Nie czuje się po niej dobrze. Jest jednak optymistą. Cieszy, że jest przy nim żona. Wspiera go rodzina i przyjaciele,
Krzysztof Rutkowski marzy tylko o jednym. By znów być zdrowym człowiekiem.
Zbiórka dla Krzysztofa Do akcji włączyli się jego przyjaciele z discopolowej sceny. Jeden z koncertów, z którego dochód zostanie przekazany dla muzyka Tarzan Boy, odbędzie się 27 stycznia w Klubie Rivera Remont w Warszawie. Wystąpią m.in.: Tarzan Boy, Diadem, Bartek Wrona i Pudzian Band. Imprezę poprowadzi DJ Patrick B.
- Dla mnie ważna jest każda złotówka - podkreśla Krzysztof Rutkowski i podaje numer konta, na które można przekazywać darowizny: mBank 12 1140 2004 0000 3402 7660 5151.