Łodzianka mieszka na Ukrainie i nie zamierza wracać!
Wojna na Ukrainie wstrząsnęła światem. W Łodzi i regionie mieszka dziś wielu Ukraińców, którzy boją się o rodziny, które zostały w ojczyźnie. Ale na Ukrainie od kilku lat mieszka łodzianka Zofia. Mimo wojny nie chce wracać do kraju.
Zofia już cztery lata mieszka na Zakarpaciu. W mieście Użgorod, blisko granicy ze Słowacją. Przyjechała tu na misję. Jest związana z katolicką wspólnotą Neokatechumenatu, Mimo apeli polskiego ministerstwa spraw zagranicznych nie zamierza wracać do Polski.
-
Czuję się tu bezpieczna! - zapewnia Zofia, która w Polsce pracowała jako szef sprzedaży w firmie odzieżowej. - Mam tu misję do spełnienia. Jak wszyscy wyjadą to kto zostanie?
Zofia mówi, że na razie Użgorodzie życie się toczy jakby nie było wojny, choć ludzie się boją.
- Są kolejki na stacjach benzynowych – dodaje. - Chciałam zrobić zakupy w niewielkim sklepie to nie zadziałała karta płatnicza. Ale w większym markecie już działała...Nie widziałam, by ludzie robili zapasy...
Waleria pochodzi z Kijowa, a teraz mieszka w Łodzi. Współpracuje z działającym tu Konsulatem Honorowym Ukrainy. W dniu wybuchu wojny w jej ojczyźnie odbierała telefony od rodaków.
- Telefon dzwonił bez przerwy – opowiada. - Ludzie pytali się głównie o możliwość sprowadzenia do Polski swoich rodzin.
Sama Waleria boi się o rodzinę, która została w Kijowie. Rozmawia z nim przez telefon.
- Mówili, że nie wychodzą z domu, bo się boją – mówi Waleria. - Z zaopatrzeniem nie było kłopotu, Teraz słyszę, że są walki o Kijów,,,
Żenia od ponad sześciu lat mieszka w Polsce. Pracuje w jednej z firm wulkanizacyjnych koło Łodzi. Jest z nim żona, dwoje dzieci. Ale na Ukrainie została rodzina..Teściowa, siostra, babcia, ojciec. Żenia pochodzi z Czernihowa. Miasta o które wojska rosyjskie i ukraińskie i rosyjskie toczą walki. Znajduje się 190 kilometrów od Kijowa. Do granicy z Rosją jest 70 kilometrów. Mówi, że to miejsce nazywane jest „trzy siostry”. Bo tu krzyżują się granice Ukrainy, Rosji i Białorusi...
Żenia miał nadzieję, że uda się do Polski sprowadzić siostrę z mężem i dzieckiem.
- Ale w czwartek wyszło zarządzenie, że mężczyźni w wieku 18 – 60 lat nie mogą opuszczać Ukrainy – wyjaśnia Żenia. - Oni dowiedzieli się o tym, gdy już byli w drodze. Siostra sama do Polski nie pojedzie. Mają się zatrzymać u siostry jej męża w zachodniej Ukrainie.
Żenia obserwuje przez kamery internetowe to co dzieje się na granicy z Polską. Twierdzi, że są tam tłumy ludzi.
- Ludzie opuszczają masowo Kijów – wyjaśnia Żenia. - Siostra z mężem wyjechała z tego miasta w czwartek, a jeszcze w piątek nie dotarli do rodziny. Jechali ponad 20 godzin. A mieli do pokonania 400 – 500 kilometrów. Takie były korki...
Żenia ma też stały kontakt z rodziną, która została w Czernichowie, dzwonił też do kolegów. Opowiadają, że słychać strzały, wybuchy.
- Jak zawyją syreny to schodzą do schronów, piwnic – relacjonuje Żenia. - Wszyscy się boją...
Na stacjach benzynowych są duże kolejki. Zapasy żywności ludzie już porobili.
- W czwartek sklepy były otwarte, ale w piątej je zamknęli – mówi Żenia.
On śledzi to co dzieje się na Ukrainie w ukraińskiej i rosyjskiej telewizji.
- Każdy mówi co innego – tłumaczy. - Z tego co wiem od rodziny i kolegów to nikt nie atakuje cywilów..
Dla Żeni ta wojna była zaskoczeniem. Nie myślał, że do niej dojdzie.
- Byłem niedawno dwa tygodnie na Ukrainie – opowiada Żenia. - Ludzie chodzili do kina, teatru. Robili zakupy w centrach handlowych. Przecież u nas cały czas trwają walki w Donbasie. To dla mnie okropne. Ktoś zarabia na ludzkiej krwi, ludzieiną. Wielu Ukraińców zgłasza się na wojnę na ochotnika...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień