Logika: Trzeba było zabić 3 mln Polaków. A 35 mln kolaborantów zamknąć. Komunę obaliliby: Niezłomny z doktoratem z PRL i tow. Piotrowicz
Z samcami alfa, próbującymi za wszelką cenę rządzić światem lub choć jego skrawkiem, jest jak z łobuzem, który rozbija kamieniami szyby w cudzych oknach. On się potem rozwali na kanapie, może nawet głaszcze psa lub kota, a jego ofiarom wieje i leje. Mnie, przykładowo, wiało – i to Wiatrem Dziejów – w zeszły weekend, gdy jeden z mych chrześniaków, świeżo po maturze, poprosił o „wyjaśnienie kilku kwestii logiczno-historycznych”. Pierwsza: Co to znaczy, że 4 czerwca 1989 r. jest symbolem zmowy i zdrady elit?
Ja mu na to, że eksploatowana na prawo i jeszcze bardziej prawo przez prorządowe media wypowiedź Włodzimierza Czarzastego do Władysława Frasyniuka: „Wyście się z nami wtedy dogadali” jest tyleż efektowna, co zmanipulowana. „Dogadanie się” nie polegało na tym, że części ludzi „Solidarności” podzieliła się Polską z komuchami. „Dogadanie się” polegało na tym, że antykomunistyczna opozycja z Lechem Wałęsą na czele, w tym obaj bracia Kaczyńscy, wykorzystując historyczny moment (Jan Paweł II, Reagan, Gorbaczow) i społeczne zniechęcenie pustymi półkami i „reformami” komuny, ale niepewna masowego poparcia Polaków, zawarła z władzą, która jeszcze parę lat wcześniej strzelała do górników i zamykała opozycjonistów (jak Frasyniuk) w ciężkich więzieniach - porozumienie o nieagresji.
Liderzy owej opozycji byli wówczas zdeterminowani, by podźwignąć Polskę i Polaków bez kolejnego powstania. Bez rozlewu bratniej krwi. W efekcie tego odbyły się pierwsze od wojny częściowo wolne wybory. Ich wyniki oraz to, co stało się później, całkowicie zburzyły kalkulacje komunistów. Kiszczak nie przewidział utraty władzy. Nikt nie przewidział. Tak jak i tego, że w 1992 Sowieci dobrowolnie wyjdą z Polski.
Chrześniak dał odpór mej narracji. Na podstawie wypowiedzi pana premiera, pana prezydenta, pana prezesa (sorki za nielogiczną kolejność!) , używając pasków TVP Info w charakterze predykatów i kwantyfikatorów, dokonał rozbioru logicznego obecnej tzw. polityki historycznej państwa polskiego. I wyszło mu, że:
Trzeba było w 1989 r. rozstrzelać 3 miliony członków PZPR (w tym niejakiego Stanisława Piotrowicza, prokuratora), bo to byli zdrajcy Ojczyzny. Trzeba było rozwalić ich wtyki w opozycji. Trzeba było zamknąć w więzieniach 35 mln pozostałych Polaków, bo to byli kolaboranci reżimu.
Sowietów należało także zaatakować, bo to byli okupanci. Dzielni polscy chłopcy powinni do nich strzelać, a równie dzielne sanitariuszki opatrywać rany chłopców. To jedyny logiczny wniosek z oficjalnego przekazu! Wszak „wyklęci” są dziś wyłącznym wzorcem postaw dla młodych. Innym logicznym wnioskiem jest ten, że lepiej by było, gdyby wszyscy prawi młodzi (oraz starzy i w średnim wieku) w 1945 roku poszli do lasu - i jeden po drugim zginęli.
Wtedy rewolucję „Solidarności”, praworządnie i bohatersko, zrobiłby prokurator Stanisław Piotrowicz. Ba, niewykluczone, że niedługo dowiemy się, że właśnie on ją zrobił, u boku pewnego Niezłomnego, który przetrwał w lesie i 8 grudnia 1976 r. obronił na UW pracę doktorską pt. „Rola ciał kolegialnych w kierowaniu szkołą wyższą”, zdawszy uprzednio egzaminy z teorii państwa i prawa oraz filozofii marksistowskiej na „bardzo dobrze”.
Nic nie poradzę. Taka logika.
PS. Zagadka logiczna o charakterze międzynarodowym: Rumuni w 1989 r. rozstrzelali Ceausescu. Czy dzięki temu są szczęśliwszym narodem? Bardziej sprawiedliwym? A może bardziej dostatnim od Polski?