Lubuskie! Tu się żyje. Królewskie miasto odkrywałam dwa razy. Dlaczego lubię Wschowę?

Czytaj dalej
Fot. Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak

Lubuskie! Tu się żyje. Królewskie miasto odkrywałam dwa razy. Dlaczego lubię Wschowę?

Eliza Gniewek-Juszczak

O tym, że Wschowa była miastem królewskim, dowiedziałam się całkiem niedawno. Kiedy bywałam tutaj jako dziecko, cieszyły mnie zakupy. I nie mogłam się doczekać smaku pyz ze skwarkami!

Kiedy dusząco – słodki zapach wgryzał się w nos, znaczyło, że można już wstać i iść w kierunku wyjścia z pociągu. Stacja Wschowa. Pociąg relacji Głogów – Leszno. Zapach na stacji jeszcze bardziej wyraźny, trudny do opisania, ale do rozpoznania zawsze. Był znajomy, bo w Głogowie przy ul. Rudnowskiej była filia - tak pachniała, lub jak kto woli śmierdziała, cukrownia, która od wielu lat była tutaj największym zakładem.

Ze stacji kolejowej do centrum trzeba było długo iść. Pierwszy przystanek był w domu handlowym niedaleko szkoły muzycznej. Zdawało się, że było tam wszystko potrzebne do domu. A spojrzeniu na młynki do kawy czy żelazka nie towarzyszyła irytacja, bo nie było tutaj kartek z informacją, że jest to towar „na Kartę Górnika”, jak to było w głogowskich sklepach.

Ojciec myszkował wśród towarów, a ja miałam obiecany jakiś ciuch, w którymś ze sklepów bliżej rynku. Pamiętam niebieskie spodnie z płótna, zwężane ku dołowi, z szeroką gumką w biodrach, które nosiłam potem z dumą.

Przy którejś z głównych, długich, prostych ulic był bar. W środku lada i kontuar były z ciemnego drewna. Tam jedliśmy i odpoczywaliśmy po zakupach. Podawali pyszne pyzy ze skwarkami. Tato jadł flaczki.

To we Wschowie król Kazimierz Wielki żenił się z Jadwigą Żagańską

Do Wschowy wróciłam ponad trzydzieści lat później. Nie wiem gdzie był ten bar. Nie zdążyłam sprawdzić, czy rzeczywiście były tam najlepsze flaczki. Ale dzisiaj wiem, gdzie kupić bułki z piekarni Dom Chleba Hanny Schornik ze Sławy. Wiem, że najlepsza pizza to Maniana od Łukasza Pytla z ul. Orzechowej. A na kebab idę do City Kebab przy Niepodległości lub do Imbissu przy Cichej, to boczna uliczka niedaleko tego miejsca.

Dom handlowy stoi, ale nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś na małej dziewczynce. Za to od paru lat nową, lepszą historię ma Zamek Królewski. To we Wschowie król Kazimierz Wielki żenił się z Jadwigą Żagańską. Kto szuka tajemnic miasta może pójść do Muzeum Ziemi Wschowskiej, które ma dwie siedziby: przy pl. Farnym i w kamieniczkach przy pl. Zamkowym.

Moje ulubione sklepy, do których wchodzę zwłaszcza dla zapachów, to ten z mnóstwem czekoladek układanych w piramidy, przy ul. Bohaterów Westerplatte, i ten z obrusami, niedaleko ratusza, przy ul. Kościelnej, w którym znalazłam ściereczki kuchenne z malowanymi kogutami.

Po długiej nieobecności znów ma jeździć pociąg relacji Głogów – Leszno. Ale tuż przed stacją kolejową nikt już nie zobaczy kłębów pary wydobywającej się z różnej wielkości kominów cukrowni. Miała ponad sto lat. Niewiele zostało z jej budynków. Działa tutaj inny zakład, nie ma też jej filii w Głogowie.

Eliza Gniewek-Juszczak

To, jak się zmienia Nowa Sól w ostatnich latach stało się przyczyną wielu tematów artykułów dotyczących tego miasta. Co tutaj się buduje? Co to będzie? Kiedy zostanie otwarte? To pytania, na które odpowiedzi Czytelnicy lubią dostawać odpowiedź. I właśnie takich spraw dotyczą publikacje z Nowej Soli i okolicy. Ale nie tylko. 



Ukryte głęboko


Sporo frajdy sprawia mieszkańcom miasta, tym obecnym i byłym, odkurzanie wspomnień. Co tutaj było? Kto pamięta czerwoną budkę? Kto pracował w Odrze, a kto w Dozamecie? Oglądanie biało-czarnych zdjęć z miasta, którego już nie ma, wywołuje czasem łzy wzruszenia, a czasem żal, bo na starych fotografiach są osoby, które Czytelnicy osobiście znali, a którzy już odeszli.  



 


 Zdjęcia na każdy czas


Zainteresowaniem cieszą się też zdjęcia od naszych Czytelników ze współczesnej Nowej Soli. Z drona miasto fotografuje Jarosław Werwicki/Fota z drona. Obrazy przyrody uwiecznia Łukasz Wojtasik. Ptaki z okolic fotografuje Przemysław Pulka. Pasjonatów, prawdziwych artystów w swoich dziedzinach, w mieście nie brakuje.   



Potrzebne akcje


Pięknie jest, kiedy uda się nagłośnić akcję pomocy, aby potrzebujący otrzymali wsparcie. Wzrusza chwila, kiedy kot czy bezdomny pies odnajdują swój nowy dom.   



I czasem się spieramy, czasem widzimy te same sprawy zupełnie inaczej, a wtedy powstają kolejne artykuły, które docierają do kolejnych Czytelników. I o to w tym wszystkim chodzi, żeby było ciekawie, intersująco i na bieżąco. 


Czasem deszcz łez


Są tematy, które, przy ich tworzeniu, ściskają za serce i nie dają przestać o sobie myśleć.


 



A na koniec kilka słów u mnie. Skończyłam filologię polską w Zielonej Górze i dziennikarstwo w Poznaniu.


Obserwuję życie wokół mnie. Czytam książki, oglądam kryminały, coś upiekę albo ugotuję. Co w praktyce oznacza włączonego w weekendy laptopa w kuchni z elektronicznym dostępem do biblioteki i platformy streamingowej oraz zapachu - czasem ciasta, czasem spalenizny. W Gazecie Lubuskiej pracuję od 2016 r.


Chętnie napiszę o Twojej sprawie, wydarzeniu, które organizujesz lub sukcesie, którym chcesz się pochwalić.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.