Wraca sprawa rywalizacji lubuskich stolic o siedziby urzędów
Jak bumerang wraca sprawa rywalizacji dwóch lubuskich stolic o siedziby urzędów. W środę radni sejmiku województwa przyjęli stanowisko w sprawie prób ich przenoszenia. W dokumencie wyrażono sprzeciw wobec takich praktyk. Za opowiedziało się 19 radnych, trzech było przeciw, a ośmiu wstrzymało się od głosu.
Przypomnijmy, że w lutym rozgorzał spór o siedzibę Izby Administracji Skarbowej, która miała zostać przeniesiona z Zielonej Góry do Gorzowa. – To po-gwałcenie umowy o podziale urzędów między dwie stolice regionu, zawartej w Paradyżu – grzmieli zielonogórscy politycy. Ostatecznie wycofano się z tego pomysłu. Ale rozbudziło to dawne animozje pomiędzy Zieloną Górą a Gorzowem i wzbudziło nieufność. Tym bardziej, że w kolejce do likwidacji czeka NFZ. Pieniądze ma dzielić teraz wojewoda, więc w Zielonej Górze pracownicy martwią się, że pójdą na bruk. „Apelujemy, żeby mocą Pańskiego urzędu uczynił Pan wszystko, aby dziesiątki zielonogórzan nie pozostały bez pracy” – napisali już w marcu pracownicy NFZ w liście do prezydenta Janusza Kubickiego. Do dziś nie ma rozstrzygnięć w tej sprawie...
– Każdego dnia widzimy, jakie są zakusy w sprawie przenoszenia urzędów administracji publicznej. Było stanowisko sejmiku w sprawie Izby Skarbowej, teraz pracownicy lubuskiego oddziału NFZ zwrócili się do Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego i do zarządu województwa o zajęcie stanowiska w sprawie przeniesienia ich oddziału do Gorzowa – mówiła marszałek Elżbieta Anna Polak. – Pamiętajmy, że wśród celów strategicznych województwa, zapisanych w strategii rozwoju, znajduje się zrównoważony rozwój w oparciu o spójność terytorialną regionu.
Liczenie urzędników
Przed środowym głosowaniem część radnych sejmiku sprzeciwiała się podjęciu uchwały. Józef Kruczkowski zaproponował, by najpierw przeprowadzić analizę dotyczącą liczby zatrudnionych urzędników w dwóch miastach: Zielonej Górze i Gorzowie. Inni uważali, że uchwałę należy podjąć.
Jednym z radnych, którzy wstrzymali się od głosu, był Tadeusz Ardelli z PiS-u. – Wstrzymałem się od zajęcia stanowiska, bo dziś nie ma przecież mowy o przenoszeniu jakiegoś urzędu. Nie ma więc potrzeby, by sejmik tym się zajmował – tłumaczy. – Rozumiem wprawdzie zaniepokojenie pracowników NFZ w Zielonej Górze, ale nie ma tu jednak jeszcze żadnych decyzji, a nawet projektów zmian. A my już przyjmujemy stanowisko. Przecież nawet strona gorzowska w sejmiku nie mówi, by przenosić jakieś urzędy na północ województwa.
Za kilka lat inny rząd może chcieć przenieść instytucje z Gorzowa do Zielonej Góry
Z czyjej inicjatywy radni zajęli się w środę sprawą podziału urzędów? – Solidarność podjęła wcześniej taką uchwałę i zwróciła się z prośbą o to samo do radnych. To do Solidarności trafiło pismo od pracowników lubuskiego NFZ, którzy boją się, że ich urząd zostanie przeniesiony z Zielonej Góry do Gorzowa. Na prośbę Macieja Jankowskiego, szefa zielonogórskiej Solidarności, uznałem, że sejmik też powinien wypowiedzieć się w tej sprawie – wyjaśnia Czesław Fiedorowicz, przewodniczący sejmiku. – Pomysł liczenia urzędników w Zielonej Górze i Gorzowie to jakieś kuriozum. Nie takie były cele umowy paradyskiej, która przed laty ustaliła zasady podziału instytucji. Liczy się efektywność działania urzędów, a te dobrze wykonują swoje zadania.
Czy to jest alergia?
Przeciwny przyjmowaniu stanowiska przez sejmik był radny Marek Surmacz z PiS-u. Uważa, że samorządy są od tego, by realizować wdrażane przez rząd pomysły. I dlatego mówi ostro: – Wara od tego samorządowcom, którzy zainteresowani są dbaniem o własne interesy. Zielona Góra wymaga dekomunizacji, ona wymaga przewietrzenia – podkreśla. Dotychczasowe reakcje polityków na pomysły umiejscowienia niektórych instytucji w Gorzowie nazywa „alergicznymi”. Jego zdaniem obstawanie przy zachowaniu status quo jest bronieniem prywatnych interesów, czyli etatów.
Zupełnie inny pogląd przedstawia Anna Synowiec, radna PO. Gdy głosowano stanowisko sejmiku, podniosła rękę za. – Moje stanowisko jest podyktowane patrzeniem w przyszłość. Za kilka lat może przyjść inny rząd i chcieć przenieść jakieś insty-tucje z Gorzowa do Zielonej Góry. Lepiej więc zachować podział taki, jaki jest teraz – odpowiada.
Z kolei radny Tadeusz Jędrzejczak wstrzymał się od głosu. Dlaczego? – Rządząca partia jest zwolenniczką nie samorządności, a centralizacji. A to stanowisko jest próbą postawienia sejmiku po jednej ze stron – stwierdza i dodaje, że uchwała jest zbyteczna.
To nie sprawa wojewody
Za mało istotne stanowisko sejmiku uważa Jacek Wójcicki, prezydent Gorzowa. – To rząd decyduje o tym, gdzie umieścić daną siedzibę administracji publicznej. Stanowisko sejmiku jest więc polityczne – ocenia.
O komentarz poprosiliśmy też wojewodę Władysława Dajczaka. – Opinia sejmiku dotycząca przenoszenia siedzib administracji wojewódzkiej nie jest tematem, którym zajmuje się wojewoda. Jeśli pojawią się ustawy wprowadzane przez rząd, dotyczące ustrojowych reform w państwie, a będą związane z ustalaniem siedzib administracji, wtedy wojewoda, jako przedstawiciel rządu w Lubuskiem, będzie je realizował – informuje Małgorzata Nowak z biura wojewody.
– Ja tego tematu nie odpuszczę. Będę go drążył, by się dowiedzieć, kto robi wszystko, by skłócić województwo i być może doprowadzić do jego likwidacji – zapowiada Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry. – W ostatnich 12 latach nie było przypadków przenoszenia instytucji z jednej stolicy do drugiej. Szanowano podpisaną przed laty umowę i wydaje się, że wszyscy byli zadowoleni. Teraz to się zmieniło, komuś nie podoba się spokój i zaczął jątrzyć. Tak nie można. Rywalizujmy ze sobą, ale podobnie jak Falubaz ze Stalą – na torze, a nie jak kibole na widowni. Czyli najkrócej – bez zadawania ciosów poniżej pasa.
A szykuje się jeszcze...
Tymczasem przewodniczący Fiedorowicz nie ukrywa, że kolejnym punktem zapalnym w relacjach obu stolic może być już wkrótce nowe prawo wodne i plan powołania instytucji, która przejmie zadania m.in. Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. W kraju ma powstać siedem regionalnych zarządów gospodarki wodnej. – I na przykład Żary mają podlegać centrali poza województwem lubuskim. Nie wiadomo też, gdzie będzie urząd dla reszty naszego regionu – mówi Fiedorowicz.