Łódzkie łaźnie, czyli sposób na gorącą kąpiel w mieście... [zdjęcia]
W okresie międzywojennym w Łodzi było kilka łaźni publicznych, które w sytuacji braku bieżącej, ciepłej wody umożliwiały kąpiel w wannie z natryskiem. Ci zaś, którzy nie mieli pieniędzy lub talonów tzw. łaziennych, korzystali z ciepłej wody dowożonej... beczkowozami.
Głowa rodziny jako pierwsza korzystała z kąpieli, pozostali myli się później, w tej samej wodzie, dlatego dbałość o higienę była dla większości łodzian nie lada wyzwaniem. Łaźnią, która miała największe powodzenie, był Zakład Kąpielowy „Zdrowie” przy ulicy Wodnej 25, mieszczący się w budynku w stylu klasycyzmu akademickiego. Łaźnia została wybudowana w latach 1922-1924, według projektu Wiesława Lisowskiego, autora 88 obiektów użyteczności publicznej w Łodzi.
Gdy zbliżało się lato, a pot spływał z czoła, wizyta w łaźni zmniejszała zmęczenie, działając odprężająco, a co najważniejsze oczyszczała skórę. Kąpiel parowo-rzymska, podobnie jak solankowa, działała przeciwzapalnie i przeciw-bakteryjnie, zmniejszając ryzyko zachorowania na łuszczycę i grzybicę. Łaźnia stawała się namiastką uzdrowiska, bo systematyczne kąpiele oddziaływały korzystnie na układ nerwowy i oddechowy, poprawiając krążenie.
Oprócz swych walorów zdrowotnych, łaźnia była miejscem spotkań towarzyskich, nawiązywania nowych znajomości. Tuż przy wejściu, obok suszarek do włosów, wisiał cennik, który nikogo nie szokował.
Za kąpiel w wannie z natryskiem trzeba było zapłacić 10 tys. zł (dziś 1 zł), za kąpiel solankową odpowiednio 12 tys. zł, za jodobromową - 2 tys. zł, a za parowo-rzymską - 7 tys. zł. Były też i inne zakłady kąpielowe: łaźnia z małym basenem Beutlera przy ulicy Kilińskiego i pozostałe: przy ulicy Rzgowskiej, Żeromskiego, Zachodniej i Szkolnej. Dzieci zażywały kąpieli w salach z natryskami, by wyeliminować zachorowania na świerzb. Był to jedyny w tamtych czasach sposób na gorącą odświeżającą kąpiel, bo tylko nieliczni bogaci łodzianie mieli w domach łazienki.