Ludzie pracy będą protestować 2 maja
Dzień po Święcie Pracy pracownicy sklepów sieci handlowych będą protestować, chcąc wyższych płac. Zdaniem ekonomistów to żółta kartka dla zarządów. W handlu wciąż są bowiem najniższe wynagrodzenia
We wtorek, dzień do Święcie Pracy, 2 maja pracownicy sklepów sieci Biedronka, ale także w niektórych dyskontach firm Kaufland, Carrefour, Tesco, Auchan, czy Netto, zamierzają pracować... regulaminowo. Będą więc bardziej drobiazgowo, a co za tym idzie - wolniej wykonywali swoją pracę, zamierzają korzystać z 15-minutowej przerwy, która im przysługuje, wtedy kiedy będzie im to pasowało. Będą mieli przy tym specjalne naklejki na swoim uniformach i ulotki, informujące o proteście.
- Będziemy po prostu pracować zgodnie z przepisami prawa i BHP. Do tej pory niektórzy pracownicy bali się iść na przerwę, bo kierownik krzywo spojrzy, albo z obawy, że nie wyrobią się ze swoją pracą - tłumaczy Piotr Adamczak szef związku zawodowego Solidarność w Biedronce. Sam zamierza rozdawać ulotki informacyjne przed jedną z poznańskich Biedronek.
- Jeśli 2 maja dużo osób zdecyduje się zrobić zakupy w marketach może nastąpić paraliż przy obsłudze klientów, zwłaszcza, że sieci wciąż poszukują nowych pracowników. Niektórzy więc pewnie zrezygnują z zakupów np. w Biedronce i wybiorą osiedlowe sklepy. A co za tym idzie, obroty mogą w ten dzień spaść
- komentuje prof. Jan Mikołajczyk z Katedry Handlu i Marketingu Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Skąd w ogóle pomysł by zaprotestować w takiej formie? - Dziś kasjerka wykonuje też pracę magazyniera, sprzątaczki, rozstawia towar po półkach, a pensję odbiera jedną. Są więc wyczerpani psychicznie i fizycznie, ponieważ w miejsce osób, które się zwolniły, nie zatrudniono nikogo nowego. A firma nie robi nic, by przyciągnąć nowe osoby - mówi Piotr Adamczak.
Głównym argumentem są jednak płace.
- Płace, które oferuje firma nie są konkurencyjne w stosunku do innych sieci. Dlatego wnioskujemy od dawna o podniesienie płac do 2 tysięcy złotych podstawy netto dla kasjera, 3 tysiące zł dla zastępcy kierownika i 4 tysiące dla kierownika. Walczymy też, by zwiększyć zatrudnienie w sklepach - dodaje Adamczak.
Spółka Jeronimo Martins Polska, właściciel Biedronki na zarzuty „Solidarności” odpowiada, że w ciągu ostatniego roku trzykrotnie podniosła wynagrodzenia swoim pracownikom. - Te podwyżki nie dotyczyły pracowników na najniższych szczeblach - odpowiada Adamczak.
W Polsce w sektorze handlowym zatrudnionych jest najwięcej, bo 2 miliony osób i to głównie na prostych stanowiskach, typu: sprzedawca, kasjer, magazynier. Według danych GUS w ostatnim kwartale 2016 roku 6 tysięcy osób zrezygnowało z pracy w handlu. Zdaniem ekonomistów wtorkowy protest to żółta kartka dla zarządów wielkopowierzchniowych sklepów.
- To sygnał dla zarządów, że należy coś zmienić. Sytuacja jest taka, że bezrobocie w Poznaniu, Warszawie czy Katowicach jest na poziomie poniżej 3 procent. Czyli tak, jakby go nie było. Łatwo więc znaleźć pracę ludziom z handlu, np. w usługach, gdzie zarobki już są wyższe
- uważa prof. Mikołajczyk. - Zwłaszcza, że pracownicy wiedzą, że firma się rozrasta, obroty się zwiększają, zyski są ogromne a ich płaca nie jest na poziomie średniej krajowej, a minimalnej - dodaje.
Z kolei Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan uważa, że wtorkowy protest to wynik buzujących emocji wśród związkowców.
- Wejście w spór z pracodawcą powinno być poprzedzone dialogiem, gdzie spółka klarownie powinna przedstawić swoje racje. Z raportu Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że nie najgorzej się dzieje w dużych sieciach handlowych, niż małych sklepach. Związki wypaczają rzeczywistość - mówi Jeremi Mordasewicz.