Magdalena Bryl - poznanianka, która biegając za dziećmi, wymyśliła nowy rodzaj torebki
Z pobytu w Japonii, w której realizowała projekt interdyscyplinarnej pracy doktorskiej z zakresu nanotechnologii w biomedycynie, Magdalena Bryl przywiozła mnóstwo katalogów modowych. Gdy zajęła się opieką nad swoimi dziećmi, przyszedł jej pomysł na stworzenie torebki, która nie krępowałaby rąk.
Magdalena Bryl z wykształcenia jest farmaceutką. Jednak od samego początku fascynowała ją nie sprzedaż gotowego już leku, ale sam mechanizm jego działania oraz odkrywanie nowych substancji. Praca magisterska z technologii postaci leku w Nancy, we Francji zainspirowała ją, by zrobić doktorat w tej dziedzinie.
Z Poznania do Japonii
Marzenie o pracy naukowej zaczęło się spełniać na Wydziale Fizyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, na którym realizowała czteroletni kontrakt na wykonanie interdyscyplinarnej pracy doktorskiej z zakresu nanotechnologii w biomedycynie. Roczny kontrakt na wykonywanie badań obejmował wyjazd na jeden z uniwersytetów zagranicznych.
- Wybrałam projekt naukowy z kontraktem w Berlinie, który był ciekawy, a Berlin od Poznania jest przecież tak blisko. Jednak los zaprowadził mnie... do Japonii
- opowiada Magdalena Bryl. - Decyzja o wyjeździe nie była łatwa, bo oznaczała roczne rozstanie z mężem. A z Jarkiem znamy się ze szkolnej ławy, jesteśmy pasjonatami i marzycielami, którzy spełniają swoje cele. Zdecydowaliśmy się więc na wyjazd.
Rok tęsknoty spędzony w Japonii był bardzo pracowity. Magda zrobiła tam syntezę nanocząstek magnetycznych, które dzięki swoim unikalnym właściwościom wykazały potencjalne działanie w celowanej terapii leczenia nowotworów.
- Pracowałam w trybie japońskim w tygodniu od rana do nocy, jednak weekendy należały do mnie - opowiada i dodaje: - Było wspaniale, bo robiłam coś, co kocham, czyli odkrywałam i podróżowałam.
Tokio okazało się wyjątkowym miejscem, które niesamowicie wciąga. Pędzi przed siebie, wibruje energią, oszałamia, intryguje.
- Trzynastomilionowa metropolia jest zabetonowana aż po horyzont, przeludniona. Ale miałam okazję poznać najlepszą kuchnię, najciekawszą nowoczesną architekturą i najmodniej ubranych ludzi
- mówi Magda i myśli, że być może właśnie wtedy w jej podświadomości zakiełkowała myśl o tym, by kiedyś zainteresować się modą. Z wyprawy oprócz naukowych konkretów przywiozła też mnóstwo modowych magazynów.
Życie w pędzie
Po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni na świat przyszły dzieci. Magda zajmowała się nimi, a w międzyczasie zakończyła badania i doktorat. Po urlopie macierzyńskim chciała spróbować czegoś nowego. Zrobiła więc studia podyplomowe z badań klinicznych, znalazła pracę - tym razem w korporacji i wtedy zaczęło się życie na pełnych obrotach.
- Nasze dzieciaki miały wtedy dwa i trzy latka. Mieliśmy bardzo angażujące czasowo i emocjonalnie prace, które uwielbialiśmy za energię i codzienne wyzwania, ale z dziećmi byliśmy praktycznie tylko w weekendy. O ich poczynaniach i rozwoju opowiadała nam opiekunka - wspomina Magda. - Po roku życia w tym pędzie coś we mnie pękło i szybko podjęłam decyzję o zajęciu się dziećmi. Chciałam z nimi po prostu być. Odprowadzać i odbierać z przedszkola, chodzić z nimi na place zabaw, bawić się z nimi popołudniami, patrzeć i uczestniczyć w ich życiu, być z nimi podczas ich chorowania. Liczyliśmy się też z tym, że przez pewien czas będziemy mieć mniej, ale więcej.
I tak też się stało. Życie nabrało innego wymiaru. Mama opiekowała się dziećmi i była szczęśliwa. Spacerowanie, a raczej bieganie za urwisami sprawiło, że wpadła na pomysł stworzenia czegoś, co będzie torebką, ale nie będzie krępowało rąk.
- Mąż, znając moje wyczucie estetyki, długo szukał eleganckiej torebki wiązanej w pasie, aby kupić mi ją w prezencie. Jednak nie znalazł idealnej. Uznaliśmy więc, że skoro takiej nie ma, to ją stworzymy
- opowiada Magda.
Pierwsze szkice powstawały późnymi wieczorami, gdy dzieci już spały. Wtedy był czas na myślenie w spokoju i ciszy. Zanim powstała ostateczna forma Waisted, otrzymali od kaletniczki z Poznania kilka prototypów, ale do każdego mieli jakieś zastrzeżenia. Szukali więc idealnego rozwiązania.
- Jestem wegetarianką, skórzanych akcesoriów i odzieży nie kupowałam sobie nigdy. Zatem decyzja była prosta, ponieważ nie kupuję takich rzeczy - na pewno nie będę ich sama produkować. Moje torebki wykonane są więc z niezwykle miękkich w dotyku, a zarazem bardzo trwałych tkanin. Sprawdzamy wszystkie ich parametry i sami testujemy wytrzymałość - wyjaśnia Magda. - Torebki są szyte ręcznie i bardzo nam zależało, aby były Made in Poznań. Nawet eleganckie opakowania, zaprojektowane przez nas od podszewki, powstają w zaprzyjaźnionej poznańskiej firmie.
Pomysł na... haka
Torebki mają prostą formę, a pasek jest zdobny, innowacyjny. Dla Magdy ważne było to, by kobiety mogły go szybko zakładać, regulować długość tak, aby zimą nakładać go na płaszcz, a latem na zwiewną sukienkę. Istotne było także i to, by zapięcie było bezpieczne, aby torebka zawsze bezpiecznie owijała talię.
- Mój mąż wziął do ręki ołówek i zaczął tworzyć projekt. I tak powstał model naszej klamry typu „hook” czyli po prostu haka
- wyjaśnia Magda. - I nigdy nie zapomnę uczucia, gdy po raz pierwszy owinęłam się paskiem wokół talii. To było właśnie to, czego szukaliśmy.
Małżeństwo postanowiło zastrzec pomysł na oryginalny pasek i jest on dziś zarejestrowanym i w pełni opatentowanym wzorem wspólnotowym na terenie Unii Europejskiej.
Do tej pory z poznańskiej pracowni wyszły trzy kolekcje torebek (w wersji mała i duża), a w planach są kolejne: wiosenne i letnie koktajlowe. Inspiracje modowe są wszędzie. Szukanie ich nie sprowadza się już tylko do przeglądania kolorowych magazynów, czy śledzenia wybiegów.
- Zawsze będę pamiętać ten moment, gdy zmęczeni pogonią za celami wymyślonymi przez innych postanowiliśmy stworzyć swój własny i dojść do niego we własnym tempie. Okazało się, że torebki zmieniły nasz styl myślenia. Stworzyliśmy coś, co uwalnia ręce, dosłownie, ale i w przenośni - mówi Magda i dodaje, że nie zapomina o swoim wykształceniu, badaniach klinicznych i karierze. - To już na zawsze będzie w moim życiorysie, nikt mi tego nie odbierze, wystarczą tygodnie, aby sobie o tym przypomnieć i wrócić w tamto miejsce, gdy serce zapragnie. Jak mawia moja czteroletnia córeczka: „niemożliwe nie istnieje”. Teraz jednak liczy się dla mnie rodzina i torebki.