Ludzie z żelaza dźwigają tony żelastwa
CrossFit jest kontuzyjny? - Tak. Całkowicie bezpieczny system treningowy stworzyć może jedynie lenia kanapowego - mówi wprost trener Marcin Żalikowski. Ostro. Ale w Chojnicach grupa entuzjastów tego coraz bardziej popularnego sportu i tak rośnie w siłę.
Wyjątkowi zapaleńcy, którzy lubią zmagać się z wyzwaniami sportowymi skupili się przy chojnickim klubie Falanga. I trenują CrossFit. Myli się ten, kto myśli, że to przysłowiowe „karki”, czasem więcej tu kobiet, które dźwigają tony żelastwa, niż panów. A i ci strongmanów nie przypominają.
- Dużo jest pięknych rozkładówek w czasopismach, które dają pogląd na to, jak powinno się wyglądać, jaka jest moda - mówi Wojciech Żalikowski, trener. - Jednak - nie oceniaj książki po okładce - to przysłowie jest bardzo zbliżone do idei CrossFitu, który jako system nie stara się stworzyć ładnych ludzi - wedle kanonu z fashion tv - ale osoby jak najbardziej sprawne i wszechstronne fizycznie. A przede wszystkim - zdrowe! Żartuję, że wygląd zewnętrzny to skutki uboczne treningu CrossFit.
Jeżeli lubisz grilla i piwko, a chcesz dobrze wyglądać i być zdrowym, a do tego nie mieć wyrzutów sumienia - to CrossFit jest dla ciebie. Trener chojnickich grup, a tych jest w klubie kilka, nie ma wątpliwości.
Miło spędzają czas i wylewają pot
Falanga istnieje w Chojnicach od niedawna. A wszystko zaczęło się dwa lata temu.
- Wtedy za namową kilku kolegów, którzy zaczęli trenować CrossFit zacząłem uczęszczać na treningi do Macieja Doktorowicza
- mówi Marcin Synoradzki, właściciel klubu, uczestnik zajęć, a zarazem manager Red Devils FC Chojnice - zespołu grającego w ekstraklasie futsalu. - Odbywały się one wówczas w małym pomieszczeniu pod basenem. Po roku grupa Falangi przeniosła się na salkę w siłowni Fitnex. Trenowaliśmy tam pół roku, ale warunki były niezbyt ciekawe - małe pomieszczenie bez okien, co uniemożliwiało trenowanie większej ilości osób. Zaproponowałem Maćkowi, iż mogę zainwestować pieniądze w stworzenie miejsca, gdzie byśmy mogli wyjść z CrossFitem do ludzi. Zgodził się. Doszedł Wojtek Żalikowski, który już wcześniej pomagał w prowadzeniu treningów. Obaj ukończyli kurs trenerski CrossFit LevelOne i kurs trenera II klasy podnoszenia ciężarów.
Dojrzałem w nowej dyscyplinie duży potencjał i zainwestowałem własne pieniądze. Znaleźliśmy miejsce, urządziliśmy box i tak z trenującego stałem się managerem. Rozpoczynaliśmy od kilkunastu osób, a dotąd przez box przewinęło się ponad 200 - połowa robi to regularnie kilka razy w tygodniu.
Nie tylko on z ekipy „Czerwonych Diabłów” bywa w CrossFitowym boxie.
- Lubię pokonywać słabości - mówi Jakub Mączkowski. - CrossFit poprawia sprawność, wytrzymałość, siłę, mobilność, jest trudny i wyczerpujący, a ja nie lubię chodzić na łatwiznę. Póki co, uczę się go. Poznałem też wielu ludzi, z którymi wylewając pot spędzam miło czas. Cel? Dorównać lepszym.
CrossFit daje to, czego pragną przedstawiciele obu płci! To sprawny człowiek, który poradzi sobie z każdą przeszkodą, podniesie duży ciężar, nie będzie miał problemów z wejściem na 10. piętro czy pod wysoką górę. Spali nadmiar tłuszczu i poprawi kondycję. Stąd w boxie - jest pół na pół pań i panów.
- Masz być sprawny, silny i zdrowy, a my mamy za zadanie doprowadzić do tego w jak najkrótszym czasie - podkreśla Synoradzki.
Patrząc na uśmiechniętych, zaprzyjaźnionych ludzi w kolejnych grupach, które zmieniają się co kilkadziesiąt minut - nie ma wątpliwości, w tym sporcie jest moc. Zaskakujące dla obserwujących ich laików są drobne dziewczyny wywijające sztangami ważącymi niemal tyle co one same. Jak się okazuje - to pozory. Mają charakter. Do ostrego wycisku podczas ćwiczeń, rzecz jasna.
- Może wydaję się delikatna i zgrabna, ale zawsze wybierałam dyscypliny z charakterem - przyznaje Wanesa Kowalczyk, ładna blondynka, co dzień kosmetolog. - Joga, zumba - to nie dla mnie. W CrossFicie zakochałam się już po pierwszym wycisku. Uzależniłam się, bo gdy robię sobie przerwę, nie mogę doczekać się treningu. I od razu chcę rozwiać mit, że blondynki są kruche i słabe. Wystarczy przyjść i popatrzeć na kobiety, które stają się silniejsze z dnia na dzień mimo tego że są małe i drobne. Dźwigają tyle co niejeden facet. Ten sport jest wyjątkowy - daje pozytywną energię, pomaga wyrzeźbić sylwetkę. Trenujący i trenerzy pomagają sobie. Takiej motywacji jak tu raczej nie spotkamy w klubie fitness czy siłowni. Dla mnie sport jest ważny, ćwiczę od dziecka: fitness, taniec, siłownia, teraz chodzę też na Pole Dance. Ale to trening CrossFit jest jednym z najcięższych i to daje mi kopa, bo chcę być coraz lepsza.
Trener wcześniej grał w rugby. Jednak to o CrossFicie mówi, że jest doskonały.
- I dla każdej osoby, która rano wstaje i idzie do pracy - mówi. - Crossfiterzy nie są aroganccy, nie kryli technik i tajników mocy, ale i nie wyśmiewają osób z innym zdaniem o ćwiczeniach. I wspólnie stworzyli system niemal idealny, czerpiący z wszystkich dyscyplin. Wielu pyta czy CrossFit jest kontuzyjny? - Tak. A jazda samochodem może zakończyć się śmiercią. Gdy idziemy chodnikiem, obok jeżdżą auta - to się ich nie boimy, a mogą w nas wjechać. Jeśli przestrzegamy zasad ruchu, to będziemy bezpieczni. Tak samo z CrossFitem: słuchaj trenera a osiągniesz cel. Ale bądźmy realistami. Jeśli ktoś miał wypadek, jest na wózku - może trenować, ale nie naprawimy go - nie jesteśmy bogami.
Tu spalisz bezę i urośniesz w... siłę
Dźwigający ciężary mężczyzna nie wywołuje zdziwienia. A jak panowie reagują na kobiety przerzucające tony żelastwa?
- Różnie - przyznaje Wanesa. - Niektórzy lubią kobiety z charakterem, pasją, inni - wręcz odwrotnie. Ja trenuję dla siebie, by czuć się coraz lepiej w swoim ciele i nie patrzę na to, czy komuś to się podoba czy nie.
A szkoleniowiec zachęca te panie, które się jeszcze wahają, ale chętnie spaliłyby łakocie, które pochłaniają każdego dnia.
- Jeśli chcesz, będzie tak intensywnie, że na jednym spotkaniu spalisz ciastko bezowe. Tylko daj z siebie sto procent! - motywuje Wojciech Żalikowski.