Mają pieniądze, noszą koronę
Dysponując budżetem 120 mln zł, w krajowej piłce można wszystko: zdobyć mistrzostwo kraju, Puchar Polski i przym ierzyć się jeszcze do Superpucharu.
W minioną niedzielę zakończył się kolejny sezon w Ekstraklasie, najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Jakie przyniósł rozstrzygnięcia?
O ile w zdobyciu mistrzostwa Polski przez stołeczną Legię nie należy doszukiwać się niczego nadzwyczajnego, to już komplet pucharo-wiczów i spadkowiczów miał prawo zaskoczyć kibiców. Legia kolejny raz będzie się bić o fazę grupową Ligi Mistrzów, zaś Piast Gliwice, Zagłębie Lubin i Cracovia staną w szaranki rozgrywek eliminacyjnych do Ligi Europy. Za to za sensację sporego kalibru należy uznać degradację Górnika Zabrze, 14-krotnego triumfatora ligi.
Legii Warszawa można nie lubić, lecz siłę sportową docenić trzeba. Klub ze stolicy okazał się aż tak silny, że z powodzeniem mógłby do rozgrywek wystawić ...dwa równorzędne zespoły. W końcu, kto bagatemu zabroni. Legioniści zrealizowali już w 70 proc. cele założone przez władze spółki na 100-lecie istnienia. W klubowej gablocie stoją dwa trofea za sezon 2015/16, wolne miejsce czeka jeszcze na Superpuchar. Ale strategicznym i zarazem prestiżowym zadaniem, przed jakim niedługo stanie drużyna Stanisława Czerczesowa, będą eliminacje do Ligi Mistrzów (piłkarska Polska czeka na naszego reprezentanta już 20 lat).
Czapki z głów przed Legią z wielu powodów; jedenastka z Łazienkowskiej przystępowała do rozgrywek w tym roku z 5-punktową stratą do Piasta (w pewnym momencie było nawet 10 pkt). Jednak jeżeli ma się w swoich szeregach takiego napastnika, jak Nemanja Nikolić (28 goli w 37 spotkaniach) można zawieszać sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
Kilka ciepłych zdań poświęcić wypada wicemistrzom Polski z Gliwic. Przed sezonem niewielu wierzyło w powodzenie projektu „Piast”, personalnie przypominającego Wieżę Babel (w wyjściowym składzie grało trzech, góra czterech rodzimych piłkarzy). Ale trener Radek Latal nauczył swoich zawodników/obcokrajowców wspólnego piłkarskiego języka. To wystarczyło, aby wykoleić poznańską „Lokomotywę” (mistrzowie poprzedniego sezonu), zepchnąć do tzw. grupy spadkowej: Wisłę Kraków, Śląsk Wrocław czy Jagiellonię - zespoły, które nie tak dawno plasowały się w czołówce ligi.
Polskiej Ekstraklasie jeszcze daleko do czołowych lig europejskich (Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch czy Holandii). W zakończonym sezonie liga była bogata jak nigdy w gwiazdy zagraniczne i rodzime.
Deszcz komplementów, zresztą w pełni zasłużonych, spadł, na gracza mistrza Polski - Nemanję Nikolica. Węgrowi wtórował filigranowy Brazylijczyk Guilherme. Co najmniej dwie pierwszoplanowe postacie miał w swoich szeregach Piast - Patrika Mraza, znakomitego lewego obrońcę rodem ze Słowacji i Kamila Vacka - czeskiego pomocnika.
W kadrach innych ligowców brylowali: Jagiellonia: Konstantin Vassiljev z Estonii, Korona: Hiszpan Airam Cabrera, Lechia: Milos Krasić z Serbii, Śląsk: Ryota Marioka z Japonii.
Dobrze się stało, że na polskie boiska powrócili: Artur Jędrzejczyk, Filip Starzyński i Rafał Wolski. Jeszcze lepiej, że harmonijnie rozwijają się talenty młodzieży: Bartosza Kapustki (Cracovia), Patryka Lipskiego czy Mariusza Stępińskiego (obaj Ruch).
Autor: Tomasz Malinowski