Cztery mecze z rzędu wygrali w ostatnim czasie w PlusLidze gdańscy siatkarze. Czy po niezbyt imponującej pierwszej części sezonu można już powiedzieć, że wskoczyli na właściwe tory i teraz będzie już tylko lepiej? Niekoniecznie.
Należy bowiem zwrócić uwagę na rywali, których po kolei odprawiali z kwitkiem podopieczni trenera Andrei Anastasiego. Zwycięstwa z AZS-em Częstochowa, BBTS-em Bielsko-Biała, Effectorem Kielce i MKS-em Będzin to żaden wielki wyczyn. Oczywiście gdańszczan pochwalić należy za to, że nie stracili w tych pojedynkach punktów, ale prawdziwe testy dopiero przed nimi. Najbliższe mecze pokażą, na co tak naprawdę stać ekipę znad morza w tych rozgrywkach.
Kolejnym rywalem gdańszczan w PlusLidze będzie Asseco Resovia Rzeszów. Pojedynek ten zaplanowano na niedzielę, 22 stycznia w Ergo Arenie. W kolejnym tygodniu, w sobotę, 28 stycznia, Lotos Trefl zagra natomiast na wyjeździe z aktualnym mistrzem Polski, Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Potem podopiecznych trenera Anastasiego czeka teoretycznie łatwiejszy pojedynek, z beniaminkiem Espadonem w Szczecinie (6 stycznia), a następnie kolejna, szalenie trudna batalia - z PGE Skrą Bełchatów (11 stycznia w Ergo Arenie).
Czy gdańscy siatkarze mają szanse urwać punkty głównym faworytom do medalu? W pierwszej części sezonu ta sztuka im się nie udała. Z Zaksą i Asseco Resovią ugrali zaledwie seta. W Bełchatowie byli natomiast bezradni. Teraz presja będzie jeszcze większa. Jeśli bowiem Lotos Trefl przegra każdy mecz z rywalami z czołówki, ze strefą medalową będzie mógł w zasadzie definitywnie się pożegnać. Gdańszczanie grać będą zatem wkrótce o życie.
Nie wiem, czy ten zespół stać na czołówkę. Ale żeby nie było tak negatywnie, to trzeba też powiedzieć, że Lotos Trefl nadal jest groźny i to dla każdego, bo jego potencjał, zwłaszcza ofensywny, wciąż jest duży, a może nawet potężny. Siła i zasięg w tej drużynie tkwią na pewno, ale w siatkówce to nie wszystko
- mówi nam Wojciech Drzyzga, były reprezentant Polski, a obecnie ekspert Polsatu Sport.