Łukasz Jurczyszyn: Atak w Berlinie to polityczny cios dla Angeli Merkel [ROZMOWA]
Z dr. Łukaszem Jurczyszynem, analitykiem z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Warszawie.
Jakie konsekwencje dla polityki niemieckiej może mieć poniedziałkowy zamach terrorystyczny w Berlinie?
Te konsekwencje mogą być bardzo szerokie, zarówno stricte polityczne, czyli wyrażające się w stopniu poparcia dla poszczególnych partii politycznych, a co za tym idzie mające wpływ na kampanię wyborczą oraz wyniki przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, ale także szersze, społeczno-polityczne.
Jakie więc będą te szersze?
Zamach w Berlinie jest kolejnym z całej serii, jaka zdarzyła się w tym roku w Niemczech. Mam na myśli kilka zamachów w lipcu w Monachium, październikowy atak siekierą w Hamburgu, na tym tle zamach berliński jest przełomowy z racji liczby ofiar, miejsca i czasu przeprowadzenia. To moment historyczny, jestem przekonany, że będzie się w Niemczech mówiło o czasach sprzed 19 grudnia 2016 r. i po nim.
Co na to służby?
Strategia działania rządu niemieckiego wobec zagrożeń terrorystycznych i ekstremistycznych w dużym stopniu jest oparta na wnioskach wypływających z raportu Urzędu Ochrony Konstytucji z 2015 r. Eksperci niemieckiego kontrwywiadu wśród trzech największych zagrożeń dla bezpieczeństwa wewnętrznego Republiki Federalnej Niemiec wymienili kolejno: skrajną prawicę, skrajną lewicę i fundamentalizm religijny. Fundamentalizm jest dopiero na trzecim miejscu, ale raport wcale nie musi być w błędzie - zamachy ekstremistów religijnych mogą uruchomić falę przemocy także ze strony skrajnych ugrupowań lewicowych i prawicowych.
Czyli niemających większych powiązań z systemem politycznym RFN?
To są siły działające oddolnie. Według raportu, w Niemczech jest około 12 tys. osób działających w organizacjach skrajnie prawicowych. Skala jest tak duża, że można się spodziewać reakcji z ich strony, podobnej do niedawnej strzelaniny w Zurychu wywołanej właśnie przez sympatyka skrajnej prawicy.
A jak to było w przypadku Berlina?
Wszystko, co do tej pory wiadomo na jego temat, wskazuje, że był to motywowany politycznie skrupulatnie zaplanowany atak, zorganizowany podobnie jak wcześniejszy zamach w Nicei. Początkowo wydawało się, że sprawca jest samotnym wilkiem, ale okazało się, że za zamachem stoi grupa osób, z których część udało się zatrzymać lub zneutralizować. W przypadku zamachu berlińskiego może być podobnie.
Co wskazuje na polityczny charakter zamachu?
Miejsce i czas są dobrane od strony politycznej. Zamach w centrum stolicy Niemiec, w okresie przedświątecznym, na terenie bożonarodzeniowego jarmarku, to wszystko jest wybrane bardzo starannie. Takie miejsca będą szczególnie często brane przez terrorystów na celownik.
Czy zamach pogrzebał już wyborcze szanse kanclerz Angeli Merkel?
W lipcu br. pani kanclerz obiecywała nowe metody walki z terroryzmem i radykalizmem. W grudniu doszło do uderzenia terrorystycznego w samo serce Niemiec. W sytuację wkradł się chaos, brak kontroli. To wszystko widzą potencjalni wyborcy.
Na chaosie skorzystają populiści.
To jest politycznie duży cios dla partii głównego nurtu, zwłaszcza dla CDU kierowanej przez Merkel. Najwięcej skorzysta Alternative für Deutschland, w mniejszej skali PEGIDA. Poparcie dla populistów nie będzie co prawda tak duże jak we Francji, a zwłaszcza w Holandii, ale bardzo znaczące i mające wpływ na wynik wyborów.
Co może zrobić Merkel?
Do wyborów zostało jeszcze wiele miesięcy i CDU może zmienić kurs na bardziej sceptyczny wobec społeczeństwa otwartego, co może przekonać część dotychczasowych wyborców.