ŁKS odrodził się jak Feniks z popiołów
Pierwsze od 26 lat siatkarskie derby pań nanajwyższym poziomie rozgrywek to dobry punkt wyjścia do rozważań o sportowej tradycji. Tę w naszym mieście pogrzebano, do czego łapę przyłożyli kolejni prezydenci - ignoranci i dyrektorzy wydziału sportu. Tylko najstarsi mieszkańcy naszego miasta pamiętają, że w Łodzi grano w piłkę ręczną, a w historii żeńskiego szczypiorniaka 10 (słownie dziesięć!) tytułów zdobywały kluby z naszego miasta - po trzy ŁKS i Unia. Nie, to wcale nie jest historyczna fatamorgana.
W żeńskiej siatkówce też byliśmy potęgą. Skutecznie o medale walczyły trzy zespoły ChKS, ŁKS i Start. Wydawało się, że zdołowane nigdy już nie wybiją się na wielkość. Stało się inaczej. Jak Feniks z popiołów odrodziła się siatkówka w ŁKS, dzięki wielkiemu zaangażowaniu firmy Commercecon, bo nie władz miasta, które stały z boku i patrzyły obojętnie. Tradycja okazała się siłą motywującą i odradzającą.
W każdym normalnym w patrzeniu na sport mieście, taka drużyna byłaby oczkiem w głowie władzy, przykładem dla innych.
Nie przypominam sobie jednak, żeby wiceprezydent Tomasz Trela podziękował siatkarkom ŁKS za awans, choć przy Ławeczce Tuwima dziękował komu się dało, kiedy się dało i za co się dało. Na premierowy mecz nie pofatygowała się ani pani prezydent, ani żaden z jej zastępców. Może wybiorą się na derby?
A ŁKS jest na razie sprawcą największych ligowych sensacji, co kompromituje tych, którzy głosowali za tym, aby zespół, choć wywalczył sportowy awans, nie zaistniał w siatkarskiej ekstraklasie.