Łowcy huraganów. Gdy miliony uciekały przed Irmą, garstka marzyła o spotkaniu z potworem
Nie boją się potężnych podmuchów huraganu, ani silnych turbulencji, gdy ich samolot wlatuje w centrum żywiołu. To „łowcy huraganów”, którzy zbierają dane o groźnym zjawisku, by chronić potem ludzi przed śmiercią.
Wokół kompletnie ciemno, ogłuszający huk piorunów, wycie potężnych podmuchów wiatru i silne turbulencje miotające turbośmigłowcem, wlatującym w samo jądro huraganu Irma, najsilniejszego, jaki kiedykolwiek narodził się na Atlantyku i który nękał m.in. Karaiby i amerykańską Florydę.
Za sterami czterosilnikowego WC-130J pułkownik Jim Hitterman, który w minionych 22 latach odbył pół setki takich niebezpiecznych lotów. Jak sam wspomina, każdy huragan jest inny, ale spotkanie z nimi ma wspólną cechę. - Przypomina to jazdę samochodem w myjni, kiedy po dachu auta skacze stado goryli - mówi Hitterman i dodaje, że czasami tak trzęsie samolotem, że nie jest w stanie odczytać wskazań instrumentów pokładowych.
Trzeba mieć stalowe nerwy i nie lada umiejętności do takiej roboty. Hitterman spełnia te wszystkie warunki, a po tej misji. 49-latek zasiada za sterami cywilnych samolotów pasażerskich linii Delta. Praca jego i jego współpracowników jest wprost nieoceniona dla śledzenia huraganów. Nie załatwią bowiem sprawy satelitarne zdjęcia, ani najlepsze nawet radary.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień