Lorek: Zmarzlik to taki młody Tomek Gollob. Dudek? On nic nie musi
- Różni zwycięzcy GP w Gorzowie to wyznacznik tego, jak trudny to tor. Nikt nie umie rozgryźć go na tyle, aby wygrywać tam seryjnie - przyznał Tomasz Lorek
W Polsce mamy kilka turniejów Grand Prix. Ten w Gorzowie wyróżnia się czymś szczególnym na tle pozostałych?
Pewnie tym, że są rozmaici zwycięzcy. Po raz pierwszy ta impreza odbyła się w Gorzowie 8 października 2011 roku. Wtedy, mimo deszczu zawody było ciekawe, a zwyciężył w nich Greg Hancock. W kolejnym sezonie uczynił to zdolny chłopak z Żarnovicy, czyli Martin Vaculik. Później Jarek Hampel, co stanowiło oszałamiający sukces doświadczonego zawodnika. Konia z rzędem temu, kto by postawił wówczas na „Małego”. Następnie Bartosz Zmarzlik i Matej Zagar, a przed rokiem mieliśmy chyba najlepszy finał turnieju, jaki do tej pory organizowano w Gorzowie. Mam na myśli walkę Jasona Doyle’a z Taiem Woffindenem. Ci panowie pokazali jak można jechać blisko siebie i ciasno, ale z kulturą oraz klasą. Brytyjczyk stwierdził po zawodach, że takie finały mógłby rozgrywać co tydzień. Zawody w Gorzowie co roku na pewno są ciekawym widowiskiem, bo nie pamiętam, aby tam kiedyś było nudno. A ci różni triumfatorzy? To wyznacznik tego, jak trudny jest to tor. Nikt nie umie rozgryźć go na tyle, aby wygrywać tam seryjnie.
Pracowałeś na tych zawodach jako spiker. Jak wrażenia?
To fajne święto na Ziemi Lubuskiej. Lokalnie umieją to robić. Przede wszystkim dużo spokoju i swobody. Wiadomo, że dla kibica zawody zaczynają się w ich dniu, dopiero od godz. 17.00, od sesji autografowej z czwórką żużlowców, a kończą na pokazie sztucznych ogni. Natomiast ludzie, którzy pracują przy tym turnieju, już praktycznie od piątku odbywają rozmaite spotkania, na przykład z ludźmi BSI. W Gorzowie jest przyjemna ekipa. DJ Pawełek jest muzykiem, który wie jaką nutą uszczęśliwić fanów. Repertuar ambitny oscylujący wokół Led Zeppelin, chociaż nie stroni też od folkloru. Daniel Zieliński to bardzo sensowny człowiek, który ma świetny głos, abstrakcyjny żart i humor. Idealny gość do pracy na jednej linie. Jakbym miał pójść na Makalu w Himalaje to bym go ze sobą zabrał. Liny by nie przeciął.
Na Bartoszu Zmarzliku, który pojedzie przed własną publiką będzie ciążyć większa presja?
Na szczęście on umie się od tego odseparować i stworzyć taką niewidzialną barykadę, która go uchroni. Do tego prowadzi go jeszcze młodzieńcza fantazja. To chłopak, który lubi ryzyko i adrenalinę. Bez tego napompowania źle by się czuł. On nie potrzebuje poklepywania na każdym kroku. Domyślam się, że będzie miał potworną presję i będzie mu okrutnie ciężko sprostać. Każdy ma w pamięci fakt, że to właśnie on triumfował w Gorzowie w 2014 roku. Teraz mógłby dorzucić tam drugi „skalp”. Dodatkowo Bartka będzie uwierać fakt, że dwa tygodnie temu triumfował w Malilli. Komuś teraz może się wydawać, że z zamkniętymi oczami zrobi w sobotę 21 punktów. Myślę, że czasy, kiedy Jason Crump wygrywał w Cardiff i się bawił, bezpowrotnie minęły. W obecnej serii nie ma takiego dominatora.
A kogoś spoza obecnej stawki byłoby stać na komplety?
Darcy’ego Warda. Jakby nie uległ kontuzji i jeszcze dojrzał. To jedyny zawodnik, którego bym w ciemno obstawił, że by kręcił wynik na poziomie siedmiu „trójek”.
Wróćmy jeszcze do Zmarzlika…
Podziwiam, jak Bartek jest poukładany logistycznie. Jego rodzice stwarzają dystans. Kiedyś mi powiedzieli: „Panie Tomku, jedziemy na mszę do kościoła, jutro będą zawody. Wszystko zdążymy zrobić”. Wokół niego skupia się zespół ludzi. To tata, mama, brat. Oni nie „dolewają oliwy do ognia”. Wszystko jest tam poukładane i to we właściwych proporcjach.
Nie zmienia to jednak faktu, że będzie mu piekielnie trudno wygrać w sobotę...
Rozumiem, że nikt w Gorzowie nie rozważa innej opcji jak triumf Bartosza, a w sumie to nawet jego walkę o tytuł mistrza świata. Wiem, że sam zakładał miejsce w ósemce. Zrezygnował ze Złotego Kasku, przez co nie mógł pojechać w Grand Prix Challenge w Togliatti. To pokazuje jak czuje się mocny, ale presję ma ogromną. Tylko, że on... nie umie jeździć bez adrenaliny. To pod względem emocjonalnym taki młody Tomek Gollob. Każdy wyścig to wszystko albo nic. Wygrywam i jadę po bandzie, albo ponoszę porażkę i przyjeżdżam ostatni. Głowę ma już dojrzałą, jest utytułowany, ale to wciąż jeszcze młody zawodnik. Czasami ta fantazja „dodaje skrzydeł”, a czasami nie.
Pomówmy jeszcze o drugim z Lubuszan w tej stawce. Wydaje mi się, że Patryk Dudek zwyczajnie lubi jeździć na torze w Gorzowie. Dobrze się tam czuje, prawda?
Jak tak patrzę na jego wyniki, które tam osiągał w lidze i w memoriale Eddy’ego Jancarza, to widzę, że „Duzers” nigdy nie zawodzi. To solidny chłopak. Wiem, że jemu brakuje prędkości. W Malilli pokazywał, że chce ścigać się z Antonio Lindbaeckiem, tylko nie miał szybkich jednostek napędowych. Żeby zrobić lepszy wynik w Szwecji, zabrakło sprzętu. Sam wiesz, że przed sezonem mało kto stawiał na Dudka. Ok, Lorek powiedział, że widzi w nim medalistę, albo nawet mistrza świata. Jednak ja to stwierdziłem, ponieważ on niczego nie musi. Można z nim czasem pogadać o Superbike, o obiedzie i innych rzeczach. Ma świetnie funkcjonujący zespół. Zawsze może liczyć na tatę. Mama Honorata wyszarpie każdy kęs dla syna. To, że walczy o dobro Patryka nie jest powodem do wstydu, tylko do dumy. Mechanik „Roguś” wie o co chodzi, a Krystian Plech poukładał mu wszystko jak należy. Każdy potrzebuje innych bodźców, a Dudek właśnie ludzi, którzy nie dorzucają mu „napinki”.
Na co go stać w sobotę?
Pojedzie bez grama presji, bo jest trzeci w klasyfikacji, a niedawno awansował z GP Challenge, co gwarantuje mu pozostanie w stawce na przyszły rok. Zatem nic nie musi. Jego sytuacja jest komfortowa. Jakby nadal przewodził w klasyfikacji, to ciążyłaby na nim ogromna presja. A tak do Maćka Janowskiego traci osiem punktów, co nie jest dramatem. Trzy do Jasona Doyle’a? Może to odrobić w jednym wyścigu.
Podoba się tobie podejście Dudka?
Niedawno podczas The World Games we Wrocławiu powiedział mi do kamery: „Jak nie zdobędę w tym sezonie mistrza świata, to za rok. Albo nawet za dwa lata”. Jednak najfajniejszy tekst „Duzersa” jaki słyszałem, to odpowiedź na pytanie: „Jak się czuł, kiedy stał na gali FIM koło hiszpańskiego motocyklisty, mistrza MotoGP Marca Márqueza?”. Patryk powiedział tak: „No nie! Powinieneś spytać: Co czuł Márquez jak stał obok mnie…”. (śmiech). To pokazuje jaki on ma do siebie dystans. Patryk jest technicznym jeźdźcem. W Gorzowie trzeba okrutnie dużo myśleć, genialnie kontrować motocykl i świetnie czytać tamtejszy tor. Dudek to ma. Wyssał to genetycznie z mlekiem mamy Honoraty.