Łukasz Trałka: Będzie ciekawie, bo każdy ma o co walczyć
Przed rozpoczęciem rundy wiosennej rozmawiamy z Łukaszem Trałką, kapitanem Lecha, 32-letnim defensywnym pomocnikiem i siedmiokrotnym reprezentantem.
Przed pierwszym gwizdkiem rundy rewanżowej w Poznaniu i Wielkopolsce panuje hurraoptymizm. Czy zawodnicy w drużynie też czują taką moc, że wiosną będą góry przenosić?
Może gór nie przeniesiemy, ale zawsze możemy przenieść się w górę tabeli... Czy czuć w zespole hurraoptymizm? Nastawienie jest pozytywne, ale też nie mogę stwierdzić, że dzieje się coś niesamowitego. Szykujemy się do walki o jak najwyższe lokaty, ale też szanujemy rywali i doceniamy ich klasę. Nadzieje na dobre wyniki są jednak na pewno i dobrze byłoby ten optymizm podtrzymać w piątkowym meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.
Kibice chwalą trenera Nenada Bjelicę, ale niektórzy z nich sugerują, by z oceną jego pracy wstrzymać się do końca rozgrywek, bo to będzie jego pierwsza runda po okresie przygotowawczym. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Nigdy nie oceniam trenerów, z którymi miałem okazję pracować. Każdy ma swój warsztat i swój pomysł na ułożenie drużyny. A jeśli chodzi o ogólną ocenę pracy szkoleniowców, to jestem zdania, że można się o nią pokusić dopiero po dwóch latach, czyli po czterech okresach przygotowawczych i przynajmniej dwóch kryzysach, bo takie zawsze się w piłce zdarzają. Inna sprawa, że u nas w lidze mało który trener ma szanse tak długo pracować. Działacze są w gorącej wodzie kąpani i już po miesiącu chcieliby mieć wielki zespół. Na szczęście Lech należy do grona bardziej cierpliwych klubów.
„Legia się osłabiła, Nikolić I Prijković, jak na polskie warunki, to byli koazcy”
Łukasz Trałka,
kapitan Kolejorza
O nowych piłkarzach w Lechu mówi się mniej niż o ich poprzednikach. Może bez nadmiernego rozgłosu łatwiej będzie im wejść do drużyny i zabłysnąć w lidze?
Przyjęcie piłkarza w drużynie zawsze jest takie samo. Nieważne, czy przychodzi zawodnik z nazwiskiem, na dorobku, z kartą na ręku czy po głośnym transferze. Nowy gracz zawsze może liczyć na życzliwość. Co do Mihaia Raduta i Wołodymyra Kostewycza, to myślę, że łatwiej początkowo będzie miał ten drugi, bo jest Ukraińcem, złapał więc szybko kontakt językowy i ma doświadczenia z ligi ukraińskiej, gdzie gra się trochę podobnie jak u nas, czyli dość ostro i mało technicznie. Z kolei Rumun szybko złapał kontuzję i przez to miał ograniczony kontakt z drużyną. Chciał wejść w rozgrywki z przytupem, ale uraz pokrzyżował jego plany. Widziałem go w jednym sparingu i wiem, że jest graczem dobrze wyszkolonym technicznie, nie bojącym się pojedynków „1 na 1”. Trzeba jednak pamiętać, że sparing to nie liga, więc z ostatecznymi wnioskami warto jeszcze poczekać.
Jak Pan ocenia zmiany kadrowe w innych klubach. Kto ma największe szanse na wywalczenie tytułu?
Nie powiem nic odkrywczego. W walce o tytuł oprócz nas będą się liczyć Legia Warszawa, Jagiellonia Białystok i Lechia Gdańsk. Największych osłabień doznała Legia, bo straciła Aleksandara Prijovicia i Nemanję Nikolicia, czyli dwa najważniejsze swoje ogniwa w ataku. Jak na naszą ligę, to byli „kozacy”, więc na pewno nie będzie łatwo ich zastąpić. W pozostałych klubach zmiany nie były wielkie, ale czasami stabilizacja kadrowa wychodzi drużynie na zdrowie. Największy ruch transferowy był w Wiśle Kraków, ale z opcji hiszpańskiej mistrzostwo Polski się nie narodzi, co najwyżej miejsce w ósemce. Liga będzie na pewno bardzo ciekawa, bo każdy w niej będzie o coś walczył - albo o tytuł, albo o ósemkę, albo o utrzymanie.
Czy jest Pan za wprowadzeniem powtórek wideo, o co apeluje coraz więcej osób?
Popieram takie pomysły, bo przez jedną błędną decyzję sędziego klub może stracić trofeum i miliony złotych. Powtórki zdarzeń w polu karnym nikomu nie zaszkodzą. Przedłużą mecz o pięć minut, a zlikwidują przepychanki, posiedzenia komisji i kary dla niepokornych graczy.
Inauguracja może upłynąć pod znakiem siarczystych mrozów. Pewnie niektórzy kibice zostaną w domu?
Trudno przy minusowej temperaturze iść z dzieckiem na mecz. Frekwencja może być gorsza niż zwykle, ale i tak spodziewam się 12-15 tys. osób.