Wystarczyło kilka godzin, by w Tarnowie padł blady strach na amatorów seksu z nieletnimi. Zboczeńców tropi Krzysztof Dymkowski i razem z policją zastawia na nich pomysłowe zasadzki.
Niedziela była upalna. Dochodziła godz. 18, kiedy na duży parking przez domem handlowym przy ul. Kościuszki w Tarnowie podjechał bordowy fiat cinquecento. Za kierownicą siedział młody, wysoki blondyn w podkoszulku i krótkich spodenkach. Właśnie tutaj umówił się na seks z nastolatką, którą zaczepił w internecie.
Nie miał jednak pojęcia, że dziewczyną była pozorantka, a cała akcja została zaimprowizowana przez znanego w całej Polsce łowcę pedofilów, w uzgodnieniu z policją.
- Krótko przed spotkaniem na moją komórkę przysłał SMS-a, w którym dokładnie sprecyzował swoje seksualne oczekiwania - opowiada Krzysztof Dymkowski, który na ostatnim etapie podszywał się pod 14-latkę. „Usługa” miała kosztować 400 złotych.
Kiedy łowca, w asyście nieumundurowanych policjantów, podjechał w umówione miejsce, 28-latek już czekał i rozglądał się za dziewczynką. - Dałem znak pozorantce, żeby podeszła do niego. Szybko ją rozpoznał, bo wcześniej otrzymał jej zdjęcie - opowiada.
Dziewczyna, której założono podsłuch, miała za zadanie pomóc w zidentyfikowaniu zboczeńca. Policjanci musieli mieć pewność, że ten konkretny mężczyzna umawiał się na seks z dzieckiem.
- Chodź, kupimy sobie pizzę - zagaiła.
- Nie, nie ma czasu, wsiadaj - uciął krótko mężczyzna.
- To chociaż frytki - nie ustępowała. Nagle na parking wjechał nieoznakowany wóz policyjny. Zaskoczony pedofil zatrzasnął drzwi i ruszył z piskiem opon. Kilkadziesiąt metrów dalej został zatrzymany, wyciągnięty z samochodu i skuty kajdankami.
Dzięki anonimowej tarnowiance akcja policji i łowcy pedofilów przyniosła efekty
- Panowie, co jest, co jest? - powtarzał oszołomiony. Wtedy, jak spod ziemi, wyrósł obok niego Krzysztof Dymkowski.
- Facet, umawiałeś się z dzieckiem na seks. Trafiłeś na łowcę pedofilów - wycedził mu prosto w twarz.
Akcji z bezpiecznej odległości przyglądała się młoda kobieta. To właśnie dzięki niej łowca pedofilów z Wrocławia wybrał się „polowanie” do Tarnowa.
- Po obejrzeniu mojego programu w telewizji z ciekawości weszła na portal z ogłoszeniami towarzyskim. Zbladła jak zobaczyła ich treść - opowiada Dymkowski. Tarnowianka postanowiła nawiązać rozmowy z trzema mężczyznami, a potem skontaktowała się z łowcą i wszystko mu dokładnie zrelacjonowała . Dymkowski instruował, jak powinna rozmawiać ze zboczeńcami, a kiedy zrobiło się niebezpiecznie, sam przejął inicjatywę. Na bieżąco informował o wszystkim tarnowską policję.
Inna zasadzka również odbyła się w tym samym miejscu. 39-letni amator seksu oralnego z dziewczynką był ostrożniejszy. Dymkowski z policjantami przez ponad półtorej godziny tkwili w samochodach.
Już wydawało się, że nic z tego nie będzie, kiedy odezwała się intuicja łowcy pedofilów.
- Jestem wzrokowcem i zwróciłem uwagę że od jakichś 40 minut kręcił się tam jeden typ i od czasu do czasu obserwuje naszą pozorantkę. Powiedziałem policjantom, że to on i nie myliłem się - relacjonuje.
Dziewczynie, która pod peruką miała ukrytą słuchawkę powiedział, żeby machnęła ręką w kierunku podejrzanego.
- Kiedy do ciebie podejdzie, zapytaj go: „czy to ty się ze mną umawiałeś?” - instruował Dymkowski przez mikrofon. Pozorantka dokładnie wypełniła instrukcje. - Ile ja mam czekać? - dodała jeszcze z udawaną pretensją.
- Tak, tak. Chodźmy i szybko zróbmy to - usłyszała.
To wystarczyło, by podsłuchujący z bezpiecznej odległości dialog policjanci mogli wkroczyć do akcji i momentalnie zatrzymać osobnika.
Trzecim pedofilem okazał się 25-latek. Na seks analny umówiony z nastolatką przyjechał białym fordem przed restaurację McDonalds.
Cała trójka usłyszała zarzut składania propozycji obcowania płciowego osobie w wieku poniżej 15 lat.
- Podczas przesłuchań przyznali się do wszystkiego. Został wobec nich zastosowany dozór policji - mówi Marcin Stępień, Prokurator Rejonowy w Tarnowie. Podejrzanym grozi kara 2 lat pozbawienia wolności.
- Każde dziecko jest święte. Jeśli widzicie podejrzane ogłoszenie, nie bójcie się zgłaszać tego na policję, albo bezpośrednio do mnie, przez facebooka - apeluje Dymkowski.