Komentarz redaktora Tomasza Malety
To najbardziej pechowa inwestycja w Białymstoku. Już nawet w przypadku stadionu było znacznie więcej szczęścia, choć też nie brakowało obaw. Tymczasem przymiarki do hali widowiskowo-sportowej, która miałaby zastąpić tę nieistniejącą od dawna przy Antoniukowskiej, ciągną się niemiłosiernie.
Wystarczy przypomnieć, że najpierw miała ją budować politechnika. Jak spasowała, za inwestycję zabrało się miasto. Tyle że pieniądze wstępnie na nią przeznaczone, przesunięto na stadion. Później zaś Unia już nie chciała łożyć na takie kolosy. Pojawiła się obietnica wsparcia od rządu, ale od razu zrodził się dylemat: z bieżnią czy bez. Teraz okazuje się, że inwestycja będzie miała poślizg. Powód: uwarunkowania melioracyjne.
Warto jednak poczekać, by nie powtórzyła się historia z parkiem technologicznym, gdzie miasto musiało łatać usterki. Przy hali jest okazja, by być mądrym przed szkodą.