Maciej Maciejewski z biura prognoz: Zacznijmy myśleć o oszczędzaniu wody, zamiast zastanawiać czy nasz ogród i trawnik jest perfekcyjny

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Olga Goździewska-Marszałek

Maciej Maciejewski z biura prognoz: Zacznijmy myśleć o oszczędzaniu wody, zamiast zastanawiać czy nasz ogród i trawnik jest perfekcyjny

Olga Goździewska-Marszałek

Rozmowa z Maciejem Maciejewskim, kierownikiem Białostockiego Biura Prognoz Meteorologicznych.

Majówka przyniosła nam przelotne opady deszczu. To wystarczy, by minął stan zagrożenia pożarem w lasach, a rolnicy na chwilę odetchnęli z ulgą?

Nie wydaje się, by takie ilości opadów mogły zmienić tak poważny stan. Ale każda ilość deszczu w tej chwili jest ważna. Szczególnie, że mamy wiosnę, czas intensywnego rozwoju roślin. Trochę wilgoci z pewnością pomoże rolnikom i załagodzi nieco sytuacje w lasach, czy choćby w Biebrzańskim Parku Narodowym, gdzie zagrożenie pożarem wciąż jest. Przez te deszcze nie poprawi się jednak poziom wody w rzekach. Przypomnę, że prawie wszystkie rzeki w naszym regionie mają niski stany wody i o tej porze rzadko się to zdarza.

Ile potrzebujemy deszczu, by móc mówić o znacznej poprawie sytuacji?

Żeby sytuacja znacząco się poprawiła, deszcze powinny trwać przynajmniej trzydzieści dni, z kilkumilimetrowymi opadami dzień w dzień. Dopiero to pozwoliłoby poprawić poziom wody w rzekach i częściowo zażegnać problemy rolników.

Kwiecień nie był łaskawy i padało tyle, co kot napłakał. Jak pan podsumuje ten miesiąc?

W kwietniu powinno spaść ok. 45 mm deszczu, a obecnie nazbierało się zaledwie kilka przez cały miesiąc. To zdecydowanie poniżej normy. Kwiecień zapisze się pod względem opadów jako bardzo suchy. I stosunkowo ciepły. Nie mieliśmy opadów, za to mieliśmy wiele dni z bezchmurnym niebem i silną operacją słoneczną, co powodowało dodatkowe parowanie z gleby i jednocześnie pogłębiło suszę, którą mamy na naszym obszarze.

Często spotykamy się z pojęciem suszy meteorologicznej. Co to oznacza? Jaki rodzaj suszy możemy zaobserwować w naszym regionie?

Susza meteorologiczna jest wtedy, gdy mamy brak opadów przez 20 dni i dodatkowo niską wilgotność powietrza. Wtedy możemy mówić o tym, że wchodzimy w okres suszy meteorologicznej. Oprócz tego mamy suszę hydrologiczną, kiedy stany wody utrzymują w strefie wody niskiej. Do tego mamy jeszcze suszę glebową, kiedy wierzchnia warstwa gleby ma niską wilgotność, i hydrogeologiczną, kiedy występuje obniżenie poziomu wód gruntowych, głębszych. Wygląda na to, że w tej chwili doświadczamy wszystkich tych rodzajów suszy.

Paradoksalnie powinniśmy modlić się o pochmurne i deszczowe lato, zamiast liczyć na słoneczną pogodę?

Jeśli lato będzie suche i ciepłe, to trudno mi sobie wyobrazić co nas czeka. W wielu miejscach pojawią się niedobory wody. Jeśli chodzi o rolnictwo, to trzeba się liczyć z niższymi plonami. Tam, gdzie studnie są płytkie, mogą wystąpić okresowe braki wody. Problem pojawi się również w rzekach. Proszę pamiętać, że np. elektrownia Ostrołęka, największa w naszym regionie, żeby mogła efektywnie pracować, potrzebuje ogromnych ilości wody do chłodzenia wszystkich urządzeń. I nie przypadkiem ta elektrownia znajduje się nad rzeką Narew. Jeżeli poziom wody będzie tam niski, może się zdarzyć, że będzie trzeba ograniczyć pracę elektrowni. Przy czym zapotrzebowanie na prąd w lecie wcale nie jest mniejsze, bo korzystamy np. z klimatyzacji, gdy lato jest upalne i suche. W przyrodzie wszystko jest ze sobą powiązane. Brak deszczu odbije się na różnych sferach gospodarki, rolnictwa, na naszym codziennym życiu, na zaopatrzeniu ludności w wodę.

Może nam zabraknąć wody pitnej?

Tego bym się nie obawiał, przynajmniej jeśli chodzi o miasta w naszym regionie. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale moim zdaniem wody w miastach nie powinno zabraknąć. Nie korzystamy w dużej części z wód powierzchniowych, tylko z głębszych warstw, gdzie ona jeszcze jest. Problem będą mieć osoby na wsiach, gdzie w studniach może zabraknąć wody.

Od kilku lat borykamy się z suszą. Czy ten rok będzie wyjątkowy? W zimie nie było śniegu…

Zdecydowanie jest wyjątkowy. Był poprzedzony bardzo suchym rokiem, jesień była sucha, a w zimie nie mieliśmy pokrywy śnieżnej w naszym regionie. Co prawda zdarzały się już niemal bezśnieżne zimy, ale przynajmniej były to zimy deszczowe i wilgotne. Na ubiegłoroczne niedobory wody nałożyła się więc tegoroczna sucha zima i wiosna. Mamy do czynienia z kumulacją różnych czynników.

Jakie są prognozy na najbliższe miesiące?

Z dostępnych nam progniz wynika, że nie będzie miesięcy mocno deszczowych. Oczywiście może się tak zdarzyć, że będziemy mieć miesiąc, dwa miesiące mokre i sytuacja zacznie się poprawiać. Co ważne, roczna suma opadów nie zmienia się zbyt mocno, to znaczy, że nie pada tego deszczu mniej niż w poprzednich latach. Ale zmienił się ich charakter. Dominują opady przelotne, związane z w okresie letnim z burzami. W ubiegłych latach mieliśmy dwie potężne ulewy nad Białymstokiem i podczas każdej z nich, spadło ok. 80 m litrów wody w ciągu godziny. Norma miesięczna została wtedy wykonana, tylko że gwałtowny opad błyskawicznie spłynął do kanalizacji, do rzek i dalej odpłynął do morza zamiast zasilić głębsze warstwy wodonośne. W krótkim czasie ziemia nie była w stanie wchłonąć tej wilgoci. I pożytek z nagłych, dużych opadów jest niewielki. Znacznie lepsze są opady długotrwałe, wtedy niemal całość zostanie wchłonięte do ziemi. Ale miast to już często nie dotyczy, bo są zabetonowane.

Sami sobie zrobiliśmy krzywdę, betonując miasta dla wygody.

Zmieniliśmy je po to, by było czysto, ładnie, nowocześnie. Betonujemy każdy skwerek, zamiast zostawić sobie kawałek zieleni, który oczywiście wymaga szczególnej uwagi i wysiłku, ale daje nam korzyści. Betonując wielkie powierzchnie, sami pod sobą kopiemy dół.

Co możemy zrobić, by zadbać o zasoby wody?

Widząc problem, z jakim się zmagamy, powinniśmy podjąć pewne kroki. Wiem, że to może mało eleganckie i wymaga wysiłku, ale we własnym domu możemy wprowadzić zmiany. Przykładowo postawić sobie w zlewie miskę czy wiaderko i myjąc ręce pod kranem, zbierać tę wodę. Później można ją wykorzystać do spłukiwania toalety. Dajmy sobie spokój z podlewaniem ogródków i trawników. Koszeniem ich, by wyglądały jak w Anglii. To nie jest ten klimat! Zacznijmy robić to, co robi nasze miasto. Zakładajmy łąki kwietne, które zużywają mniej wody, i dają też oddech dla pszczół i innych owadów, które potrzebują tych roślin. Zacznijmy myśleć świadomie o oszczędzaniu wody, zamiast zastanawiać się nad tym, czy nasz ogród będzie wyglądał perfekcyjnie. To do niczego dobrego nie prowadzi.

Olga Goździewska-Marszałek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.