Maciej K., który paralizatorem raził anarchistów, odchodzi z policji
Policjant Maciej K. w 2013 roku raził paralizatorem anarchistów na wykładzie księdza prof. Bortkiewicza. W piątek, 3,5 roku po zdarzeniu, napisał raport o zwolnienie z policji. Dlaczego zrobił to właśnie teraz?
Poznańska policja prowadziła postępowanie dyscyplinarne wobec Macieja K. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że miało zakończyć się wnioskiem o jego usunięcie z policji.
Komenda zapewnia jednak, że policjant w piątek sam napisał raport o zwolnienie z pracy.
- Raport został przyjęty przez komendanta. Z dniem 10 lipca policjant zostanie zwolniony
- mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Rzecznik nie potwierdził, by postępowanie dyscyplinarne miało zakończyć się wnioskiem o usunięcie policjanta.
- Postępowania trwało, ale teraz, w związku z wnioskiem policjanta oraz wcześniejszym wyrokiem sądu, zostanie umorzone
- mówi Andrzej Borowiak.
Tymczasem jeden z naszych rozmówców zapewnia, że usunięcie Macieja K. było kwestią najbliższych dni. Jego „dobrowolny” raport o zwolnienie miał jedynie uprzedzić ruch przełożonych.
Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach wyszły na jaw skandale z używaniem paralizatora przez innych policjantów. Między innymi w kontekście zgonu Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie. Tuż przed śmiercią wrocławianin był skuty kajdankami i rażony paralizatorem. Policjanci, którzy używali wobec niego przemocy, bardzo długo pozostawali bezkarni. Czy na odejście Macieja K. wpłynęła obecna atmosfera i chęć udowodnienia przez policję, że nie tuszuje niewygodnych spraw?
Maciej K. w poniedziałek nie chciał z nami rozmawiać. Tłumaczył, że nie ma czasu i nie znajdzie choćby pięciu minut na rozmowę. Stwierdził, by dzwonić do niego we wtorek.
Jego kłopoty są związane z wydarzeniami, do których doszło w grudniu 2013 roku. Ksiądz prof. Paweł Bortkiewicz, autor różnych kontrowersyjnych wypowiedzi, wygłosił wówczas wykład na Uniwersytecie Ekonomicznym. Mówił o szkodliwości ideologii gender. Jego wystąpienie zakłócili anarchiści. Jeden z nich, ubrany w sukienkę, zaczął tańczyć na mównicy.
Interweniowała policja, a Maciej K. użył prywatnego paralizatora. Raził nim różne osoby. Później tłumaczył, że była to... prywatna latarka.
Prokuratura w Pile oskarżyła go o przekroczenie uprawień. W marcu tego roku poznański sąd uznał jego winę, ale odstąpił od wymierzenia kary. Sąd widział różne okoliczności łagodzące. Taki wyrok oznaczał, że Maciej K. mógł pozostać w policji.
- Nie złożyliśmy apelacji od tamtego wyroku
- mówi prokurator Magdalena Roman, szefowa pilskiej prokuratury. – Orzeczenie było zgodne z naszym wnioskiem o warunkowe umorzenia sprawy. Zastanawialiśmy się jedynie czy nie apelować w sprawie opisu czynu. Sąd uznał bowiem, że policjant działał tylko na szkodę osób prywatnych. My uważaliśmy, że swoim zachowaniem zaszkodził również policji. Jednak po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku uznaliśmy, że nie złożymy apelacji – dodaje prokurator.
Wyrok uprawomocnił się 28 kwietnia.
Macieja K., podczas procesu, wspierały policyjne związki zawodowe.
- Pokryliśmy koszty jego adwokata oraz sądowe, które musiał zapłacić wskutek uznania jego winy. Przekazaliśmy mu kwotę 15 tys. zł. Uznaliśmy, że zasługuje na wsparcie, bo sprawa dotyczyła przekroczenia uprawnień i nie była ewidentna
- mówi Andrzej Szary, szef związku zawodowego policjantów.
Maciej K., jak przekazał nam rzecznik policji, ma 25 lat służby. Przysługuje mu więc prawo do policyjnej emerytury.