Ludzie przynoszą mydła z odciśniętym kluczem i chcą, by Kocur dorobił nowy
Mieszkają Państwo w bloku? Duża więc szansa, że klucze, którymi otwieracie mieszkanie zrobił Henryk Kocur, którego mała pracownia znajduje się na parterze dworca PKP w Raciborzu. - Zamawiają u mnie klucze wspólnoty mieszkaniowe i zarządcy budynków. Przychodzą co chwilę nowi lokatorzy, jeden albo dwa klucze do drzwi dostają, a ich jest trzech... I co tu zrobić?
Punkt dorabiania kluczy na dworcu PKP jakby na przekór wszystkiemu powstał po powodzi w 1997 roku. Wszystko się z dworca wyniosło, a klucze “przyszły”. Otoczenie nieciekawe, ale przy robocie nie o widoki chodzi, a miejsce rozpoznawalne. Każdy w Raciborzu wie, że na dworcu klucz można dorobić. Tyle, że dziś coraz mniej się dorabia. - Takie czasy - wzrusza ramionami pan Henryk. - Jak zaczynałem, robiło się masę kluczy. Teraz jest mniej roboty. Może ludzie mniej gubią? - uśmiecha się. Wie, że prawda jest inna. Dziś ludzie zamiast dorobić zgubiony klucz, wolą całe drzwi wymienić. - Kupują w markecie drzwi z kompletem trzech kluczy, ale co z tego, jak u nas na rynku ich nie ma. Broń Boże taki model dorabiać. Niby numer na kluczu jest, ale w ogóle go w katalogu nie ma. Drzwi ładne, ale potem z nimi kłopot - dodaje Kocur.
Pół biedy, jak klient przychodzi na dworzec z własnym kluczem i chce dorobić drugi. O, taki klient jest najlepszy! - Jak pan ma klucz to po prostu do maszyny wkłada się oryginał, a z drugiej strony wkłada się surowy klucz i według pierwszego się frezuje. Proste - mówi Kocur. - A jak klucza nie mam? - To gorzej - mówi fachowiec. Tłumaczy, że każdy klucz ma (a raczej powinien mieć, bo te chińskie to niczego nie mają) swój symbol i według tego symbolu robi się nowy klucz. Niestety, coraz więcej kluczy bez symboli... Ale ludzie sobie radzą... - Niektórzy przynoszą mydła z odciśniętymi kluczami i im się wydaje, że z tego da się klucz zrobić - śmieje się Henryk Kocur.
A bywa jeszcze zabawniej. - Zdarza się, że przynoszą na papierze klucz namalowany i bądź tu mądry - mówi już mocno rozbawiony. Po pomoc przychodzi wielu, ale często musi odmawiać.
- Na przykład przychodzą ludzie, bo zatrzasną drzwi do samochodu, a klucze zostały w środku. Proszą, żeby dojść. Ale ja nie będę się włamywał. Niech sobie wezwie taki pomoc drogową. Czy ja wiem, czy to jest jego samochód - mówi Henryk Kocur. Dodaje, że czasem też dzwonią po niego, żeby przyjechał wymienić zamek w drzwiach do mieszkania. - A czy ja wiem, czy to jest właściciel tego mieszkania? Skąd mogę wiedzieć? - pyta mistrz, nie czekając na odpowiedź.
Przyznaje, że czasem zdarzają się pomyłki. - Sporo było ich, gdy się przyuczałem. Trzeba umieć klucz rozpoznać. Teraz najłatwiej idzie się “nadziać” na starych fiatowskich kluczach. Łatwo naciąć się na rowkach - mówi Kocur, pokazując różnice w kluczach do fiata cinquecento i pandy. My żadnej różnicy nie widzimy, on pewnie rozpoznałby je z zamkniętymi oczami. - Człowiek pomyli się i koniec - klucz wejdzie, ale już nie wyjdzie - uśmiecha się.
Kiedyś pracował w ZEW-ie, a teraz dorabia sobie na emeryturze. Ale to nie są raczej duże pieniądze. - Jak jest dobry miesiąc, to i 200 kluczy mogę zrobić. To nie jest tak dużo. Dorobienie zwykłego klucza kosztuje 7 zł, patent zachodni - 10 zł, a piórkowe, sejfowe, czy pionowe są już droższe, ale i więcej z nimi roboty - mówi. - Zdarza się, że po klucz przychodzą jakieś znane osoby? - dopytujemy. - Dobrze sytuowani nie potrzebują takich kluczy - mówi.