Luksus własnego zdania. Rodzima okupacja
Ciekawe wyniki badań socjologicznych pokazały się ostatnio na stronie King’s College - londyńskiej uczelni, prestiżowej zwłaszcza gdy idzie o nauki polityczne i studia o wojnie.
Porównano w nich poglądy na rząd, Komisję Europejską i uniwersytety w sześciu krajach europejskich, geograficznie ulokowanych w różnych częściach naszego kontynentu. Wśród nich jest także Polska. To, co natychmiast zwraca uwagę Polaka - to absolutne, odbijające wyraźnie od całej reszty, pierwszeństwo Polski, gdy idzie o wszelkiego rodzaju negatywne poglądy na temat własnego rządu, i a rebours - wszelkiego rodzaju poglądy pozytywne na temat Komisji Europejskiej.
Od reszty nie różnimy się tylko w wysokich ocenach własnych naukowców. Co aż zabawne, jedyna grupa naukowców, która budzi naszą polską odrazę (i tu też jesteśmy wyjątkiem w Europie) - to naukowcy współpracujący z rządem. Polski rząd jawi się bowiem w tych badaniach jako twór tak obrzydliwy i zakaźny, że nawet intelektualna praca dla niego przynosi wstyd i upadek prestiżu uczonego.
Rzućmy okiem na kilka szczegółów. 76% Polaków nie uważa za stosowne szanować własnego rządu; 70% traktuje go jako nieuczciwy i niewiarogodny; u 61% polski rząd budzi osobiste negatywne uczucia; 66% uważa się za ignorowanych przez rząd; 74% zakłada, że rząd podaje fałszywe informacje; zaś 66% nie sądzi, aby polski rząd robił w ogóle jakieś dobre rzeczy. W niektórych spośród tych kategorii za Polską na drugim miejscu (ale zawsze z dystansem) podąża Wielka Brytania. Ale są takie kategorie, w których Polska jest samotnym liderem: np. co do „nierobienia w ogóle dobrych rzeczy”, tak o swoim rządzie myśli tylko 31% Norwegów, 35% Niemców, a nawet tylko 44% Włochów, o których przecież potoczna opinia głosi, iż z definicji nie cierpią własnego rządu, niezależnie od tego, jaki by on nie był.
No i wszystko się odwraca, gdy idzie o Komisję Europejską. Aż 49% Polaków przyznaje, iż to Komisja Europejska, a nie polski rząd walczy o bliskie nam wartości, podczas gdy analogiczny odsetek dla Anglików wynosi 27% (co po brexicie zrozumiałe), ale co ciekawe, podobnie mało dla mocno „narodowych” Niemców - tylko 31%.
Gdy idzie o nasz pogląd na rząd, składają się nań dwie, trudne do oddzielenia przyczyny. Raz - to tradycyjna, sarmacka niechęć do władzy i instytucji, której niestety - w wolnej Polsce nie tylko nie udało się wyplenić, ale która nawet zdołała się umocnić. Polski patriotyzm zawsze bazował na silnej więzi narodowej i nie radził sobie z lekceważeniem dla państwa, władzy i ustroju. Ale dwa - przebija z tych badań również daleko idący brak szacunku dla obecnej prawicowej władzy, traktowanej nieco nawet tak, jak traktuje się władzę okupacyjną: brać rozdawane przez nią pieniądze i przywileje, ale nigdy nie kwitować tego ani zaufaniem, ani lojalnością.
Co w tym zaś najciekawsze i najbardziej przewrotne, to fakt, iż Komisja Europejska, która w ciągu ostatnich lat chyba żadnemu krajowi nie zrobiła tyle kłopotów co Polsce, jest traktowana mimo wszystko przez nas jako ta przysłowiowa „koszula bliższa ciału” od rządu, przez nas samych wprawdzie wybieranego, ale traktowanego jako narzucony i obcy. Polska to rzeczywiście zagadkowo odrębny, ba… wyjątkowy w Europie kraj. Czujemy się w nim okupowani przez władzę, którą sami wybieramy. Zaś nasza zbiorowa tęsknota podąża za jakimś rządem paneuropejskim, który w końcu zdjąłby z nas ciężkie jarzmo rodzimej okupacji.