Lotnisko w sądzie. Marszałek odzyskał tylko 109 tys. zł
Konsorcjum, które robiło raport środowiskowy dla budowy lotniska ma zwrócić samorządowi 109 tys. zł. Marszałek żądał 1,8 mln. Według sądu raport faktycznie miał błędy, ale władze województwa też nie są bez winy.
Mam wrażenie, że ówczesny zarząd województwa nie chciał tak naprawdę budować lotniska. Szukał więc kozła ofiarnego, na którego mógłby zwalić winę za to, że port lotniczy nie powstanie. I tym kozłem byliśmy my – mówił zaraz po ogłoszeniu wyroku Grzegorz Chocian, prezes firmy Ekoton.
Wczoraj sąd apelacyjny rozstrzygnął prawomocnie pięcioletni spór między urzędem marszałkowskim a konsorcjum Arup i Ekoton. Firmy te w 2010 roku wykonały raport środowiskowy, który zdaniem Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska miał mnóstwo błędów.
Urząd marszałkowski domagał się od autorów raportu poprawienia dokumentu na własny koszt. Na to przedstawiciele konsorcjum nie zgodzili się. Władze województwa wytoczyły więc wykonawcy proces cywilny. Domagały się w nim zwrotu 1,8 mln zł wypłaconych konsorcjum. Sąd pierwszej instancji w ubiegłym roku oddalił pozew. Wczoraj sąd apelacyjny zmienił tamten wyrok i orzekł zwrot jedynie 109 tys. Skąd taka rozbieżność?
Oprócz raportu, konsorcjum przygotowało bowiem szereg innych dokumentów, m.in. analizę środowiskową, projekt wniosku potrzebnego do wydania decyzji środowiskowej i wniosek o dofinansowanie unijne. Sąd stwierdził, że do tych dokumentów ani urząd marszałkowski, ani GDOŚ nie mieli zastrzeżeń. A analizy, jak stwierdził sąd, GDOŚ nawet nie brał pod uwagę.
Stąd też nie można karać konsorcjum za niewłaściwe wykonanie wszystkich dokumentów, a jedynie za raport. A za niego samorząd województwa zapłacił ponad 219 tys. zł. Sąd nakazał więc konsorcjum oddanie połowy tej kwoty.
W uzasadnieniu wyroku jest mowa o winie obu stron. Bo, jak twierdzą przedstawiciele konsorcjum, z ich strony była dobra wola do poprawienia raportu.
Sąd stwierdził, że w styczniu 2011 roku przedstawiciele obu firm spotkali się z władzami województwa. Ustalono, że trzeba wyjść z impasu i raport poprawić. Tym bardziej że podczas spotkania firmy przyznały, że zrobiły w raporcie błędy. Natomiast urząd marszałkowski obiecał dołożyć wszelkich starań, by konsorcjum miało możliwość pracy nad poprawkami.
Samorząd nie przekazał jednak firmom tzw. procedur lotniczych. Tylko posiadając te dokumenty konsorcjum mogło poprawić raport.
– Staraliśmy się pomóc w wykonaniu raportu, a przynajmniej nie utrudniać jego poprawiania – mówił tuż po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik urzędu marszałkowskiego Jacek Klimowicz.
Według niego wyrok jest sprawiedliwy.
– Chociaż trudno mówić, że jest dla nas satysfakcjonujący. Ucierpieli mieszkańcy. Gdyby raport był poprawiony, samorząd mógłby wystąpić o decyzję środowiskową, a później starać się o pozwolenie na budowę lotniska – podkreślał Klimowicz.
Cieszył się, że sąd podzielił znaczą część argumentów, które podnosił urząd marszałkowski.– Stwierdził, że umowa została wykonana przez wykonawcę nienależycie i raport stał się przez to bezużyteczny. Mówiliśmy o tym od początku postępowania – tłumaczył Klimowicz.
Natomiast Grzegorz Chocian mówił nam, że w całej sprawie jest mnóstwo niejasności, dziwnego znikania dokumentów itp..
– W aktach sprawy można znaleźć wykonaną przez nas analizę wpływu inwestycji na Naturę 2000. Złożyliśmy ten dokument w urzędzie marszałkowskim. Potem w jakiś dziwny sposób zaginął. Podobnie zresztą jak bardzo pozytywna dla naszego raportu opinia biegłego – opowiadał na sądowym korytarzu Chocian.
Mówił nawet o falandyzacji prawa, której miał się dopuścić GDOŚ.
– Kiedy uchylił decyzję środowiskową dla budowy portu powinien przekazać ją do ponownego rozpoznania do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ustawa mówi wprost: powinien się tym zająć dyrektor regionalny, a nie generalny. Co więcej, w opinii tego ostatniego znajdowały się kardynalne błędy. Za dużo w tej sprawie szycia. Powinny się tym zająć sądy karne – denerwował się Grzegorz Chocian.
Nie potrafił powiedzieć, czy konsorcjum będzie składało kasację.