Logo na czapce, a w ręce napój. To już jest standard
Zawodnicy, oprócz tego, że startują w klubach, to funkcjonują także teamach. Tworzą je różne firmy i marki, dobierając jeźdźców wedle uznania
W środowisku to żadna nowość. W latach 90. dwaj amerykańscy zawodnicy Billy Hamill i Greg Hancock mieli m.in. na swoich strojach i obszyciach motocykla logo jednego z producentów akumulatorów i byli powszechnie kojarzeni z tą marką tworząc Exide Team.
Próbowaliśmy podpytać samych zawodników, jak wygląda taka współpraca. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć od jednego z nich, chodzi tutaj głównie o kwestie wizerunkowe. Potwierdza to Jacek Frątczak, były menadżer zielonogórskiej drużyny, którego firma przez lata wspierała poszczególnych zawodników. - Daleka jest droga do współpracy czysto sportowej, wymiany informacji czy silników pomiędzy żużlowcami i ich otoczeniem, a także czegoś na wzór stajni Formuły 1. To parametr stricte marketingowy. Aczkolwiek to ciekawy temat - zaznaczył ekspert.
Można zwrócić uwagę na charakterystyczne czapki z logiem sponsora lub inne części garderoby, w których prezentują się jeźdźcy, także poza torem. Piją napoje, które reklamują. Powołano również cykl turniejów Speedway Best Pairs rozgrywanych na różnych stadionach, w których drużyny tworzą teamy sponsorów, a jeżdżą w nich zawodnicy, którzy reprezentują daną markę. Na przykład gorzowianin Bartosz Zmarzlik należy do Fogo Power.
Pisząc o znanych w regionie firmach od lat wspierających żużel, nie można zapomnieć o rodzinie Marcinkiewiczów. Klan zajmuje się tym od dekady. Ekantor.pl - obecny sponsor tytularny Falubazu, jest członkiem grupy Port 2000, która na początku współpracowała indywidualnie z grupą zawodników zielonogórskiego klubu. Ich logo było widoczne u Piotra Protasiewicza, Rafała Dobruckiego, Grzegorza Zengoty, Patryka Dudka. Dwaj pierwsi, poszukując sponsorów, sami zgłosili się do firmy. - Później zaczęliśmy wspierać całą drużynę. Nie możemy zapomnieć o działaniach stricte wizerunkowych. Natomiast nie jest to u nas głównym czynnikiem podjęcia decyzji o zaangażowaniu w żużel. Z jednej strony to nasz biznes, z drugiej pasja - tłumaczył Kamil Miłkowski, dyrektor zarządzający Ekantor.pl.
- Indywidualnie wspieramy nadal Protasiewicza oraz Zengotę, który jest obecnie zawodnikiem klubu z Leszna. On wywalczył sobie tę drogę jeszcze za czasów reprezentowania zielonogórskiej drużyny. Widzimy potencjał w tym zawodniku. Przez lata wyrobiliśmy sobie bardzo bliskie kontakty, niemal rodzinne. Dlatego nadal współpracujemy. Takim działaniem dajemy dowód, że ta dyscyplina jest dla nas niezwykle ważna - dodał Miłkowski.
Także w tym obszarze dochodzi do roszad. Dudek, który do tej pory był wierny marce Boll (zastąpił go tam Jason Doyle), przed sezonem 2017 zamienił ją na Monster Energy. Nie chciał tego komentować, a wybór ogłosił za pośrednictwem portalu społecznościowego. Amerykańska firma od kilku lat jest mocnym graczem na rynku. W swojej „stajni” ma m.in. aktualnego mistrza świata, Hancocka. Co ciekawe, kiedy reprezentant USA analizował oferty polskich klubów przed sezonem 2016, podobno właśnie Monster miał zasugerować mu, aby związał się z drużyną toruńską.
- Jedna czy druga firma utrwala swoją markę w światopoglądzie kibiców i mediów poprzez współpracę z danym zawodnikiem. Zmiany są często świadome, robione z premedytacją i nawet jeżeli to dotychczasowe, wspólne działanie układało się dobrze. To widać chociażby po tym, że teraz o tym dyskutujemy - zauważył Frątczak.
Inny producent jednego z najbardziej znanych napojów energetycznych od dawna wspiera sporty motocyklowe. Jego logo mocno eksponowane jest m.in. u zawodnika Falubazu Jarosława Hampela czy u jeźdźca Stali Gorzów Przemysława Pawlickiego. - Budujemy swoje działania marketingowe w oparciu o bliskość z konsumentem, a co za tym idzie dotyka obszarów życia i dyscyplin sportu bliskich ich zainteresowaniom. Żużel jest jedną z najpopularniejszych dyscyplin w Polsce - tłumaczyła Olga Naparty, która w Red Bull jest osobą odpowiedzialną za komunikację z mediami. - Nasza firma nie jest sponsorem w klasycznym tego słowa znaczeniu, a relacje zarówno z indywidualnymi zawodnikami, jak i zespołami, które należą do marki, między innymi Red Bull Racing, opierają się na zasadach partnerskich. Podstawą współpracy jest budowanie wzajemnej lojalności poprzez szereg aktywacji związanych między innymi z działaniami komunikacyjnymi czy rozwijaniem umiejętności sportowych, a co za tym idzie osiągania coraz to lepszych wyników. Szczegóły umowy objęte są tajemnicą, natomiast możemy mówić o zakresie działań, które dalece wychodzą poza klasyczny sponsoring - dodała.
O dobór zawodników przez poszczególne firmy zapytaliśmy Frątczaka. - Metod jest kilka. W dużym stopniu decyduje przypadek, ale mówimy też o świadomym wyborze. Trzecia opcja to sam zainteresowany, który dobiera sobie firmę i z nią podejmuje rozmowy - tłumaczył.
Wiemy jak wygląda to w marce Red Bull. - To nie tylko najlepiej rokujący zawodnicy w swojej dyscyplinie, ale przede wszystkim osobowości reprezentujące sobą ducha marki. Selekcja wybranego to długotrwały proces - zakończyła Naparty. Podobno sam klub nie ma decydującego wpływu na dobór zawodnika.