Lotnisko regionalne. Pieniędzy na port trzeba szukać wszędzie, gdzie tylko się da
Jakie są szansę, by w województwie podlaskim powstało lotnisko regionalne? O tym dyskutowali uczestnicy pierwszej części naszej debaty.
Ja jako społeczeństwo będę uczestniczył 15 stycznia w referendum. My mieszkańcy gminy Narewka powiedzieliśmy sobie tak. Mamy wybitnego przedstawiciela prezesa PRONAR-u, który na ugorze postawił przedsiębiorstwo. Powinniśmy się zastanowić, czy jest możliwość, by w budowę lotniska włączył się prywatny kapitał. Ale ktoś do tego prywatnego kapitału musi się zwrócić. Myślę tu o politykach – mówił Wojciech Kamer mieszkaniec gminy Narewka, który przysłuchiwał się naszej wielkiej debacie o lotnisku. Ale nie tylko słuchał zaproszonych przez nas gości, ale z powodzeniem zabierał głos. Za każdym razem podkreślał, że jest przedstawicielem społeczeństwa i to tej części, która lotniska chce i widzi szanse na jego budowę.
Jak duże to są szanse? Na to pytanie starali się odpowiedzieć uczestnicy pierwszego panelu dyskusyjnego naszej debaty, którą prowadził Mariusz Rytel z TVP Białystok. Za stołami dyskusyjnymi zasiadło sześciu ekspertów. Byli wśród nich marszałek województwa podlaskiego Jerzy Leszczyński, były marszałek Jarosław Dworzański, Andrzej Parafiniuk z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, Paweł Myszkowski, przedstawiciel komitetu referendalnego, Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny „Skrzydlatej polski” oraz prof. Henryk Wnorowski, ekonomista z UwB.
Trudno o pieniądze
Nie było tu osoby, która jednoznacznie i zdecydowanie powiedziałaby, że w Podlaskiem lotnisko potrzebne nie jest. Za to szanse na jego powstanie oceniane już były różnie, podobnie jak sprawa wielkości i lokalizacji regionalnego portu. Argumentami finansowymi posługiwał się marszałek Jerzy Leszczyński.
Panel I: Jakie są szanse, aby w województwie podlaskim powstało lotnisko regionalne?
– Wszyscy się zgadzamy, że lotnisko regionowi jest potrzebne. Natomiast trudno będzie nam znaleźć środki zewnętrzne na tę inwestycję. Swoimi, na dzień dzisiejszy, lotniska nie wybudujemy. Bardzo trudną kwestią jest też lokalizacja – mówił marszałek Jerzy Leszczyński. Podkreślał, że nie tylko budowa portu jest kosztowna, ale też jego utrzymanie. Posłużył się przy tym analizami, które były robione kilka lat temu. Dotyczyły one m.in. ruchu pasażerskiego. – Jeżeli wzrost gospodarczy utrzymałby się w granicach 3 procent, to dopiero w 2040 roku mielibyśmy ok. 700 tysięcy pasażerów. Do tego czasu trzeba byłoby dokładać do lotniska. Natomiast gdy dziś pytamy środowiska Suwałk czy Łomży, to one nie są zainteresowane lotniskiem regionalnym. Takie są deklaracje prezydentów tych miast. Czy sam Białystok i okolica wystarczy, by lotnisko zafunkcjonowało? – pytał marszałek Jerzy Leszczyński.
– Trzeba pieniędzy szukać wszędzie. Odpowiadam panu marszałkowi ja jako społeczeństwo – włączał się w dyskusję Wojciech Kamer.
Z wypowiedzią marszałka polemizował też Andrzej Parafiniuk z PFRR. Przypominał, że analizy sprzed kilku lat trzeba uaktualniać. Posłużył się tu przykładem Lublina. – Prognozowano, że w 2016 roku lotnisko w Lublinie będzie mieć 180 tysięcy pasażerów. Było ich dwukrotnie więcej – mówił. Podał też przykład Finlandii, której jest honorowym konsulem. To kraj, który ma 7-krotnie mniej obywateli niż Polska, za to aż 14 lotnisk, które potrafią na siebie zarabiać. Dlatego nasz region powinien starać się o pieniądze na lotnisko, najlepiej z zewnątrz. Czeka na to biznes, czeka społeczeństwo. – Dlatego w trakcie referendum musimy pokazać ogromną mobilizację i zainteresowanie tym tematem. Będziemy mogli udowodnić, że wszyscy chcemy lotniska, że zasługujemy na wsparcie z zewnątrz – podkreślał Andrzej Parafiniuk.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Potrzebna jest odwaga
Na Lublin i lotnisko w Świdniku powoływał się też Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny „Skrzydlatej Polski”. – Tam były podobne rozterki. Czy warto, czy nie warto budować lotnisko. I mimo że port obsługuje ok. 400 tysięcy pasażerów, nadal jest deficytowy. Ale spowodował nakręcenie lokalnej gospodarki. Zwiększyły się dochody z podatków. W związku z tym region stać na to, żeby dokładać do lotniska. Takie sprzężenie zwrotne. Dlatego na pytanie, czy w Białymstoku potrzebny jest port lotniczy odpowiadam twierdząco. Tak, jest potrzebny – uzasadniał Grzegorz Sobczak.
Przypomniał, że optymalny czas dojazdu na lotnisko powinien wynosić 1–1,5 godziny. Nie ma szans, by z Białegostoku w takim czasie dojechać do jakiegokolwiek portu. – Pierwsze samoloty z Warszawy odlatują o godz. 6 rano, a pierwszy pociąg z Białegostoku dojeżdża na lotnisko o godz. 9 – cytował mail naszego Czytelnika redaktor Mariusz Rytel.
– Lotnisko w regionie z całą pewnością poprawia jakość życia i to we wszystkich aspektach. To, że będziemy mieli swoje lotnisko regionalne, nie oznacza, że mieszkaniec Białegostoku, czy Suwałk nie będzie mógł odlecieć z Warszawy. Kolej i droga ekspresowa nie są alternatywą. Jedno drugiego nie wyklucza, raczej podnosi jakość. Jednak trzeba pewnej odwagi. Obawiam się, że kiedy zaczniemy port budować, to krytyków będzie więcej niż jest ich dzisiaj. Ale trudno – mówił prof. Henryk Wnorowski.
– W 2011 roku nikt nie podważał potrzeby budowy lotniska i tego, że w szerszej perspektywie będzie ono opłacalne dla województwa. Tym bardziej teraz nikt nie powinien podważać perspektywy rozwoju ruchu lotniczego. Jest on bardziej dynamiczny niż w 2011 roku – podkreślał Paweł Myszkowski, przedstawiciel komitetu referendalnego, który przez dwa lata walczył w sądzie o przeprowadzenie głosowania. Na debacie zapewniał, że walka o lotnisko nie jest walką z wiatrakami, choć ciągle pojawiają się przeszkody. – A referendum to zasługa komitetu i mieszkańców województwa podlaskiego, którzy podpisali się pod wnioskiem o przeprowadzenie głosowania – przypominał Paweł Myszkowski.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Trudna przeszłość
Była to odpowiedź na decyzje ówczesnych władz województwa na czele z marszałkiem Jarosławem Dworzańskim, które w 2014 roku wykreśliły budowę lotniska z unijnego programu. W czasie debaty pytania o przeszłość też padały. Komu zabrakło determinacji, komu pieniędzy?
– Po moim odejściu z urzędu, marszałek Dworzański nie dopilnował sprawy lotniska – mówił jako przedstawiciel publiczności radny sejmiku z klubu PiS Bogusław Dębski.
– Ja nie uchylam się od odpowiedzialności. Nie żałuję swojej decyzji. Mówienie, że ktoś czegoś nie dopilnował jest nadużyciem – mówił Jarosław Dworzański. I przypomniał historię przygotowań do lotniska. Pieniądze na tę inwestycję były już w 2006 roku. Projekt był sukcesywnie realizowany.
– Gdy GDOŚ uchyliła decyzję RDOŚ w sprawie budowy lotniska pod Tykocinem, zwróciliśmy się do naszego partnera, który opracowywał dokumentację środowiskową, aby ją poprawił. Pertraktacje trwały, a czas był bezlitosny. Kiedy okazało się, że pieniądze tracą na wartości dla tego projektu, musieliśmy podjąć decyzję, by je przeznaczyć na inne cele – wyjaśniał Jarosław Dworzański. Przy okazji zdradził że lokalizacja pod Tykocinem, czyli Saniki podobała mu się najbardziej.
– Niestety, decyzja o podlaskim lotnisku zawsze była decyzją polityczną, a nie gospodarczą. A to wiążę się z tym, że albo unikamy odpowiedzialności od błędu albo walczymy o to, kto osiągnął sukces. Mam wrażenie, że zabrakło nam jedności, żeby walczyć o efekt końcowy. Jest jeszcze szansa, żeby walczyć o tę determinację, ale chyba to już ostatnia szansa. Dobrze, że ta debata się odbyła. Zastanawiałem się ze swoim przyjacielem nad sensem tego referendum. Oczywiście ma sens jako instrument demokracji. Ale szary obywatel i pani Krysia z warzywniaka nie ma pojęcia o tym, czym jest lotnisko ani od strony ekonomicznej ani pasażerskiej. I ona pójdzie na referendum, nie bardzo wiedząc o czym ma decydować. Dobrze, że w ogóle możemy coś dzisiaj przekazać – podkreślał Andrzej Parafiniuk.
W czasie debaty marszałek, odpowiadając na pytanie z sali zapewnił, że władza weźmie pod uwagę wyniki ważnego referendum. Publiczność miała więcej uwag. Pojawiła się nawet propozycja łączenia funkcji lotniskowego terminala. Mogłaby się w nim znajdować np. sala koncertowa.
Zobacz też: