Ludzie mówią, że nie tak to miało być z tym kozielskim portem
Mieszkańcy przez wiele lat żyli nadzieją, że kozielskie nabrzeża znów będą tętnić życiem. Ale teraz, gdy ruszają faktyczne prace, a na stole leżą miliony złotych, bardziej boją się inwestycji, niż jej kibicują.
O dawnej świetności tego miejsca świadczą tutejsze kamienice, jedne z najpiękniejszych na Opolszczyźnie. Modernistyczny budynek przy ulicy Żeglarskiej 11 został tak zbudowany, by kojarzyć się z daleka z dziobem potężnego statku. Wrażenie robi również majestatyczna sąsiednia kamienica przy ulicy Portowej gdzie przed wojną mieścił się wiecznie tłoczny Eckert Hotel.
Kamienice te, choć świadczą o dawnym bogactwie, od wielu lat są bardzo zaniedbane, podobnie jak całe osiedle Koźle-Port. Portowa infrastruktura praktycznie już nie istnieje. Budynek kapitanatu to kompletna ruina. - Kiedy pierwszy raz to zobaczyliśmy, wszystko robiło wrażenie jakby dopiero skończyła się tu wojna - podkreśla Jarosław Zemło, prezes spółki Kędzierzyn-Koźle Terminale, która chce tu robić interesy. - Mamy w planach przywrócić temu miejscu dawne znaczenie.
Problem w tym, że sprzeciwia się temu wielu mieszkańców, szczególnie osiedla Kłodnica, które bezpośrednio sąsiaduje z portem. Kłodnica to dziś cicha i spokojna część miasta, która przez lata zatraciła swój przemysłowy i częściowo rolniczy charakter, stając się atrakcyjnym miejscem dla ludzi marzących o domu jednorodzinnym i powszechnym spokoju.
Aura tajemniczości
- Tymczasem codziennie ma tędy przejeżdżać kilkaset samochodów ciężarowych, bo w rzeczywistości port ma stać się magazynem paliw, do którego będą one przywożone koleją, a wywożone samochodami. To nie chodzi o żadną żeglugę - mówi pani Jadwiga, mieszkanka Kłodnicy, która jako jedna z ponad setki osób zaangażowała się akcję protestacyjną przeciwko działanim inwestora.
Obawy mieszkańców wzbudza także aura tajemniczości, jaka ma miejsce wokół całej inwestycji. W szczególności fakt, że ludzie dowiedzieli się o sprzedaży portu (należał do miasta) już po fakcie.
- Nikt w praktyce tego z nami nie konsultował. Port sprzedano za 14 milionów złotych. To mniej niż niewielka działka przy obwodnicy, która została przeznaczona pod budowę galerii handlowej - mówią kłodniczanie.
Zdaniem części kędzierzyńsko-kozielskich samorządowców przejęcie portu w Koźlu przez prywatnego inwestora, będzie stanowić zagrożenie dla... bezpieczeństwa państwa.
- Oddanie portu w prywatne ręce, a wiele wskazuje na to, że będzie to obcy kapitał, jest ogromnym błędem i w żadnym wypadku nie można do tego dopuścić -mówi Marek Piasecki, radny powiatowy, członek stowarzyszenia Kukiz’15. - Kędzierzyn-Koźle miał być miastem możliwości mieszkańców i inwestorów. A jest miastem możliwości inwestorów kosztem mieszkańców.
Miasto: niczego nie ukrywamy
Władze Kędzierzyna-Koźla przekonują z kolei, że nie ma mowy o ukrywaniu przed opinią publiczną żadnych niewygodnych faktów. I przygotowało szczegółowe „kalendarium wydarzeń” w którym tłumaczy się ze wszystkich kroków podjętych w sprawie portu.
Rada Miasta Kędzierzyn-Koźle podjęła pierwszą formalną decyzję 29 października 2014 roku. Wyraziła wówczas zgodę na zbycie tak zwanego prawa użytkowania wieczystego i prawa własności nieruchomości w porcie o powierzchni ponad 35 hektarów. W uchwale znalazł się niestety formalny błąd, więc po kilku miesiącach radni wrócili do tego tematu. 30 czerwca 2015 roku skorygowali uchwałę i wyrazili zgodę także na „zbycie prawa użytkowania wieczystego nieruchomości niezabudowanej w obrębie Kłodnicy”. Przed podjęciem tej decyzji, radni zapoznali się z planami zagospodarowania terenu portu podczas osobnej sesji, która odbyła się 15 kwietnia 2015 roku.
Nie wiedzieliśmy nawet o tym, że w praktyce port został już sprzedany - mówią mieszkańcy
Po tych formalnych przygotowaniach, 17 listopada 2015 roku zostało zawartych kilka umów i porozumień pomiędzy miastem, faktycznie dysponującym portem Kędzierzyńsko-Kozielskim Parkiem Przemysłowym Sp. z o.o. (KKPP) a inwestorem - spółką Kędzierzyn-Koźle Terminale Sp. z o.o. (KKT). Chodzi m.in. o umowę dzierżawy terenów wchodzących w skład portu. KKPP zawarło także z KKT przedwstępną umowę sprzedaży, zobowiązującą do zawarcia w przyszłości właściwej umowy. Jest ona powiązana z celem inwestycyjnym i prawem żądania przez inwestora zawarcia przyrzeczonej umowy, czyli sprzedaży nieruchomości portu. Chodziło generalnie o to, żeby zabezpieczyć interesy inwestora. Wykładając określoną kwotę pieniędzy na rozpoczęcie inwestycji miał pewność, że miasto nie wycofa się z planów, albo nie będzie próbowało sprzedać portu komuś innemu.
Miasto zobowiązało się dodatkowo do zbudowania łącznika pomiędzy ul. Elewatorową a ul. Kłodnicką (powinno to nastąpić do czerwca 2018 roku) oraz do doprowadzenia do remontu ul. Kłodnickiej, co ma dojść do skutku w tym roku.
Jak wyjaśnia rzecznik prezydenta Kędzierzyna-Koźla Jarosław Jurkowski, po podpisaniu wyżej wymienionych umów i porozumień, na konto KKPP wpłynęła zaliczka w wysokości ok. 3,6 mln zł, a inwestor zaczął w porcie prace przygotowawcze.
Jak czytamy w szczegółowych wyjaśnieniach gminy Kędzierzyn-Koźle właścicielem spółki Kędzierzyn-Koźle Terminale jest fundusz inwestycyjny funkcjonujący pod ścisłym nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego. Kapitał zakładowy spółki Kędzierzyn-Koźle Terminale wynosił 9,9 mln zł (stan na luty 2017).
„Inwestor zbuduje uniwersalny port rzeczny, przystosowany do obsługi każdego typu towaru: niezależnie czy występowałby w formie płynnej, sypkiej czy też był przewożony w kontenerze” - brzmi oficjalna zapowiedź miasta. Według jego władz port będzie powstawał etapami. Jako pierwszy powstanie terminal służący do obsługi produktów płynnych. Obecnie trwają także prace nad projektem terminala intermodalnego, do obsługi kontenerów. Równolegle powstawał raport środowiskowy dla tego przedsięwzięcia.
Żegluga będzie, tylko jaka?
Z samego raportu wynika, że zdecydowana większość towarów ma być transportowana koleją oraz po drogach publicznych. Żegluga ma mieć charakter marginalny, przynajmniej na początku.
W ramach realizacji zaplanowanych etapów projektu, przeniesiona została już własność części nieruchomości wchodzących w skład portu. Umowa przeniesienia własności nieruchomości portowych, zawiera prawo odkupu nieruchomości jeśli inwestor w ciągu 3 lat od daty zawarcia umowy przyrzeczonej lub 38 miesięcy po uzyskaniu pierwszego pozwolenia na budowę nie zainwestuje w porcie minimum 15 mln zł - co w najlepszy sposób zabezpiecza dalszy rozwój terenów portowych.
- Oznacza to, że jeśli z jakichś powodów inwestor nie będzie wywiązywał się ze swoich obietnic, miasto odzyska działkę i nie będzie stratne na tej transakcji - zapewnia rzecznik prezydenta.
Inwestorów wspiera Rada Kapitanów, tłumacząc, że żegluga będzie się rozwijała, m.in. dlatego że takie są plany rządu. - Port w Koźlu jest podobny do portu w Duisburgu. Tam ruch jest olbrzymi, daje mnóstwo miejsc pracy. Musimy wykorzystać tę szansę - podkreśla kpt. żeglugi śródlądowej Czesław Szarek.
Kto ma rację w tym sporze? Wszystko wskazuje na to, że trzeba po prostu poczekać na to, co będzie się działo po oddaniu do użytku pierwszego terminalu. Informacje Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zdają się potwierdzać obawy mieszkańców, że chodzi bardziej o budowę bazy paliw niż reaktywację portu rzecznego. Z drugiej strony na Odrę i Kanał Gliwicki po pięciu latach wróciły właśnie pierwsze barki z węglem. Na razie na próbę z Gliwic do Wrocławia popłynęły trzy zestawy. Kolejne już niedługo mają się pojawić na wodzie.