Magdalena Nowak-Paralusz: - Lepiej zamknąć ognisko niż cały kraj

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Roman Laudański

Magdalena Nowak-Paralusz: - Lepiej zamknąć ognisko niż cały kraj

Roman Laudański

Rozmowa z dr Magdaleną Nowak-Paralusz, politolożką i socjolożką z WSB w Toruniu.

- Pomimo tego, że 49 procent mieszkańców Łotwy zaszczepiło się, to rząd wprowadzi czterotygodniowy lockdown. U nas zaszczepiło się 52 proc. Polaków, a dzienna liczba zakażeń rośnie coraz szybciej.
- Problem z epidemią w Polsce polega na tym, że widzimy ją w liczbach, do których się już mocno przyzwyczailiśmy. Liczby nam zobojętniały. Przypomnę, że na początku pandemii 100, 200, 500, 1000 dziennych przypadków to były magiczne granice zakażeń, które przekraczaliśmy wstrzymując oddech martwiąc się tym, co przyniesie przyszłość. Dziś nie robi na nas wrażenia 5,5 tys. zakażeń z środy.

- Ale ponad 80 tysięcy zgonów z ubiegłego roku powinno zrobić wrażenie na każdym.
- Tylko liczba 85 tysięcy zgonów nie przemawia do ludzkiej wyobraźni tak, jak to co działo się we Włoszech, gdzie właściwie nie było rodziny, która nie miała kogoś, kto ciężko lub bardzo ciężko zachorował na COVID. W publicznej retoryce liczba 85 tys. zgonów została przekazana tak, że powstała z powodu braku dostępu do opieki zdrowotnej. Jeśli chcemy analizować sytuację społeczną, to dobierzemy sobie takie argumenty, które do nas trafią. Jeśli kontestujemy istnienie COVID-a, to te liczby będą dla nas wielką manipulacją, bo przecież na grypę choruje więcej ludzi. Największym błędem rządzących jest to, że mówili o “pokonaniu wirusa”, “wirusie w odwrocie”, “że nie ma się czego obawiać”, zamiast mówić o brak wydolności służb zdrowia. Skoro ten wirus ucieka naszej szeroko pojętej odporności, to jest problemem dla systemu ochrony zdrowia.

- Karetki z ciężko chorymi pacjentami stojące pod szpitalami godzinami aż ktoś umrze i zwolni się łóżko robiły wrażenie?
- Przez krótki moment. Ile osób ma założone maseczki w sklepach, w komunikacji miejskiej? Społecznie okrzyknęliśmy już koniec pandemii.

- Która grupa wiekowa była najbardziej zdyscyplinowana przy szczepieniach?
- To widać w danych publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Najwięcej zaszczepiło się seniorów. Im młodsze osoby, tym mniej szczepień. Na początku mówiono, że ten wirus krzywdzi przede wszystkim starsze osoby. W odbiorze społecznym powstało przekonanie, że on zagraża tylko starszym osobom. Ponadto starsi pamiętają sytuacje z lat 50. czy 60. ubiegłego wieku, kiedy szczepionek na różne zaraźliwe choroby po prostu brakowało, a śmiertelność była dużo większa. Te dwa czynniki mogły mobilizować seniorów do szczepień. Kampania też skierowana była do osób starszych.

- Dobrym pomysłem były szczepionkobusy dojeżdżające do najmniejszych miejscowości.
- Na początku brakowało szczepionek. W opinii publicznej zrodziło się przekonanie, że one powstały bardzo szybko, choć badania nad szczepionkami mRNA trwały np. w Modernie od 20 lat. Tylko to słabo przedostało się do opinii publicznej. Od dłuższego czasu ruchy antyszczepionkowe dzięki mediom społecznościowym rozrosły się w siłę przekazując nieprawdziwe informacje.

- Może za mało demaskowano te kłamstwa?
- Mamy kryzys autorytetów. Kto ma to robić? Rząd, który raz ogłasza, że wygraliśmy z pandemią, bo chce zorganizować wybory? Półtora miesiąca temu minister zdrowia mówił, że pierwsze obostrzenia zostaną wprowadzone przy zakażeniach powyżej tysiąca. Mamy powyżej 5,5 tysiąca, a o obostrzeniach cisza. Miały być wprowadzane lokalnie – co było bardzo dobrym pomysłem, lepiej zamknąć ognisko niż cały kraj. Ponadto kryzys autorytetów dotyczy również lekarzy. Część z nich zachęca do szczepień, mówi, że szczepionka nie chroni przed chorobą, ale w dużym stopniu chroni przed śmiercią. Jest część społeczeństwa, która z różnych względów nie może się szczepić. Przy wysokiej zaszczepialności chronimy również te osoby, co świadczyłoby o naszej odpowiedzialności społecznej. Jest też grono lekarzy kontestujących szczepienia, wskazujących, że to lobbing firm farmaceutycznych.

- Na razie najwięcej zakażeń mamy na Lubelszczyźnie i Podlasiu, regionach sprzyjających władzy?
- Związek między niskim procentem zaszczepienia lokalnej społeczności a liczbą zachorowań jest widoczny. Na tzw. ścianie wschodniej rzeczywiście największe poparcie ma PiS. Pytanie, jak to się przekłada na brak obostrzeń? Przed środową konferencją ministra zdrowia wszyscy spodziewali się, że nastąpią lokalne zaostrzania. Minister Niedzielski nie powiedział niczego nowego. Winę za obecną sytuację scedowano na osoby niezaszczepione, wskazano również, że za obszary lokalne odpowiadają lokalne władze, a nie rząd. Minister przypomniał również, że był czas i możliwości zaszczepienia się. Już nie szuka się winy u zarządzających sytuacją kryzysową, a raczej wskazuje, że były narzędzia, trzeba było się szczepić, a teraz ponosimy konsekwencje tego, że nie wszyscy z tego skorzystali. Dodam, że znowu słyszymy sprzeczne komunikaty, a to już było podczas poprzednich fal. Obostrzenia miały być wprowadzane przy średniej powyżej tysiąca dziennie. Później, że będą brane pod uwagę relacje między poziomem zaszczepienia, ilością zachorowań i zajętością łóżek w szpitalach. Lubelszczyzna już szuka wolnych łóżek w innych województwach, a jednocześnie minister zdrowia powiedział, że na tym etapie obostrzenia nie będą wprowadzane. Dodam, że według założeń kryzysowych 5 tysięcy dziennych zachorowań mieliśmy osiągnąć pod koniec października, na początku listopada. Już ją przekroczyliśmy.

Roman Laudański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.