Łódzkie kamienice i domy z lat 30. oraz ich znani mieszkańcy
W latach 30. powstało w Łodzi wiele budynków, których architektura wciąż zachwyca, a losy ich mieszkańców odzwierciedlają historię miasta.
Lista budynków użyteczności publicznej wzniesionych w stylu modernistycznym jest bardzo długa. Trudno wymienić wszystkie. Dlatego skoncentrujmy się na kilku kamienicach, które wtedy zbudowano. Jak choćby na kamienicach stojących niedaleko łódzkiego magistratu, przy placu Komuny Paryskiej.
Jedna z nich, niedawno pięknie odnowiona, ma dwa adresy. Pierwszy to ul.Sienkiewicza 49, a drugi plac Komuny Paryskiej 1. Oficjalny jest dziś ten drugi adres. Kamienicę tę zbudowano między 1937 a 1938 rokiem. Projektantem domu był architekt Henryk Lewinson, który mieszkał przy ul. Piotrkowskiej 226. Kamienica przy placu Komuny Paryskiej należała do rodziny Wileńskich. Stanisław Wileński był właścicielem niewielkiej fabryki przy ul. Długosza. W 1932 roku rodzina Wileńskich mieszkała jeszcze na ul. Piotrkowskiej 152, w narożnej kamienicy przy dzisiejszej al. Piłsudskiego. Potem przeniosła się na plac Komuny Paryskiej. Według książki adresowej miasta Łodzi na lata 1937/1939 w tej kamienicy mieszkali inżynier Jan Wileński i przemysłowiec Stanisław Wileński. Znajduje się tu też reklama fabryki: „S. Wileński, Łódź Fabryka Filców, ul. J. Długosza 48 (Koziny). Fabryka wyrabia filce: obuwiane, pantoflowe”.
Kamienicę wybudowano w związku z wprowadzonym w życie tzw. planem budownictwa dolarowego. Jego ideę tłumaczy w swojej książce „Proces kształtowania przestrzeni w Łodzi II Rzeczpospolitej a awans administracyjny miasta” Joanna Olenderek. Od 1927 roku obowiązywała w Polsce ustawa zakazująca wywozu dewiz za granicę. Ludzie zaczęli inwestować pieniądze w nieruchomości. Kilka lat później, w 1933 pojawiła się kolejna ustawa, która wprowadzała ulgi podatkowe dla tych, którzy zaczęli budować domy. Dzięki temu wybudowano nie tylko trzy kamienice przy placu Komuny Paryskiej, ale też charakterystyczne domy na ul. Piotrkowskiej, w okolicach katedry, przy al. Kościuszki między ul. Zamenhofa a ul. Andrzeja. Wtedy też powstał Dom Literatów.
Kamienica przy Placu Komuny Paryskiej 1 jak na tamte czasy była luksusowym domem, przeznaczonym pod najem mieszkań. Niewiele wiadomo o jej przedwojennych lokatorach. Można przypuszczać, że mieszkała tu głównie inteligencja, a więc lekarze, prawnicy, wyżsi urzędnicy administracji. Kamienica posiadała wszelkie udogodnienia jakie można było mieć przed wojną. Była skanalizowana, dochodziła tu bieżąca woda, gaz, lokatorów woziły windy. Mieszkania miały około 150 metrów kwadratowych. Po wyzwoleniu, już w 1945 roku, w kamienicy przy Placu Komuny Paryskiej 1 zajęła partia. Umieszczono tu siedzibę Komitetu Łódzkiego Polskiej Partii Robotniczej. Do 1952 roku roku rządzono stąd Łodzią. Od 1948 roku był tu komitet Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Na czele łódzkiego komitetu stał Ignacy Loga-Sowiński, który urzędował w dawnym mieszkaniu Wileńskich. Ponad 80-letnia dziś pani Eleonora pracowała wtedy w Komitecie Łódzkim PPR, właśnie w kamienicy przy ul. Komuny Paryskiej 1.
- Wcześniej pracowałam w zakładach imienia Marchlewskiego - wspominała pani Eleonora. - Byłam bardzo młodziutka, gdy oddelegowano mnie do pracy w PPR.
Pani Eleonora pracowała w sekretariacie łódzkiego komitetu jako maszynistka. Jej przygoda z PPR nie trwała długo, bo jedynie dziewięć miesięcy. Zapamiętała jednak starszą koleżankę, która pracowała w archiwum komitetu. Kiedyś zaprowadziła ją do pokoju, w którym stała szklana gablota. Wisiał w niej wojskowy mundur.
- Powiedziała mi, że to mundur generała Karola Świerczewskiego, którego w Bieszczadach zabiły bandy UPA - opowiadała nam pani Eleonora.
W 1952 roku łódzki komitet partii przeniesiono do gmachu przy al. Kościuszki. Lokatorzy wprowadzili się do kamienicy już po przenosinach KŁ PZPR. Wielkie mieszkania podzielono. Z jednego, tak jak w wielu kamienicach w Łodzi, robiono dwa, trzy. W kamienicy mieszkał milicjant, kierownik sklepu, krawiec. W latach 60. na pierwszym piętrze kamienicy zamieszkał Jerzy Werner. Był on jednym z pionierów polskiej motoryzacji. Konstruował m.in. podwozie pierwszego polskiego samochodu ciężarowego star. W latach 1962-1968 był rektorem Politechniki Łódzkiej. To dziadek znanej dziennikarki TVN Anity Werner.
W latach 60. mieszkanie po Wileńskich zajął profesor Tadeusz Pawlikowski. Pochodził spod Łęczycy. Skończył Akademię Medyczną w Poznaniu. Już przed wojną pracował w Łodzi. Potem walczył w bitwie nad Bzurą. Podczas okupacji współpracował z AK. W 1966 roku zorganizował w Łodzi pierwszą w Polsce Klinikę Endokrynologiczną z laboratorium oraz poradnią dla miasta i województwa. W 1975 roku doprowadził do powołania Instytutu Endokrynologii, w latach 1968-1975 roku był rektorem łódzkiej Akademii Medycznej. Po latach rektorem uczelni został też jego syn prof. Marek Pawlikowski.
W latach 30. XX wieku, też w stylu modernistycznym, zbudowano kamienicę stojącą na rogu al. Kościuszki i Mickiewicza. Przed wojną i w pierwszych latach po jej zakończeniu kamienicy przypisano adres Bandurskiego 8. Tyle, że jedna jej część znajdowała się od strony al. Kościuszki, druga od ul. Bandurskiego, dziś al. Mickiewicza. Zbudowana została w latach 30. przez specjalne utworzone konsorcjum, dla pracowników wyższego szczebla technicznego i administracji łódzkich fabryk.
W samym stylu wzniesiono też kamienicę stojącą dziś na rogu ul. Kilińskiego i Tuwima. Część od strony Kilińskiego ma numer 82, od Tuwima - 21. Tu też jest brama wjazdowa.
Kamienicę wybudowano w 1937 roku. Przed wojną jej właścicielem był bogaty Żyd. Jego nazwiska nie pamiętają obecni lokatorzy. Wprowadzili się tu po wojnie. Wiadomo tylko, że do pierwszego właściciela kamienicy należały magazyny, w których składowano maszyny i części do nich. Pochodziły m.in. z fabryk, które strawił pożar. Dom projektował architekt z Warszawy, a zamieszkiwali ją głównie Żydzi. Wiele lat po wojnie kilku z nich, a także ich rodziny, przyjechało zobaczyć jak wygląda miejsce, gdzie spędzili dzieciństwo. Część kamienicy od strony ul. Tuwima zaczęto dobudowywać tuż przed wybuchem wojny. Budowę kończono już podczas okupacji.
Gdy wybuchła wojna, mieszkający w kamienicy Żydzi zostali wyrzuceni do getta. Budynek zajęli Niemcy. Urządzili w nim główną siedzibę Bahnshutzu, czyli służby ochrony kolei. Przed kamienicą, zarówno przy wejściu od ul. Tuwima, jak i ul. Kilińskiego, stały posterunki. Potem w części budynku urządzono hotel dla żołnierzy, którzy walczyli na froncie wschodnim i jechali do domów na urlopy. Przy ul. Kilińskiego odpoczywali i potem ruszali w dalszą podróż. Kiedy już po wojnie remontowano kamienicę zauważono dziwne przewody wystające z sufitu. Okazało się, że w wielu mieszkaniach, w lampach, zainstalowany był podsłuch. Widać dowództwo chciało wiedzieć o czym rozmawiają żołnierze wracający z frontu.
Po wyzwoleniu kamienicę przejęło wojsko. Tu swoją siedzibę miał sztab generała Karola Świerczewskiego, „Waltera”, bohatera wojny domowej w Hiszpanii, dowódcy 2. Armii Wojska Polskiego. Generał zginął w 1947 roku. Oficjalnie wpadł w zasadzkę przygotowaną przez bandy UPA. Jednak już po 1989 roku pojawiły się spekulację, że został zamordowany, bo stał się niewygodny dla Rosjan.
Jak twierdzą najstarsi lokatorzy kamienicy, generał Świerczewski długo nie gościł przy ul. Kilińskiego, ale w mieszkaniu na drugim piętrze, pod numerem 9, umieścił swoją polską kochankę, z którą miał syna. Podobno nieślubnemu synowi nadał swoje nazwisko. W starych księgach meldunkowych dziecko figurowało jako Walter-Świerczewski. Niektórzy z lokatorów pamiętają jak syn generała bawił się na podwórku z innymi dziećmi. Jego matką była ponoć dziennikarka „Głosu Robotniczego”. Syn i konkubina Świerczewskiego, znajdowali się pod specjalną opieką władz Łodzi. Szczególną troskę wykazywała Michalina Tatarkówna-Majkowska, pierwszy sekretarz komitetu wojewódzkiego PZPR dla miasta Łodzi. Matka z synem zajmowali liczące 106 metrów kwadratowych mieszkanie. Z ul. Kilińskiego wyprowadzili się w latach 50.
Mieszkania w kamienicy przy ul. Kilińskiego zajmowali profesorowie tworzącej się Politechniki Łódzkiej. M.in. do 1949 roku mieszkał tu jej pierwszy rektor prof. Bohdan Stefanowski, twórca polskiej szkoły termodynamiki. Tu mieszkanie miała Wiktoria Morozowska, która pracowała w katedrze termodynamiki i potrafiła pilotować samoloty. Pochodziła z ziemiańskiej rodziny. W jej mieszkaniu było pełno rodowych pamiątek. Jej sąsiadem był profesor Jerzy Leyko, który wiele lat kierował Instytutem Mechaniki Stosowanej PŁ. Tu mieszkał urodzony w Petersburgu Eugeniusz Jezierski. Profesor był specjalistą od maszyn elektrycznych. Posiadał tytuł doktora honoris causa PŁ.
Mieszkańcem tej kamienicy był również prof. Władysław Rudolf Gundlach. Najstarsi lokatorzy zapamiętali go jako dostojnego, miłego i bardzo eleganckiego pana. Pochodził z zasłużonej dla Łodzi rodziny. Jego dziadek, Rudolf Gundlach był popularnym w mieście pastorem kościoła ewangelicko-augsburskiego, słynącym z pracy charytatywnej. Z dr. Karolem Jonscherem zbierali pieniądze na budowę szpitala Anny Marii, dziś im. Janusza Korczaka. Ojciec profesora, Ludwik, był znanym w Łodzi pediatrą. A Rudolf Gundlach, stryj Władysława, skonstruował przed wojną pierwszy peryskop do czołgu. Był też projektantem polskiego samochodu pancernego wz. 29. W tym roku PŁ nazwała imieniem Władysława Rudolfa Gundlacha jedno z audytoriów. Profesor był założycielem i długoletnim dyrektorem Instytutu Maszyn Przepływowych Wydziału Mechanicznego Politechniki Łódzkiej.
Kamienica może się pochwalić tym, że mieszkali tu też dwaj posłowie z czasów PRL-u. Jednym z nich był zmarły w 1999 roku profesor chemii Mieczysław Serwiński. Profesor ten stał też na czele Rady Narodowej Miasta Łodzi, a od 1968 do 1975 był rektorem Politechniki Łódzkiej. Kolejny poseł z kamienicy to Leon Nitecki, lekarz dermatolog, szef Stronnictwa Demokratycznego w Łodzi.
Okres międzywojenny w Łodzi to czas, gdy miasto zaczęło zmieniać swój wygląd. Powstało wiele nowych osiedli, które służą łodzianom do dziś. Jedno z nich zbudowano na Stokach. Towarzystwo Osiedli Robotniczych, znane jako TOR, powołane w 1934 roku przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów do budowy tanich domków, dla osób których zarobki nie przekraczały 250 zł miesięcznie, wybrało ten teren na swoją inwestycję. Osiedle zaczęto budować w rejonie ul. Turnie, Wichrowej, Halnej. Projektowało je małżeństwo łódzkich architektów Barbara i Stanisław Brukalscy. Ale budowy osiedla nie dokończono. Przerwała je wojna. Plany przejęli Niemcy i dokończyli budowę. Tzw. niemieckie domy powstały w okolicy ul. Pieniny, Zbocze, Skalna. Charakterystyczny jest zwłaszcza dom na ul. Zbocze, na który na Stokach do dziś mówi się „podkowa”, bo wybudowano go w charakterystycznym kształcie. Te domy służyły Niemcom jako koszary. Po wojnie stacjonowało tam polskie wojsko, a w końcu umieszczono w nich łódzkie rodziny robotnicze.
Przed wojną na Stokach swoje osiedle w rejonie ul. Janosika, a konkretnie miejsca, gdzie znajduje się kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej, zaczęli budować także tramwajarze. Zajęło się tym Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Pracowników Kolei Elektrycznych Łódzkich „Książka”.
Kolejne osiedle powstało na Zdrowiu. Pomysł jego budowy pojawił się w latach 20. Miastu brakowało mieszkań. Władze wpadły więc na pomysł, by wybudować osiedle dla łódzkich robotników. Zadecydowano, że powstanie na tzw. Polesiu Konstantynowskim, w okolicach parku na Zdrowiu. Decyzję o jego budowie podjęto w 1928 roku. Głównym inwestorem zostało Krajowe Towarzystwo Budowlane z Warszawy. Budowę rozpoczęto 1 sierpnia 1928 roku. Pierwsi lokatorzy wprowadzili się tu w grudniu następnego roku. Ostatnie bloki postawiono w 1930 roku. Osiedle miało 1023 mieszkania. 487 jednopokojowych, 468 dwupokojowych i 68 trzypokojowych. Mieściły się one w dwudziestu blokach. Wśród nich wyróżniają się cztery, które mają oszklone werandy.
Zgodnie z założeniami, osiedle było nowoczesne, ale nie tanie. Dlatego w kwaterunkowych, należących do miasta lokalach nie zamieszkali robotnicy. Ich lokatorami stali się urzędnicy łódzkiego magistratu, nauczyciele, wojskowi, kolejarze, artyści, wojskowi. Na osiedlu mieszkali m.in. plastycy Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński, Marian Minich, pierwszy dyrektor Muzeum Miejskiego Historii i Sztuki w Łodzi, malarz i grafik Karol Hiller.