Luksus własnego zdania. Tajny pakt
Tajne pakty między państwami zawierano zawsze. Ale też często przypadkowa „wsypa” treści tajnego paktu wywołuje duży skandal. I tak się właśnie teraz stało w Berlinie.
Poseł Wolfgang Hellmich (rzecznik socjalistów ds. obronnych, a wcześniej przez wiele lat przewodniczący Komisji Obrony w Bundestagu) próbował bronić kanclerza Scholza, atakowanego zawzięcie zarówno przez media, jak i opozycyjną chadecję, za sabotowanie obietnicy dostaw niemieckich transporterów i czołgów dla armii ukraińskiej. Nalega na to od dawna prezydent Zełenski, popiera taki zamiar lider chadecji Friedrich Merz, który obiecał to Ukraińcom w czasie wizyty w Kijowie, a co najważniejsze – zaakceptował to również Bundestag. Co więcej, prezes niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall AG, jeszcze na początku maja zadeklarował, iż jego firma jest w stanie w ciągu trzech tygodni wyposażyć i przygotować do transportu pierwszą setkę pojazdów pancernych Marder, od lat używanych przez niemieckie wojska zmechanizowane. Dostawa setki Marderów mogłaby się zatem rozpocząć już teraz, gdyby nie… No właśnie, wszyscy myśleli dotąd, że jedynym sprawcą blokady decyzji jest strachliwy kanclerz Scholz. Toteż on stał się w ostatnich dniach obiektem nieustannych pytań i krytyk, tak ze strony mediów, jak i opozycyjnej chadecji.
I nagle w ostatnią środę poseł Hellmich, chyba nieświadomie, zdetonował bombę. Broniąc kanclerza oświadczył bowiem, że państwa NATO zawarły tajny pakt, zakazujący przekazywania armii ukraińskiej ciężkiej broni produkowanej w krajach NATO. Na dodatek Hellmich naiwnie wyjaśniał jeszcze zdumionym dziennikarzom, iż: „nie jest to jakaś oficjalna decyzja NATO, bo sojusz w ogóle przecież jako taki nie dostarcza Ukrainie żadnej broni”. To zatem nie Scholz sabotuje uchwałę podjętą przez Bundestag, akceptującą dostawy broni ciężkiej na Ukrainę „bez ograniczeń”, ale trzydzieści państw sojuszniczych, które uzgodniły, że wbrew temu co mówią publicznie, zamierzają jednak prezydenta Zełenskiego wystawić do wiatru. Zbulwersowana chadecka opozycja uznała, iż jeśli to co Hellmich mówi to prawda, to cała sytuacja jest „albo wynikiem skandalicznej niekompetencji i niechlujstwa lewicowego rządu, albo poważnym skandalem, polegającym na oszukiwaniu przez kanclerza zarówno Bundestagu, jak i opinii publicznej”. Tymczasem niemiecka agencja prasowa DPA zdążyła już podać, że udało jej się uzyskać w NATO nieformalne potwierdzenie istnienia tajnego paktu.
Skandal nie dotyczy bynajmniej tylko Niemiec. Trudno natychmiast nie postawić pytania, co na temat owego tajnego paktu wie polski rząd i polski prezydent? Czy Duda, Morawiecki albo Błaszczak wyrazili zgodę na tego rodzaju pakt? Jeśli tak, to byłoby to świadectwo wyjątkowej hipokryzji wobec Ukrainy. Skoro sojusznikowi będącemu w skrajnej potrzebie czegoś się odmawia, to trzeba mu to powiedzieć jasno i wprost, wraz z argumentacją. Przyznam, że bardzo zmartwiłbym się, gdyby się okazało, że Ukraina i jej prezydent jest obiektem skrywanego oszustwa z polskim udziałem. Ale jeszcze bardziej zmartwiłbym się, jeśliby miało się okazać, że Polska nic o tajnym pakcie zawartym w ramach NATO nie wie, gdyż został on zawarty poza naszymi plecami. To by bowiem znaczyło, że to nie tylko Kijów, ale i Warszawa jest obiektem oszukańczej polityki, a władze polskie grają w NATO rolę naiwniaków. Te pytania w żadnym razie nie mogą pozostać bez odpowiedzi.