Lotnisko regionalne. Każdy milion pasażerów daje 900 miejsc pracy w samym porcie
Jak lotnisko może wpłynąć na rozwój regionu? Na to pytanie odpowiadali uczestnicy trzeciego panelu dyskusyjnego, którego gospodarzem był Polska Press Grupa, wydawca „Kuriera Porannego” i „Gazety Współczesnej”
Nie sposób nie zacząć tej części debaty od pana Sergiusza Martyniuka. Pan nie chciał czekać na lotnisko regionalne i wybudował własne. Dlaczego?
Sergiusz Martyniuk, prezes PRONAR-u: To wszystko wychodzi od dołu. Rozumiem, że politycy przerzucają się problemami, ale to źle wygląda. Sytuacja wymusiła na firmie Pronar wybudowanie własnego pasa startowego, jest też hangar. Służy to do własnych celów. Do mnie przylatuje, w zależności od pogody, czasami dziesięć maszyn dziennie. Czyli jest zapotrzebowanie. To tak jakbym zabrał komuś telefon komórkowy i zostawił mu analogowy na korbkę. Jak on by się czuł? Dziś lotnisko to jest narzędzie dla biznesu. Ono nie musi być opłacalne. To lotnisko, to nie musi być nie wiadomo co. Nawet w takich krajach jak Kongo terminal jest w środku miasta. Podjeżdża autokar i jedzie się na pas. W Chinach na przykład samolot wewnętrznych linii kołuje pod taki garaż i wszyscy stamtąd podchodzą. Natomiast do Białegostoku jeśli nie będą przyjeżdżać prawdziwi biznesmeni ze świata, a będziemy tylko ciuchami handlować, to nie będzie rozwoju naszego województwa. Do mnie każdego dnia przyjeżdża kilka, a czasem nawet kilkanaście delegacji z różnych stron świata. Oni przylatują do Warszawy, a stamtąd ich trzeba odebrać. Gdyby lotnisko było w Białymstoku, to ja bym stąd ich zabrał samochodem do Narwi. Dyskusji na temat, czy budować lotnisko, czy nie w ogóle nie powinno być. Swego czasu wybraliśmy władze i one powinny podejmować decyzje.
A wszedłby Pan w partnerstwo publiczno-prywatne przy lotnisku regionalnym, bo ten wątek pojawiał się w poprzednich częściach debaty?
Podjąłem działania dotyczące budowy hangaru w Białymstoku, bo pomyślałem, że ten pas w końcu zrobią i samoloty swoje będę trzymał w Białymstoku. Ale jak tam poszedłem i zobaczyłem, w jakich warunkach on stoi, to zaproponowałem aeroklubowi, że wykonam dokumentację i wybuduję nowy. Ale nie było komu jej przyjąć, czyli decyzyjność jest żadna.
Jak mierzyć wpływ portu lotniczego na gospodarkę regionu? Czy to jest w ogóle policzalne?
Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy: Oczywiście, że tak. I takie badania, wyliczenia są prowadzone dosyć regularnie. Niestety, nie w Polsce, a w innych krajach. Wylicza się nawet dosyć dokładnie wpływ każdego tysiąca pasażerów na rozwój regionu, na wzrost zamożności. Oczywiście są różne teoretyczne, naukowe podejścia do sprawy. W praktyce oznacza to wpływ bezpośredni, pośredni, indukowany i katalityczny. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. To są oczywiście bardzo ważne teoretyczne dyskusje, które mają przełożenie na praktykę. Natomiast ta praktyka to przede wszystkim możliwość powstawania pewnych specyficznych projektów biznesowych, które bez lotniska nie mają szansy zafunkcjonować. I teraz pytanie, czy Państwu jako gospodarzom regionu zależy na tym, żeby tego właśnie rodzaju projekty były realizowane? Myślę tutaj o strefach aktywności gospodarczej, które będą wykorzystywały transport lotniczy albo będą działały na rzecz transportu lotniczego. Mówi się o tym, że powinniśmy się specjalizować w zaawansowanych zawodach, powinniśmy do siebie przyciągać te nowoczesne gałęzie. One nie będą brały się znikąd, one będą potrzebowały zasilenia z zewnątrz w postaci ekspertów, wiedzy, relacji. Mówi się też o turystyce przyjazdowej. O tym, że region ma do zaoferowania bardzo wiele dla turystów z Polski, ale także cudzoziemcom. To są wszystko rzeczy, o których się bardzo łatwo mówi i które mają szanse zafunkcjonować, kiedy będzie lotnisko. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, że lotnisko może być tylko katalizatorem, przyczynkiem do osiągnięcia tych efektów ekonomicznych. Samo niczego nie zrobi. Stąd konieczny jest pewien pomysł na lotnisko. Wybudujemy, ono będzie i co dalej? Za tym muszą iść inne, kompleksowe działania, które doprowadzą do tego, że z jednej strony lotnisko będzie korzystało, ale z drugiej strony to region będzie korzystał, że ma lotnisko.
Panel III: Jak lotnisko może wpłynąć na rozwój regionu?
Jakie lotnisko - do podróży turystycznych czy także do transportu cargo?
Sebastian Gościniarek: To jest taki mit, o którym mówi bardzo wielu, którzy starają się wybudować lotnisko. Cargo to jest dosyć specyficzna historia i bez wdawania się w szczegóły, chciałbym Państwa odwieść od tego, że to kiedykolwiek będzie lotnisko cargo. Cargo w Polsce jest specyficzne - to jest jedna rzecz. Druga: - cargo w Polsce jest bardzo mało. W całym kraju to jest 80 tys. ton. Budowanie lotniska nawet przy założeniu, że Państwo przejmiecie całe cargo w tym kraju, to jest bezsens ekonomiczny. Z tego nie można się utrzymać. Natomiast bez względu na to, jakie to miałoby być lotnisko, to ważne jest, jaki my mamy pomysł na nie. Czemu ono ma służyć. Bo ograniczanie się tylko do tego, że babcia będzie miała bliżej do wnuczka, który jest w Anglii, jest dalece niewystarczające. Oczywiście to jest zabezpieczenie pewnej bieżącej potrzeby, natomiast to nie do końca o to chodzi. Jeśli to lotnisko ma przyczyniać się do rozwoju ekonomicznego, ono musi spełniać także wiele innych funkcji. Jakich? O tym trzeba pomyśleć zanim się wbije łopatę.
To jakie funkcje powinno spełniać nasze lotnisko?
Lech Pilecki, honorowy prezes Podlaskiego Klubu Biznesu: Po pierwsze musi być blisko położone centrum województwa, jakim jest Białystok. Chciałem przypomnieć, że w Łodzi jest jednakowa odległość od centrum miasta do lotniska, jak w Białymstoku. Jeśli znajduje się w centrum regionu, samo generuje konieczność korzystania z niego, ono jest siłą napędową dla tych wszystkich, którzy widzą, że lotnisko jest. Jeśli będzie daleko, 30 km od miasta, nie będzie możliwości przyciągania ludzi i nikt z tego nie będzie korzystał.
Tomasz Kądziołka, dyrektor Portu Lotniczego Olsztyn-Mazury w Szymanach: Musimy sobie zadać pytanie: o co nam chodzi? Czy o stolicę regionu czy o region? Akurat na Warmii i Mazurach port lotniczy jest lokalizowany w środku regionu, natomiast przestrzegałbym Państwa przed upieraniem się, że ma być blisko stolicy regionu. Mamy takie przypadki w Polsce jak Poznań, Katowice czy Warszawa, gdzie od razu powstaje komitet do walki z lotniskiem. Bo narusza ono prywatność, bo jest hałas. Zarządzający tymi trzema wspomnianymi portami muszą zarezerwować ok. 50 mln zł na odszkodowania.
Lech Pilecki: My mówimy, że przynajmniej należałoby zarezerwować teren pod lotnisko regionalne. Ale równolegle rozwijać te małe lotniska lokalne w Białymstoku i Suwałkach.
Jaki wpływ na rozwój Rzeszowa ma obecność lotniska?
Michał Tabisz, prezes Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka: Dojazd z centrum miasta na lotnisko zajmuje ok. 20 minut. Więc można powiedzieć, że jest to lotnisko miejskie. Podkarpacie o tyle ma przewagę nad woj. podlaskim, że tam lotnictwo jest obecne od dziesiątek lat. I potrzeba żeby funkcjonował port lotniczy nie wynikała głównie z kwestii społecznych, ale też potrzeb przemysłu. I dlatego było nam łatwiej wystartować do tego poziomu, na którym jesteśmy obecnie. Z rozmów, które prowadzę z prezesami firm z branży lotniczej, ale też informatycznej, mamy też rozwijającą się branżę motoryzacyjną dostarczającą komponenty głównie do firm zachodnich, wynika, że nie miałyby szans na rozwój, na nowe zamówienia, gdyby nie lotnisko. Mówiliśmy też o wynajmie przestrzeni biurowych. Branży, która ma w Polsce coraz większe znaczenie i jest do nas przenoszona z różnych części świata. Takie miasta jak Warszawa, Kraków czy Wrocław „zatykają się” - jest tam tak duże zapotrzebowanie na usługi związane z centrami obsługi biznesowej. Firmy przenoszą się też w tańsze miejsca pod względem oczekiwań finansowych pracowników. Jednym z takich miejsc jest Podkarpacie, a może nim być Podlasie. Tylko ten warunek podstawowy, czyli dobry dojazd na razie jest u Was spełniony w ograniczonym zakresie.
Rozwój regionu, rozwój biznesu nie jest możliwy bez współpracy z nauką. Jak bardzo cierpi podlaska nauka bez portu lotniczego?
Prof. Lech Dzienis, rektor Politechniki Białostockiej: Trudno tutaj mówić o cierpieniu, bo to słowo nie za bardzo oddaje charakter. Powiem, że brak lotniska utrudnia przede wszystkim rozwój wymiany międzynarodowej. Bo od tego każda współpraca naukowa się zaczyna. Zanim coś powstanie, to najpierw ludzie się muszą spotkać, czasami wielokrotnie, żeby porozmawiać o tym, co mają robić. Jest to zresztą jedno z pierwszych pytań, jakie słyszę w każdej uczelni na świecie. A podróżuję bardzo wiele - od wschodu po zachód. Nawet w Chinach zawsze mnie pytają, czy Białystok ma port lotniczy. Wtedy robię dobrą minę do złej gry i mówię, że niedługo będziemy mieć szybką kolej i autostrady. Na temat lotniska się nie wypowiadam, bo mógłbym być później przez to niewiarygodny dla swoich partnerów. Przy tych dwóch nitkach drogowo-kolejowych jakaś realność występuje. Bo droga ekspresowa to jest 2018 rok, a 2020 to szybka kolej. A jeśli chodzi o lotnisko, to o tym dyskutujemy już od lat 15. Dla przyjazdu studentów lotnisko jest potrzebne. W tej chwili podróż na świecie trwa średnio dobę. Skrócenie tego o jedną przesiadkę lotnicza dawałoby duży handicap czasowy. Mówienie o wpływie lotniska na rozwój regionu jest być może trywialne, bo przykład Rzeszowa, czy niedługo Olsztyn będzie się mógł tym pochwalić, pokazuje, że jest to okno na świat. Przede wszystkim na zdobycie poważnych inwestorów, którzy naprawdę nie chcą się rozbijać samochodami jadąc z Warszawy do Białegostoku, czy nawet szybką koleją. Uważam, że trzeba w tym referendum powiedzieć „tak”, żeby w ogóle ta idea zaistniała wreszcie w sposób realny. Bo głos społeczeństwa regionu jest decydujący i jeśli będzie na „tak”, to również decydenci będą mieli prościej jeśli chodzi o jakiekolwiek decyzje wykonawcze.
Lech Pilecki: My, przedsiębiorcy straciliśmy wyjątkowo dużo w ciągu tych lat „niebycia” lotniska i nadal tracimy. Ja sam na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że kilka lat temu straciłem fabrykę, straciłem człowieka, który chciał ją ze mną budować. Przywiozłem go tutaj z lotniska powiedział: Piękne miasto, dużo zieleni. Ale niestety jego służby techniczne muszą przynajmniej raz w tygodniu przylecieć i zobaczyć, co tutaj się dzieje, sprawdzić wszystko. Także podczas rozmów z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych prosiliśmy o wskazanie inwestorów, którzy chcieliby zbudować u nas zakłady. Mówią nam tak: Nie dostaniecie żadnego dobrego inwestora dopóki nie będziecie mieli lotniska w Białymstoku.
Na jaki kierunek powinno postawić Podlaskie, jeśli chodzi o rozwój - zachodni czy wschodni?
Lech Pilecki: Białoruś jest naszym oknem na Wschód i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Powinniśmy otwierać się jeszcze na te kraje, które już mają jakieś kontakty z nami.
Sebastian Gościniarek: Trzeba pamiętać, że nie każda dziedzina gospodarki w równym stopniu korzysta z transportu lotniczego. Dolina Mleczna w porównaniu z innymi branżami, na przykład zaawansowanych technologii, albo budowy części samochodowych czy lotniczych, ma znikomy wpływ na transport lotniczy i z tego transportu mało korzysta. Bo serów samolotem prawdopodobnie nie będzie się woziło. Poza wymianą ekspertów, żeby się ta branża rozwijała. (...) Jeżeli mówimy o jakichkolwiek połączeniach już teraz, to raczej zapewnijcie sobie Państwo połączenia do takich portów, z których do całej Europy, a nawet świata będziecie mogli dolecieć. Spróbujcie zapewnić sobie połączenia do jakiegoś portu na zachodzie Europy - jest Kopenhaga, są Helsinki. To są porty lotnicze, do których można dolecieć małym samolotem, który nie potrzebuje super długiego pasa.
Michał Tabisz: Może nie wszyscy się orientują, ale to przewoźnik decyduje, co mu się będzie kalkulować, a co nie. Oczywiście słucha potrzeb, ale wszystko wynika z jego siatki połączeń. Powiem na przykładzie Rzeszowa o połączeniu z Frankfurtem, który zamieniono na Monachium. Oba te porty są jednymi z największych lotnisk przesiadkowych na świecie. I to nam daje przewagę nad innymi portami.
Jaki wymierny wpływ lotniska na miasto i region można wskazać w przypadku Rzeszowa i Olsztyna?
Tomasz Kądziołka: W przypadku Szyman jest to niewidoczne, dlatego, że to w perspektywie dekad widzi się pozytywny wpływ. Natomiast w przypadku Rzeszowa już to jest widoczne.
Michał Tabisz: Zacznę od centrum wystawienniczo-kongresowego w Jasionce, kilkaset metrów od terminala, które nie powstałoby w tym miejscu - a to jest w tej chwili największy obiekt kongresowy w regionie - gdyby nie lotnisko. I gdyby nie firmy, które wcześniej w strefie ekonomicznej w sąsiedztwie lotniska zlokalizowały swoje siedziby. w centrum już po pół roku odbyło się kilkadziesiąt imprez, a z każdym rokiem sądzę, że będzie ich coraz więcej. Te imprezy przyciągają do nas nowy biznes. (...) To jest taki łańcuch przyczynowo-skutkowy, ale najważniejsze są miejsca pracy. Co roku powstają nowe i to liczone w setkach dlatego, że mamy kolejnych inwestorów.
W całym regionie, czy w najbliższym otoczeniu?
Michał Tabisz: Rzeszów jest mniej więcej w środku województwa, jest tym największym magnesem. Ale na północy znajdują się Mielec, Stalowa Wola, zaś na południu mamy Krosno i Sanok. To miasta, które też mają swoją historię przemysłową. Wszyscy z tego korzystają. Dojazd do lotniska z północy i południa to mniej więcej godzina. I to działa. Strefy ekonomiczne zlokalizowane są na północy regionu. Rozwinęło się tu wiele firm m.in. PZL Mielec, gdzie zainwestowali Sikorsky Aircraft Corporation. Ta dostępność komunikacyjna była absolutnie kluczowa. Amerykanie w razie potrzeby muszą wsiąść w samolot i dostać się przez pośrednie lotnisko w Monachium, czy Warszawę do nas. W ciągu kilkunastu godzin są na miejscu. Tak to funkcjonuje i tego nie zmienimy. Jak ktoś chce mieć firmy, a chyba jest jednogłośna zgoda, co do tego, musi to umożliwić. Lotnictwo general aviation, które np. w Szymanach świetnie funkcjonuje, jest takim uzupełnieniem. Nie należy go bagatelizować. Jest to segment premium w lotnictwie, który chce realizować bardzo indywidualne potrzeby: czyli wychodzę z firmy, wsiadam do samolotu i za półtorej godziny jestem w Wiedniu.
Te lotniska general aviaton mają być budowane w Białymstoku i Suwałkach. Czy to trochę nie rozprasza pomysłu na regionalne lotnisko?
Michał Tabisz: Jako, że jestem tu gościem, nie chciałbym opiniować tego pomysłu. To nie jest nasza rola. Natomiast chce się podzielić doświadczeniem z Państwem, bo nasze regiony mają wiele podobieństw.
Państwo nie zdecydowaliście się na general aviaton
Michał Tabisz: Podkarpacie, uwaga, ma centralne lotnisko w Rzeszowie, ale ma też lotnisko w Mielcu, które zawdzięcza przemysłowi lotniczemu. Jest tu pas startowy 2,5 km bez regularnych rejsów. Ale tam lądowały samoloty prezesów Sikorskiego, którzy co jakiś czas wpadali zobaczyć, czy wszystko gra. W Krośnie kończy się modernizować droga startowa. Za chwilę będzie tam też dobre miejsce do rozwijania ruchu lotniczego. Dodatkowe lądowisko ma też Turbia. Więc mniejsze lotnicze organizmy mogą funkcjonować i są potrzebne. Ale to nie zmienia faktu, że o sukcesie decyduje dopiero to prawdziwe lotnisko, które może włączyć się w ten krwiobieg. Tu mówimy o rejsowych połączeniach, wpiętych w krwiobieg całego systemu transportowego.
Sebastian Gościniarek: Przewinęły się w trakcie rozmowy trzy modele lotniska. Jedno z nich to general aviaton, czyli szefowie, pracownicy, osoby zamożne posiadające własne samoloty, mogą przylecieć, wylecieć. Dzięki temu możemy ściągnąć ludzi z kapitałem, którzy mogliby zainwestować. Jeśli to jest pomysł na lotnisko, to trzeba liczyć się z pewnymi konsekwencjami. Jeśli natomiast pomysłem jest zrobienie miejsca, które będzie nas dowoziło do lotniska o charakterze hubowym, to konieczne są inne decyzje w stosunku do infrastruktury i inne koszty. Jeśli decydujemy się na lotnisko pełnowymiarowe z drogą startową 2,5 tys. metrów, na której mogłyby startować i lądować samoloty małych przewoźników, to też ma swoje konsekwencje. Czyli cały czas wracamy do tematu, czemu ma służyć lotnisko. Danie sobie odpowiedzi na to pytanie, ciągnie ze sobą istotne decyzje o charakterze finansowym. Nawiązując do wcześniejszych pytań, przyjmuje się, że każdy milion pasażerów generuje ok. 900 miejsc pracy na samym lotnisku. I to jest ten efekt bezpośredni. Mówi się też o efekcie pośrednim. Lotnisko potrzebuje pewnych usług z zewnątrz, które są kupowane od firm, które z kolei tworzą miejsca pracy. Są jeszcze efekty katalityczne. Ci wszyscy, którzy trafiają na lotnisko, wydają częściowo pieniądze w danym regionie. Pan z budką z lodami sprzeda więcej lodów.
W Rzeszowie tak się dzieje?
Michał Tabisz: Na debacie usłyszałem, że Łomża inaczej postrzega sprawę lotniska regionalnego. Przypominam sobie delegację biznesową z Chin, która przyjechała nie do Rzeszowa, ale do Stalowej Woli. I oczywiście podróżowała przez lotnisko w Jasionce, co było to dla nich ułatwieniem, choć beneficjentem była miejscowość oddalona o godzinę drogi. Jeśli myślimy o Łomży, czy o Suwałkach o ich rozwoju, to oni też w naturalny sposób skorzystają. Dla kogoś z Niemiec, z Azji, czy Ameryki, to czy lotnisko jest 10 km od Łomży, czy trochę więcej jest bez znaczenia. Najważniejsze, że znajduje się na tym terenie. Jeśli ono jest na mapie w Warszawie, 200 km i trzy godziny jazdy to robi się problem. Utrzymanie lotniska to niemałe koszty, ale płyną z tego korzyści długofalowe. Przyjeżdżając do Białegostoku, nie sądziłem, że będę aż takim orędownikiem tej idei. To nie jest zadanie wyłącznie dla województwa, ale też dla wszystkich miast. Ale z tym trzeba pojechać do Warszawy, a być może do Brukseli.
Czy tanie linie lotnicze to odpowiedź na potrzeby mieszkańców regionu, którzy muszą tłuc się autobusami rejsowymi na Okęcie, czy do Modlina. Z drugiej strony mamy potrzeby biznesu. Czy da się stworzyć symbiozę jako pomysł na lotnisko regionalne?
Prof. Lech Dzienis: Tutaj zostały wymienione trzy rodzaje lotnisk. Ja oczywiście jestem zwolennikiem tego, by było to lotnisko regionalne, które może pogodzić wszystkie pragnienia i funkcje. W naszym przypadku jest warunkiem koniecznym, by jak największa liczba użytkowników mogła z lotniska korzystać. Jestem technikiem, więc patrzę na ten problem z punktu widzenia kłopotów technicznych. Przez ostatnie 15 lat nie udało nam się znaleźć dobrej lokalizacji.
Czy to możliwe, żeby w tak obszarowo wielkim regionie nie było kilkuset hektarów?
Prof. Lech Dzienis: Wszyscy pamiętają ostatnią lokalizację na terenie chronionym, gdzie obecność dużej liczby ptaków stwarzała konkretne niebezpieczeństwo. Sądzę, że straciliśmy szansę dobrej lokalizacji 15 lat temu, kiedy mówiono o lotnisku na Krywlanach. Rzeszów i Szymany przejęły lotniska istniejące. Najlepiej przejąć coś co już istnieje, ma ustaloną lokalizację, swoich przeciwników i zwolenników, ale pod względem formalnym jest to o wiele prostsze. Nie mam teraz wiedzy, czy lotnisko na Krywlanach mogłoby spełniać warunki regionalnego. Jeśli jest pomysł budowania małego lotniska, to powinniśmy to sprawdzić do końca. Czy będzie je można rozbudować?. Jeśli nie, to będziemy mieć lotnisko lokalne, z którego raz na tydzień, może rzadziej odleci jakiś samolocik. Ale dużego ruchu nie spowodujemy. Dlatego lokalizacja jest tak ważna. Myśmy przez te lata ten problem zagmatwali. Rozwiązanie zawsze jest, ale musi być w tym myśl przewodnia. W referendum należy powiedzieć tak dla lotniska w sensie pewnej idei, którą trzeba w końcu zrealizować. Sądzę, że dla władz wojewódzkich i miejskich będzie to sygnałem, że mają pójść w tym kierunku. Ale czy czegoś znowu, mówiąc kolokwialnie, nie spieprzą, tego nie wiem.
Sebastian Gościniarek: Będąc z zewnątrz, obserwuję ten projekt trochę z mniejszymi emocjami. Na początku wydawało mi się, że po cholerę im to referendum. Teraz zaczynam sobie zdawać sprawę z tego, że wynik referendum, jeśli będzie na tak, stanie się przyczynkiem do tego, by ci, którzy powinni, odrobili pracę domową. By wymyślili, jak zrobić to, czego sobie ludzie życzą.
Lech Pilecki: My troszkę we mgle chodzimy, mówiąc o małych lotniskach i dużym porcie. Referendum dotyczy wyłącznie lotniska regionalnego. Ono, przy dzisiejszym układzie stosunków politycznych, finansowych i gospodarczych ma szansę powstać za 10-15 może 20 lat. Natomiast te dwa małe lotniska lokalne, czy chcemy, czy nie chcemy, to powstaną. Już się budują i są potrzebne w zupełnie innym celu. Przypomnijmy, że przy tych lotniskach świetnie rozwijają się strefy ekonomiczne, które potrzebują kontaktu ze światem. Chcę też położyć kres mówieniu, że niewielkie lotnisko jest potrzebne tylko jednemu czy drugiemu przedsiębiorcy, by swoim samolocikiem, czy awionetką lecieć w świat. Nie. My potrzebujemy lotniska także do rozwoju turystyki. Co roku 60 tys. osób przyjeżdża do Tykocina. Te osoby przylatują do Warszawy i są transportowane do Tykocina. Nie potrafimy przechwycić tego transportu. Gdyby to był transport Warszawa - Białystok, to oczywiście byśmy też na tym korzystali. Warto też powiedzieć, dlaczego lotnisko w naszym regionie nie powstało. Podlasie od lat jest terenem eksperymentów dla ekoterrorystów. Oni uważają, że jeżeli zwyciężą w Białymstoku, tak było z doliną Rospudy, to wszędzie zwyciężą.
Prof. Lech Dzienis: Jeśli chodzi o sprawy z ochroną środowiska, to chcę dwa grosze wtrącić. Z tą ostatnią wypowiedzią nie zgadzam się. Uważam, że z każdym ruchem ekologicznym można wygrać, ale w sposób profesjonalny. Zarówno Rospuda jak i inne przypadki, gdzie tzw. ekoterroryści wygrywali, był wynikiem nieprofesjonalnego przygotowania urzędników lub decydentów. Gdyby dla Rospudy zrobiono profesjonalny raport oddziaływania na środowisko, nikt by nam tej pierwszej lokalizacji nie zabronił.
W Szymanach też były problemy z Naturą 2000.
Tomasz Kądziołka: Lotnisko jest wybudowane w obszarze Natura 2000. Mamy zarówno ptasią, jak i roślinną część Natury. Ale potrafiliśmy szanować wzajemne racje, potrzeby. To oczywiście nas kosztuje. Są rekompensaty ekologiczne w postaci nowych nasadzeń, utrzymania terenów lęgowych, przeniesienia gniazd. Jednak wszystko da się zrobić, pod warunkiem, że się rozmawia.
Z badań wynika, że Podlaskie jest na ostatnim miejscu pod względem atrakcyjności dla inwestorów zagranicznych. Główny powód - słaba dostępność komunikacyjna. Czy port lotniczy będzie lekarstwem, by opuścić ostatnie miejsce?.
Sergiusz Martyniuk: Kolej, czy lotnictwo muszą nas łączyć ze stolicą. Tam rozchodzą się drogi do całej Europie. Może nie od razu powinniśmy zaczynać od regionalnego portu, ale przede wszystkim od lokalnego. A Suwałki będą leciały i do Warszawy, i do Białegostoku. Samolot dziś nie jest luksusem. Jest to normalne narzędzie. Powietrzna czteroosobowa taksówka jest tańsza niż mercedes. Lecę 250 km/h i w ciągu dwóch godzin jestem na końcu Polski. To dobrze, że mamy tę dyskusję, tylko ta debata powinna być poprzedzona rozmowami fachowców. Ja fachowcem nie jestem. Pojawia się pytanie, gdzie lokalizacja. Ja tego nie wiem. Ale jakby pas miałby być w Topolanach, to być może większy samolot zahaczyłby o Białoruś. To są trudne tematy.
Sebastian Gościniarek: Jest wiele plusów posiadania lotniska. Natomiast obraz ten byłby niepełny, gdybyśmy nie powiedzieli o gigantycznych kosztach. Nie chodzi tylko o wybudowanie portu, ale też o jego utrzymanie, czy rozbudowanie siatki połączeń.
Michał Tabisz: Potwierdzam, to oczywiście kosztuje. Tani przewoźnicy o czym już wspominałem są tani wyłącznie dla pasażerów. Na pewno nie dla portów lotniczych. Ale tak ten biznes się teraz przekształcił i odwrotu nie ma. Jestem realistą i wiem, że model wprowadzony przez linie niskokosztowe, dzieli ryzyko biznesowe na przewoźnika i na tego, który chce, żeby przewoźnik lądował na lotnisku. Trzeba włożyć, żeby wyjąć, natomiast bilans robi się coraz bardziej pozytywny.