List Czytelnika: służba zdrowia ma służyć starszym...
Drodzy Czytelnicy! Czekamy na Wasze listy: Gazeta Lubuska, al. Niepodległości 25, 65-042 Zielona Góra lub na maila ar@gazetalubuska.pl
Jestem mieszkańcem jednego z większych miast w Lubuskiem. Oboje z żoną jesteśmy już w podeszłym wieku - ja ma lat 83, żona - 80. 5 sierpnia dostała udaru. Zauważyłem, że coś jest z nią nie tak, bo kontakt był utrudniony, rozmawiała nielogicznie, nieprawidłowo odpowiadała na pytania. Przestraszyłem się i zadzwoniłem na pogotowie oraz do dzieci - córki i syna. Dyspozytorka zapytała mnie, czy mam samochód i czy mogę sam przywieźć żonę do szpitala. Gdy odparłem, że nie mam, zaproponowała, żebym... wziął taksówkę. Ostatecznie, na SOR dostarczyła żonę córka, która po moim telefonie szybko do nas przyjechała. Tam żonę przebadali i okazało się że to udar. Czyli całe szczęście, że ją dostarczyliśmy do szpitala, bo różnie mogło by być. Żona w szpitalu spędziła 9 dni. Gdy rozmawiałam z lekarzem powiedział, że całe szczęście, że tak szybko się zorientowałem, że dzieje się coś złego. I że ta sytuacja może się powtórzyć, a wtedy - bezwzględnie karetka i szpital.
Rzeczywiście, 8 listopada żona dostała drugiego udaru. Znów zadzwoniłem po pogotowie i po dzieci i szybko przygotowałem zonę, by karetka jak najszybciej zabrała ja do szpitala. Lekarz, który przyjechał zaczął ja jednak rozbierać i badać, a gdy nielogicznie odpowiadała na pytania stwierdził, że to przez... kłopoty z pamięcią. I już był bliski, aby zostawić żonę w domu. Na szczęście, po interwencji córki, żonę zabrano do szpitala. I znów spędziła tam tydzień.
Służba zdrowia ma służyć starszym ludziom, a bywa, że traktuje ich jak niepotrzebnych... Przecież ja też płacę składkę na służbę zdrowia, płacę za leki, (biorę ok. 15 tabletek dziennie). Każdy się chce ratować, póki jeszcze żyje! A nasze życie zależy przecież... od służby zdrowia.