Ma cel: skończyć szkołę. Potem atakuje Szwecję
Pochodzi z Babimostu i gra w miejscowym Fenomenie. Mimo zaledwie 17 lat Wojtek Malajka trafił do seniorskiej reprezentacji Polski.
Uwielbia sport, jest bardzo aktywnym nastolatkiem i nie narzeka na nudę. Jak wychodzi rano z domu, to wraca wieczorem, do czego musieli przyzwyczaić się jego bliscy. Wcześniej uprawiał także lekką atletykę, badminton oraz piłkę nożną. Z futbolem całkiem się nie rozstał, bo nadal pojawia się na treningach A-klasowego Klonu Babimost, chociaż na prośbę trenera kadry narodowej nie może tam grać. Obecnie najwięcej czasu poświęca unihokejowi, który uprawia także jego starszy brat.
Fenomen zamiast Klonu
- W pewnym momencie musiałem dokonać wyboru pomiędzy piłką a tym, co ćwiczę aktualnie. Będąc z Babimostu, można zrobić karierę właściwie tylko w tym sporcie. Zdaję sobie sprawę, że jest to dyscyplina niszowa, sam muszę inwestować w sprzęt, jednak na razie dla mnie to hobby. Zaczynałem w drugiej klasie szkoły podstawowej, unihokej mnie po prostu kręci. Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, w moim rodzinnym mieście odbywały się różne zawody, także z udziałem seniorów. Podawałem im piłeczki i mi się spodobało (śmiech) - wspominał Malajka.
- Uważam, że obecnie jestem na poziomie juniora, czyli kategorii wiekowej do lat 19. Kiedy niedawno, jako jedyny w historii w tak młodym wieku, dostałem się do kadry seniorów, stwierdziłem, że to dla mnie jeszcze zbyt duży przeskok. Jednak sama gra w reprezentacji stanowi dla mnie spore osiągnięcie. Atmosfera była naprawdę super, starsi koledzy traktowali mnie na równi z sobą. Myślę, że muszę jeszcze popracować nad szybkością i wytrzymałością. Moim idolem jest Fin Mika Kohonen - przyznał Wojtek.
Wojtek Malajka urodził się w 1999 roku. Próbował sił w różnych dyscyplinach. Laureat plebiscytu „GL” w kategorii „Uwaga Talent!”
Swoją teorię odnośnie wyboru dyscypliny ma dziadek Malajki. - To był przypadek. Po drugiej stronie ulicy jest hala. Mamy wspaniałych trenerów i ten unihokej się rozwijał. Młodzież widocznie to wyczuła - przyznał Edward Garlikowski.
- Jego brat, Eryk, który jest bramkarzem, bardzo dobrze rozumie się z Wojtkiem na boisku. Zaczynali razem i są zgrani niczym bliźniacy. Mam z nimi świetny kontakt i łączy nas spora więź. Wiem o nich więcej niż ojciec, matka i babcia. Nie jestem tylko dziadkiem, co daje pieniądze (śmiech) - przekonywał senior.
Uwierzył w siebie
Malajka to laureat naszego plebiscytu w kategorii „Uwaga Talent!”. Do naszej zabawy zgłosiła go wychowawczyni i nauczycielka wychowania fizycznego, która już wcześniej namówiła Wojtka do podjęcia nauki w sulechowskim Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych. Wypełniając ankietę zgłoszeniową, wuefistka nie miała żadnych wątpliwości. - Wiedzieliśmy, że jest to osoba, która ma swoje osiągnięcia i na to zasługuje. Wierzyliśmy, że zajmie jakąś dobrą lokatę - argumentowała Marta Pająk. - Jesteśmy z niego dumni. W plebiscyt zaangażowana była cała szkoła. SMS-y wysyłali nie tylko uczniowie, ale także dyrekcja placówki. Oddawano głosy nawet podczas lekcji informatyki, kiedy można było to jeszcze robić poprzez stronę internetową gazety - przyznała nauczycielka.
Na styczniowej gali lubuskiego sportu i balu „GL” Wojtek pojawił się w towarzystwie brata i mamy. Impreza zrobiła spore wrażenie na członkach jego rodziny. - Podczas głosowania cała nasza familia była bardzo aktywna. To było widać później po rachunkach za telefon (śmiech). Dla mnie znalezienie się na takim wydarzeniu stanowiło spore wyróżnienie. Byłam zachwycona - przyznała mama, Anna Malajka. - Generalnie jestem bardzo dumna z Wojtka. Jak o nim rozmawiam, to się wzruszam i płaczę. Moi synowie mocno wspierają się i trzymają razem - dodała.
Co samemu zainteresowanemu dał udział w plebiscycie? - Nabrałem pewności siebie, przekonania, że jednak jestem dobry w tym sporcie. Gdybym nie był, to pewnie moja wychowawczyni by mnie nie zgłosiła - stwierdził Wojtek. Codziennie śledziłem klasyfikację. Przez ostatnie dwie godziny głosowania było bardzo „gorąco” (śmiech) - przekonywał Malajka.
Natłok zajęć. Fach po ojcu
Wojtek jest w pierwszej klasie sulechowskiej szkoły zawodowej i kształci się na budowlańca. To świadomy wybór, bo w tej branży działa jego ojciec. Nauka trwa trzy lata. Oprócz lekcji w placówce, sportowiec musi odbywać praktyki, kilka razy w ciągu tygodnia. Najbliższe otoczenie Malajki podziwia go, że jest w stanie z powodzeniem łączyć tyle zajęć. - Trenuje jakieś osiem godzin w tygodniu, na weekendy ma mecze. W szkole lekcje, dodatkowe zajęcia, później jedzie do siebie ćwiczyć w hali. Chłopak wkłada w to całe serce. Dlatego życzę mu, aby skończył szkołę i wyjechał za granicę kontynuować karierę. Mam nadzieję, że wcześniej mi go nie zabiorą (śmiech) - powiedziała wychowawczyni 17-latka.
Jeżeli ktoś będzie trenował, zaangażuje się, to może osiągnąć to, co sobie zaplanuje
Dziewczyny jednak piszczą
Garlikowski pokazał nam wyróżnienia i nagrody, które przez ostatnie lata otrzymał jego wnuk. Trzeba przyznać, że trochę się tego nazbierało. - Jednak to wszystko przez ciężką pracę. Uważam, że jeżeli ktoś będzie trenował, zaangażuje się, to może osiągnąć to, co sobie zaplanuje - przekonywał Wojtek. Jego dziadek już wcześniej mówił nam, że młodzieniec nie narzeka na brak zainteresowania płci pięknej. - Trochę przesadza... - odniósł się do obserwacji seniora Malajka. Zatem dziewczyny jednak nie piszczą na jego widok, o czym przekonywał dziadek? - pytamy. - No, jak gramy u siebie, to może tak (śmiech) - dodał sportowiec po chwili zastanowienia.
O to, jakim człowiekiem jest Wojtek, pytaliśmy jego wychowawczynię. - Uczy się bardzo dobrze i otrzymuje stypendium zarówno sportowe, jak i naukowe - przyznała M. Pająk. A jako sportowiec? - ,,Wredny”, ale to chyba dobrze. Nie pozwoli, żeby ktoś mu coś zarzucił, ma swoje do powiedzenia. W klasie jest lubiany, a przez to, że ostatnio znalazł się „na fali”, także popularny. Dzięki jego sukcesom inni uczniowie zaczęli bardziej interesować się unihokejem. Chce zdobyć zawód, bo ma świadomość, że sport to nie wszystko - zauważyła wuefistka.
Podbój Skandynawii
Malajka ma sportowe marzenia i plany na przyszłość. Po ukończeniu szkoły chciałby kontynuować karierę w innym kraju. Najchętniej przeniósłby się do Szwecji. Droga do Skandynawii może prowadzić na przykład przez Czechy, skąd swego czasu otrzymał propozycję testów. - Chciałbym się tam przebić, może przez inną, zagraniczną ligę. Niedawno kolega próbował mnie ściągnąć do Szwajcarii. Odmówiłem, bo muszę skończyć szkołę i w razie potrzeby posiadać w ręku fach. Zobaczymy, co będzie, jak zakończę edukację. Na pewnym poziomie z tego sportu można naprawdę godnie żyć. Może mnie ktoś zauważy na mistrzostwach świata? Myślę, że unihokej może stanowić dla mnie życiową drogę. Nie chcę tego zaprzepaścić! - zapowiedział nastolatek.