Mariusz Zganiacz nie ukrywa, że w Kielcach spędził najlepszy czas w karierze, choć nie udało mu się awansować z Koroną do europejskich pucharów. Trzykrotnie pokonał na boisku Legię i przeciw temu zespołowi zadebiutował w żółto-czerwonych barwach. Dla każdego piłkarza z polskiej ekstraklasy boje z Legią są wyjątkowe, a „Zgani” wcześniej występował w zespole z Łazienkowskiej. Obecnie gra w GKS Tychy.
Pamiętasz swój debiut w Koronie?
Swój ostatni mecz w Odrze Wodzisław rozegrałem przeciw Koronie na zmrożonej i grząskiej murawie. Już wtedy wiedziałem, że za miesiąc przejdę do Kielc, do klubu, który ma mocnego sponsora i wielkie ambicje. Od razu wskoczyłem na wysokiego konia, czyli na spotkanie Pucharu Polski z Legią. Wszedłem za Arka Bilskiego, a w dogrywce cieszyłem się ze zwycięskiego trafienia Grzesia Piechny, kozaka jakich mało, który powinien mieć w rubryce wykonywany zawód wpisane zdobywca goli. Wygraliśmy 3:0 po dogrywce, odrabiając straty z pierwszej konfrontacji i Korona zbliżyła się do Europy.
Wtedy drogę do pucharów zamknęła wam poniekąd Legia…
Prowadziliśmy w Kielcach z nią 2:0, ale legioniści odrobili. Piotrek Włodarczyk strzelił na 2:2 w ostatniej minucie doliczonego czasu i się trochę podłamaliśmy. W następnej kolejce Korona nie przypominała Korony, a Górnik Łęczna grał z nami w dziadka. Dostaliśmy trójkę
Czego Koronie za twoich czasów zabrakło do awansu do europejskich rozgrywek?
Przede wszystkim szczęścia. Skład mieliśmy na puchary, Legia i Wisła nie lubiły grać w Kielcach. Swój najlepszy mecz z Korony akurat przypadł przeciw Legii, wygraliśmy 3:1, a ja z karnego przypieczętowałem wynik. Uderzyłem w lewy róg, Łukasz Fabiański rzucił się w prawy, nie miał żadnych szans by złapać piłkę. Przygotowywałem „Fabiana” do występów w Arsenalu, gdzie niedługo potem został sprzedany. Razem graliśmy w młodzieżówce i dziś mam z tego tytułu satysfakcję, także ze strzelonej mu bramki. Komplet widzów na trybunach widział nasze zwycięstwo z Legią 3:1, do dziś mam to przed oczyma. Kibiców Korona miała znakomitych, miasto żyło piłką.
Dlaczego zawiedliście fanów przegrywając w 2007 roku finał Pucharu Polski z Dyskobolią w Bełchatowie?
Na trybunach pełno kibiców z Kielc, super atmosfera, a ja dostaję czerwień w 29 minucie, nic nam się na boisku nie układamy i przegrywamy 0:2. To bolało, ale wyszło, że dłuższy czas graliśmy wąskim składem, w Bełchatowie zabrakło pary, wyszło zmęczenie. Mimo tej przegranej wierzyłem, że z Koroną jeszcze zagram w Europie, ale wiadomo jak potoczyły się losy klubu. Gdyby nie afera korupcyjna może Korona miałaby w dorobku tytuł mistrza Polski.
Gdy we wrześniu 2007 roku wygrywałeś z Legią myślałeś, że w Koronie wystąpisz na zapleczu ekstraklasy?
W żadnym wypadku. Wtedy było 1:0, a Jana Muchę pokonał Grzesiu Bonin. Myślałem o mistrzostwie Polski, nie pierwszej lidze, do której nas relegowano. Zostałem w Kielcach, bo chciałem pomóc w powrocie. Lekko nie było, jednak cel został osiągnięty. Żałuję tylko, że Korona nie wróciła na taki poziom, na jakim się znajdowała, lecz trzeba się cieszyć, że pozostaje w elicie.
Jak oceniasz szanse Korony w najbliższym meczu z Legią?
U siebie Korona może sprawić niespodziankę. Po serii porażek kielczanie z nowym trenerem u siebie napsują krwi Legii. Korona już nie raz pokazała, że nie wolno jej pochopnie skreślać, wychodziła z tarapatów. Ja sobie spadku swojej byłej drużyny nie wyobrażam.
Wyniki Legii w Lidze Mistrzów odzwierciedlają poziom naszej ekstraklasy?
Nie powiedziałbym. Legia znalazła się w doborowym gronie w swoim kryzysowym okresie, a przegrane z Borussią Dortmund, Sportingiem Lizbona i Realem Madryt to żaden wstyd. Jacek Magiera jest na dobrej drodze, by wszystko odpowiednio w Legii poukładać. Jako piłkarz słynął z solidności. Gdy Legia grała na Łazienkowskiej z Barceloną dostał czerwoną kartkę, a ja wszedłem na ostatnie 13 minut za Czarka Kucharskiego by zabezpieczyć prawą flankę. Naprzeciwko mnie biegali Xavi Hernandez, Philip Cocu, Patrick Kluivert, Frank de Boer, inne znakomitości. W Legii się nie przebiłem, a miałem za konkurentów Vukovicia, Magierę, Surmę. Trzeba było opuścić Warszawę i znaleźć miejsce, gdzie grałbym regularnie. Legia dała mi upragnione puchary, ale to w Kielcach odczuwałem największą satysfakcję z futbolu.