Łódź będzie miała metro szybciej niż Kraków czy Wrocław
Rzym ma ponoć najdroższe metro na świecie, Singapur najdłuższe, Pekin najtańsze, Dubaj najnowocześniejsze, Moskwa najpiękniejsze, Londyn najstarsze, Warszawa najwolniej budowane. A Łódź? Łódź będzie miała minimetro. Choć mini, to jednak inwestycja, która rozpocznie się w czerwcu, będzie miała rozmach spektakularny. Czegoś takiego u nas jeszcze nie budowano.
Łódzkie metro to w rzeczywistości tunel kolei średnicowej, który jest elementem Transeuropejskiej Sieci Transportowej TEN-T. Łącząc dwa łódzkie dworce, usprawni połączenie kolejowe, stworzy największy węzeł przesiadkowy w tej części Europy, a jednocześnie zapewni mieszkańcom możliwość skorzystania z dwóch podziemnych przystanków. I sprawi, że poczujemy się w naszym mieście nieco bardziej światowo.
Tylko nieco, bo dwa przystanki to rzeczywiście plan mini. Nikt by tego nigdy metrem nie nazwał, gdyby nie to, że marzenia o metrze w Łodzi miały szansę na spełnienie. Pierwsza koncepcja budowy tego środka lokomocji pojawiła się już w roku 1937 i zakładała budowę jednej, 6-kilometrowej linii z 6 przystankami, łączącej Rynek Bałucki z ówczesnym Rynkiem Górnym. O metrze w Łodzi myślano na tyle poważnie, że po wojnie w ratuszu utworzono stanowisko urzędnika odpowiedzialnego za budowę metra.
W latach 80. planowano budowę już dwóch nitek metra, a Łódź obok Warszawy i Krakowa znalazła się w gronie miast wytypowanych do przeprowadzenia takich inwestycji. Rozpoczęły się badania hydrologiczne, prace analityczne, przeprowadzono odwierty geologiczne, badano poziom wód gruntowych i powołano instytucję, która miała projektować metro w Łodzi wspólnie z warszawskim Metroprojektem. Jeszcze do 1993 roku obszary pod budowę metra znajdowały się w planach zagospodarowania miast.
Jednym słowem było wszystko, brakowało tylko decyzji politycznej. Ostatecznie sen o łódzkim metrze skończył się w 2000 roku, kiedy inwestycji nie służyła ani sytuacja gospodarcza, ani prognozy demograficzne stale wyludniającego się miasta.
Łódź plany budowy metra porzuciła i to w sensie dosłownym... Dziewięć lat temu pewien łodzianin znalazł na śmietniku przy głównej ulicy miasta dokumentację związaną z budową metra. Czego tam nie było: mapy obrazujące przebieg linii metra, wyniki badań geologicznych, a nawet rozliczenia finansowe z wykonawcami ekspertyz.
Łódź swoją szansę przespała, ale idea budowy podziemnej komunikacji powraca coraz częściej w innych polskich miastach. We Wrocławiu, gdzie pierwsze koncepcje metra opracowano jeszcze w latach 30., temat niespodziewanie wybrzmiał w trakcie ostatnich wyborów samorządowych. Aż 6 na 9 kandydatów walczących o fotel prezydenta Wrocławia stwierdziło, że w mieście powinno powstać metro. Jacek Sutryk z Koalicji Obywatelskiej, który wybory wygrał, szacował (na jego szczęście) z dużą ostrożnością, że inwestycja może zostać zrealizowana w ciągu 50 lat. Nie tak łatwo będzie go więc można z przedwyborczych obietnic rozliczyć.
Budowa metra planowana jest w Krakowie, chociaż tam konkretów też nie widać. W 2014 roku 55 proc. krakowian opowiedziało się w referendum za jego budową, ale zabrakło pieniędzy na stworzenie studium wykonalności. I choć pół roku temu miasto podpisało w końcu umowę z firmą ILF Consulting Engineers Polska na opracowanie takiego studium, nadal nie wiadomo wiele więcej. Według bardzo ostrożnych szacunków, pierwsze pociągi mogą ruszyć najwcześniej w 2027 roku.
Wynika z tego, że Łódź będzie miała metro dużo szybciej niż Kraków czy Wrocław, bo finał budowy tunelu średnicowego planowany jest na 2021 rok. Co prawda będzie to metro w wersji mini, ale zawsze. Może na wersję maxi też kiedyś przyjdzie czas... Zwłaszcza że na ten środek transportu pozwoliła sobie 129-tysięczna Lozanna, 240-tysięczne Porto czy 400-tysięczne Miami.