Ludzie palą w piecach śmieci. Rakotwórczy dym unosi się nad domami
Praktycznie nikt tego nie kontroluje. Efekt jest taki, że ilość szkodliwych substancji unoszących się w powietrzu w Białymstoku czy w Suwałkach znacznie przekracza normę.
Trujemy i siebie, i innych. Spalając w domowym piecu śmieci, mało kto ma świadomość, że powstający dym zawiera mnóstwo rakotwórczych substancji. - Skutkiem tego trucia są zachorowania na choroby układu oddechowego, serca, czy nowotwory - mówi prof. Mariusz Filipowicz z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Od kilku lat w powietrzu unoszącym się nad Białymstokiem, Łomżą czy Suwałkami pojawia się mnóstwo szkodliwych pyłów oraz benzopirenu. Ten ostatni jest szczególnie rakotwórczy. Specjaliści z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku nie mają wątpliwości, skąd się to bierze - ze spalania w domowych piecach śmieci albo opału o bardzo niskiej jakości. W stolicy regionu normy przekroczone są zarówno w odniesieniu do pyłów, jak i do benzopirenu. W tym ostatnim przypadku dotyczy to także Suwałk.
- Jak tylko zacznie się sezon grzewczy, nad osiedlami zaczynają unosić się opary śmierdzącego dymu - żalą się nasi Czytelnicy.
Twierdzą, że sąsiedzi wrzucają do pieców, co tylko się da, włącznie z plastikowymi opakowaniami.
- To trucie odbywa się w majestacie prawa, bo nikt nie reaguje w takim stopniu, jak powinien - dodają.
Od ścigania tych, co w piecach palą śmieci jest straż miejska. Ta jednak ani w Białymstoku, ani w Łomży, ani w Suwałkach sukcesami w tym względzie nie może się pochwalić.
Polacy nie są świadomi tego, że każdego dnia, szczególnie w sezonie grzewczym, trują powietrze i siebie nawzajem
prof. Mariusz Filipowicz, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie
- W tym sezonie grzewczym mieliśmy kilkanaście zgłoszeń o podejrzanym dymie z kominów domów, ale żadne z nich nie potwierdziło spalania śmieci - mówi Joanna Szerenos z białostockiej straży miejskiej.
Podobną opinię można usłyszeć od łomżyńskich strażników.
- Na spalaniu śmieci niedawno przyłapaliśmy jedno z niepublicznych przedszkoli - mówi natomiast Grzegorz Kosiński, komendant suwalskiej straży miejskiej. - Zapłaciło grzywnę w wysokości 500 złotych.
Suwalscy strażnicy mają w tym względzie największe doświadczenia. Bo mieszkańcy najczęściej proszą ich o interwencję. Sami też przypatrują się temu, co unosi się z kominów.
- Rzadko zdarza się, by ludzie palili śmieci, bo taką mają fanaberię - dodaje Kosiński. - Najczęściej na inny opał ich po prostu nie stać. Robią to więc z biedy. Trudno, żebyśmy takie osoby karali.
Szefowie straży miejskich zachęcają mieszkańców do zgłaszania przypadków palenia w piecach byle czym. W godzinach 6-22 strażnicy mogą wejść do każdego mieszkania i sprawdzić każdy piec.
W żadnym z trzech największych miast regionu nigdy nie było jednak specjalnych akcji, które miałyby zapobiegać paleniu w piecach śmieciami.