Ludzie na wsiach na bociana wołali wojtek. Wojciech Mikołuszko o jednym z nich napisał książkę. I to nie tylko dla dzieci
Bocian jest naszym narodowym ptakiem, drugim po bieliku. Powinniśmy wiedzieć, na jak wiele niebezpieczeństw jest on narażony lecąc do Afryki. O niektórych z nich można przeczytać w książce "Wojtek", którą napisał - pochodzący z Bielska Podlaskiego - Wojciech Mikołuszko.
Napisałeś książkę dla dzieci, która porusza serca dorosłych. „Wojtek“, bo o nim mowa, to książka niezwykła. Pisana dwugłosem - z perspektywy bociana i chłopca. Popłakałam się podczas lektury. Skąd pomysł, by z bociana uczynić bohatera?
- Wojciech Mikołuszko: Kiedy tylko myślałem o stworzeniu fikcji literackiej, pojawiał się pomysł - polecieć. Mam sny o lataniu. Ale nie chciałem polecieć balonem, samolotem czy na paralotni. Chciałem latać jak ptak. A bocian wydał mi się pod trzema względami ciekawym bohaterem. Po pierwsze leci z Polski, tu akurat z podlaskiej wsi, aż za Saharę i jest takim naszym ptakiem wręcz narodowym, drugim po bieliku. Po drugie jest mocno zakorzeniony w naszej kulturze, w mitologii, jest lubianym ptakiem, a jednocześnie takim trochę obywatelem świata. Mocno zakorzeniony w Polsce, ale bez Afryki, Morza Śródziemnego, właściwie nie istnieje. I w końcu, po trzecie, mam z bocianami dobre wspomnienia z dzieciństwa. Rodzice mojej mamy, czyli moi dziadkowie, mieszkali we wsi Grabowiec, 10 kilometrów na zachód od Bielska Podlaskiego. I tam rosła ścięta w połowie topola, na której bocian zbudował gniazdo. I to właśnie gniazdo zapisało się w mojej pamięci. Dlatego w książce też jest gniazdo na złamanej na wpół topoli – prawie tak jak u moich dziadków.
Bocian ma na imię tak samo jak ty...
- Tak, ale to nie dlatego, że chciałem się wypromować (śmiech). Ludowa nazwa bociana to właśnie wojtek – pisane z małej litery. Często w literaturze czy przekazach ludowych pojawia się stwierdzenie: „lecą wojtki“. U moich rodziców na Podlasiu też, kiedy po obejściu chodził bocian, mówiło się: „o patrz, wojtek“. To już troszeczkę dzisiaj zapomniane określenie, ale w niektórych rejonach wciąż żywe. Tak więc punktem wyjścia było to, że Wojtek to ludowa nazwa bociana, chociaż nie przeczę, że książkowy Wojtek ma też kilka moich cech...
Na przykład jakie?
- Moja żona mówi, że bocian Wojtek jest tak samo uparty i zawzięty jak ja. I chyba ma rację…
Twój Wojtek nie tylko lata, ale przede wszystkim dużo chodzi.
- Słuszna uwaga. W ogóle ten mój bohater jest troszeczkę nietypowy. W wyniku różnych uszkodzeń w podróży, niebezpieczeństw, na jakie się natyka, musi chodzić. I są to niebezpieczeństwa, które faktycznie na bociany czyhają. Na przykład w drodze z Europy do Afryki – w rejonie Azji Mniejszej – poluje się na ptaki wędrowne. W Libanie bardzo popularne jest zabijanie bocianów i choć walczy się z tym procederem, to ciągle nieskutecznie.
Czytając tą książkę wydaje się, że całe zło świata spadają na Wojtka.
- To jest zaleta fikcji literackiej, że można w jednym bohaterze zebrać rozmaite historie. W moim książkowym Wojtku kumulują się rozmaite niebezpieczeństwa, na które natykają się bociany białe wędrujące z Polski na południe od Sahary. Z większości wychodzi obronną ręką, ale wielu bocianom tak naprawdę nie udaje się przeżyć.
Wojtek dociera w końcu do magicznej krainy Wyraju. Co to takiego?
- No dociera. Ale okazuje się, że nie jest on taki fajny jak w mitologii Słowian. Według niej bociany odlatywały na zimę do Wyraju. Dawni Słowianie nie podróżowali zbyt daleko, nie wiedzieli, gdzie bociany odlatują na zimę, nie wiedzieli nic o Afryce. I wymyślili sobie, że bociany odlatują właśnie do rzeczonego Wyraju - takiego świata, odpowiednika chrześcijańskiego raju. Tam też udawały się dusze zmarłych ludzi. Teraz wiemy, że wcale nie lecą tam, tylko do Afryki. Bocian Wojtek zimę spędza w Sudanie, ale wiele bocianów leci jeszcze dalej – do Republiki Południowej Afryki aż na sam kraniec kontynentu afrykańskiego. Kiedyś bociany tam miały swój raj, w którym aż roiło się od szarańczy i innych owadów, którymi się żywiły. Teraz i Afryka pustynnieje i też nie jest tam tak dobrze jak za czasów dawnych. Bociany natykają się na wspomniane już niebezpieczeństwa zgotowane przez
człowieka, pokarmu jest mniej, często jest zatruty pestycydami. Nie zawsze udaje im się najeść tak, żeby potem spokojnie wrócić do Europy, a co dopiero na Podlasie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień