Maciej Zakościelny o tym, czy były tarcia na planie filmowym w Rybniku
O pracy przy serialu Diagnoza rozmawiamy z Maciejem Zakościelnym, odtwórcą jednej z głównych ról
Wkrótce premiera serialu „Diagnoza”. To, co widzowie zobaczą we wtorek 5 września o godzinie 21.30 w stacji TVN, pan, rzecz jasna, widział już wcześniej. Jest pan zadowolony z efektu, ze swojej roli?
Jestem zadowolony z projektu. Uważam, że jest to bardzo ciekawa propozycja i mam nadzieję, że przyciągnie przed ekrany stacji TVN widzów, którzy lubią seriale, które są o czymś, o jakiejś ciekawej historii, która ich wciągnie i zaskoczy, zainteresuje.
Nie będzie ten serial „przegadany”? Tam jest strasznie dużo wątków. Jest motyw kryminalny, medycyna, miłość. Nie za dużo tych wszystkich wątków naraz?
Staramy się realizować to tak, by nie było to banalne i przewidujące. Wszystkie wątki zaczął układać reżyser Xawery Żuławski, który słynie z tego, że jest artystą nieidącym na kompromisy. W związku z tym ustawił to tak, żeby powstał serial, który sam chciałby oglądać, a jest wymagającym widzem. Każda historia będzie miała swoje konsekwencje w późniejszych odcinkach. Wszystko będzie się rozwiązywało dosyć filmowo, nietelenowelowo.
Obserwując waszą pracę w Rybniku, odniosłem wrażenie, że są jakieś tarcia. Zawsze aktorzy dyskutują z reżyserem?
Kamera filmowa nie lubi teatralności i dużych gestów, tylko prawdę w oku, w mimice, w twarzy, w wyrazie. I jeżeli ktoś „kłamie”, to kamera to widzi. Praca na planie to proces twórczy, jeśli komuś zależy na roli, ktoś to buduje sumiennie, solidnie, to zawsze będzie bronił tej postaci. Ale jeżeli chodzi o naszą pracę przy „Diagnozie”, to nie ma żadnych problemów, konfliktów w tej drużynie. Proszę zobaczyć, jak wspaniałych aktorów udało się zaangażować do projektu.
Często jest tak, że po zagraniu jakiejś roli aktorowi przykłada się łatkę. Jeśli miałby pan być kojarzony z lekarzem Michałem Wolskim z „Diagnozy”, byłoby to okej?
Mam nadzieję, że widz polubi postać Michała, a łatek i szufladek aktorzy nie lubią, mimo sympatii do postaci.
To będzie wielka miłość? Michał zakocha się do szaleństwa w Annie, którą gra Maja Ostaszewska?
Uważam, że im bardziej widz czegoś chce, tym później powinien to dostać. Nie będzie to związek banalny. Czy będzie to miłość? Myślę, że raczej będzie to interesujące spotkanie ludzi.
Jakby pan miał być dzisiaj w innym miejscu niż Rybnik, to gdzie pan by był?
Obecnie, teraz? W Los Angeles.
Był pan już troszeczkę w Stanach, to była ucieczka? Przed tymi rzeszami fanek, które także w Rybniku podążają za panem krok w krok?
Jeżdżę tam od 2006 roku systematycznie. To, że wyjeżdżam, bierze się stąd, że człowiek lubi po prostu czasem zmieniać środowisko. Tak się akurat wtedy złożyło, że spędziłem trochę czasu w Stanach. Bardzo doceniam takie wyjazdy i chętnie pomieszkałbym trochę w innym kraju czy mieście.
Dlaczego akurat Los Angeles?
Kiedy byłem tam po raz pierwszy, bardzo mi się spodobało. To miasto ma coś w sobie, coś w powietrzu, to nie są budynki, to są ludzie. I myślę, że człowiek jak tam dłużej jest, to wraca z jakimś ładunkiem energii do działania, do tworzenia. To jest takie potrzebne w tym zawodzie. Cenię sobie czas, kiedy mogę powiedzieć „nie gram” i robię to świadomie.
Gdyby miał pan wykonywać któryś z zawodów, które odgrywa pan jako aktor, który by to był? Zostałby pan żołnierzem albo lekarzem?
Tak naprawdę miałem być muzykiem. Lubię środowisko muzyków i sportowców. To są dwie dziedziny, które są bliskie memu sercu. Kibicuję drużynie narodowej, jakakolwiek nie byłaby to dyscyplina i kibicuję naszym muzykom. Ostatnio na przykład MaJLo. To niekomercyjny artysta, którego utwór będzie promował serial „Diagnoza”. Będzie na początku tego serialu.
Nie myślał pan o tym, by pomóc w tworzeniu tej muzycznej czołówki?
Nie, nie, nie jestem kompozytorem. Choć cały czas wierzę, że kiedyś nastąpi ten moment, że będę mógł napisać to, co mi chodzi po głowie od kilku lat.