Mają za sobą trzynaście niezwykłych sesji zdjęciowych

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Wysocki
Anna Gronczewska

Mają za sobą trzynaście niezwykłych sesji zdjęciowych

Anna Gronczewska

W Łodzi ukazał się niezwykły kalendarz. Znalazły się w nim sceny z popularnych polskich filmów. W ich bohaterów wcieliły się osoby z zespołem downa. Sesja zdjęciowa była dla nich wielką przygodą.

Ola Nowakowska zaraz posesji filmowej zadzwoniła do dwóch babć.

- Grałam w filmie! - opowiadała podekscytowana. - Pani fryzjerka zrobiła mi fryzurę, byłam umalowana i miałam na sobie piękną sukienkę. Nie poznałabyś mnie, babciu!

Ola jest jedną z 20 bohaterów niecodziennego projektu, który zrealizowano w Łodzi. Podczas profesjonalnej sesji zdjęciowej powstały ilustracje do jedynego takiego kalendarza w Polsce. Zdjęcia są stylizowane na fotosy z popularnych polskich filmów, kręconych w Łodzi. W rolach głównych obsadzono dzieci z zespołem Downa. Kalendarz, dzięki wsparciu sponsorów i pomocy wielu ludzi dobrej woli, wydało łódzkie Stowarzyszenie Rodziców i Opiekunów Chorych z Zespołem Downa.

Ola z Kingsajzu, Tomek jak Dyzma

Ola grała między innymi Katarzynę Figurę, czyli Alę z „Kingsajzu”. Ta sesja był dla niej przygodą życia. Ola - tak jak inne dzieci z zespołem Downa - jest wesoła, uśmiechnięta, zawsze służy pomocą i bardzo kocha życie.

Tomek Heit znalazł się na fotosie z serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”. Z przejęciem opowiada, że miał na sobie kapelusz, szalik, płaszcz.

- Aktorem nie chcę być - zaznacza jednak do razu 28-letni Tomek. - Chciałbym być piosenkarzem, znanym piosenkarzem.

Muzykę Tomek kocha od dziecka. Teraz potrafi godzinami siedzieć przy komputerze i słuchać swoich ulubionych zespołów: Golec uOrkiestry, Wilków, Lady Pank czy Blue Cafe. Ale chyba największą miłością Tomek darzy Michała Wiśniewskiego i Ich Troje.

- Od zawsze był zafascynowany ich muzyką - śmieje się tata Tomka. - Kiedyś był na kolonii w Bardzyninie. I tam dał prawdziwy show, naśladując Michała Wiśniewskiego.

Ojciec Tomka mówi, że pomysł z kalendarzem był strzałem w dziesiątkę.

- Nasze dzieci są otwarte, lubią, jak się o nich mówi i traktuje je po partnersku - wyjaśnia. - Kiedy podchodzi się do nich z uśmiechem i okaże życzliwość, wtedy się otwierają.

Rafał Górecki ma 39 lat i jest prawdziwym dżentelmenem. Kobiety całuje w rękę, otwiera im drzwi, przepuszcza pierwsze. Można go zobaczyć na kilku fotosach filmowych w kalendarzu na 2016 rok. Między innymi to on wcielił się postać Karola Borowieckiego z „Ziemi obiecanej”. Rafał przyznaje, że książki nie czytał, ale film widział.

- Karol Borowiecki był człowiekiem trochę dobrym, trochę złym - mówi wprost o swoim bohaterze. - Zapoznał się z żonami właścicieli fabryk, zwłaszcza z jedną. Ona za niego płaciła. Borowiecki był więc nierzetelny. Ta pani była mężatką. Jej mąż dowiedział się o wszystkim i spalił jego firmę. Borowiecki stracił pieniądze...

Rafał pozował jeszcze do zdjęć stylizowanych na „Vabank” i „Zakazane piosenki”. Jego koleżanka, 25-letnia Ania Wojtalik została bohaterką „Kinsajzu”.

- Ania jest moją przyjaciółką - chwali się Rafał. Ania zaraz dodaje, że nie jest jej chłopakiem. - Ale może kiedyś będzie? - zastanawia się.

Ania mówi, że grała scenę w laboratorium. Miała więc na sobie fartuch i kazali jej przelewać płyn do butelek.

- Zagrałam tylko w jednym filmie, bo gdy robili zdjęcia, to musiałam wyjechać - wyjaśnia Ania. Trochę żałuje, bo bardzo lubi oglądać filmy, zwłaszcza seriale. Jest miłośniczką „M jak miłość”i „Barw szczęścia”.

- Ale najbardziej lubię seriale medyczne - dodaje. - Z Rafałem oglądamy „Na sygnale”. To nasz ulubiony film.

Adam ma 41 lat i zagrał Hansa Klossa ze „Stawki większej niż życie”. Razem z nim wystąpił w tej scenie 23-letni Tomek Michalak, który nie ma zespołu Downa, ale jest po porażeniu mózgowym. Chłopak chętnie przychodzi na spotkania stowarzyszenia, organizowane przez nie zajęcia. Mówi, że jest jednym z nich i wszyscy naprawdę bardzo się lubią, stanowią jedną rodzinę.

- Ja chyba grałem Brunnera - śmieje się Tomek Michalak. - Ze zdjęć pamiętam, że w tym nazistowskim mundurze było mi bardzo gorąco.

Chcemy pokazać nasze dzieci

Na pomysł stworzenia niezwykłego kalendarza wpadła Iwona Pomarańska ze Stowarzyszenia Rodziców i Opiekunów Chorych z Zespołem Downa.

- Właśnie nasze stowarzyszenie obchodzi 25-lecie powstania, więc pomyślałam, że taki kalendarz będzie znakomitą okazją, by uczcić ten jubileusz i pokazać nasze dzieci światu - wyjaśnia Iwona Pomarańska. - Nasze stowarzyszenie mieści się w Łodzi - mieście, które ma bogatą tradycję filmową. Postanowiliśmy więc pokazać nasze dzieci na fotosach filmów, które były tu kręcone.

Przygotowania do zdjęć trwały pół roku. Gdy zrodziła się idea, nikt nie pomyślał, ile trzeba będzie załatwiać formalności, że trzeba będzie na przykład otrzymać zgodę właścicieli kamienicy na tle, której miały być robione zdjęcia.


- Staraliśmy się na naszych zdjęciach odtworzyć dokładnie sceny z filmu - dodaje pani Iwona. - Robić je w tych samych miejscach, w których były kręcone.

W projekt włączyli się studenci łódzkiej Szkoły Filmowej, a dokładnie Katedry Fotografii. To oni zrobili wszystkie zdjęcia, które znalazły się w kalendarzu. Wykonali je pod kierownictwem doktora habilitowanego Marka Szyryka, szefa Katedry Fotografii Szkoły Filmowej w Łodzi.

Zdzisław Nowakowski, prezes stowarzyszenia, a zarazem ojciec Oli, twierdzi, że sesja zdjęciowa była znakomitym pomysłem.

- Dzieci były z tego zadowolone, bardzo przeżywały te sesje - mówi Zdzisław Nowakowski. - W ciągu tygodnia mieliśmy trzynaście sesji zdjęciowych. Na przykład wiele dziewczyn pierwszy raz zakładało takie piękne suknie. Dziećmi zajmowała się profesjonalna wizażystka i fryzjerka.

Ewa, córka Heleny Brząkały, zagrała scenę z oscarowej „Idy”. Wcieliła się w Agatę Kuleszę, czyli prokurator Wandę Gruz.

- Ewa była szczęśliwa, na czas zdjęć musiała wziąć wolne w Warsztatach Terapii Zajęciowej „Słyszę serce”, na które regularnie uczęszcza - opowiada pani Helena. - Potem cały czas opowiadała o swoich sukniach, fryzurach. Córka jest też na fotosach z „Ziemi obiecanej”.

Wiesława Goszcz, mama 17-letniego Krystiana, mówi, że dzięki tej sesji jej syn trafił na plan filmu studentów Szkoły Filmowej. A w kalendarzu widać go w scenie z „Zakazanych piosenek”, wciela się też w rolę Cezarego Pazury w jednej ze scen z „Nic śmiesznego” Marka Koterskiego.

- To dla Krystiana było wielkie przeżycie, przygoda, ale bardzo się z tego cieszył - zapewnia jego mama. - Nasze dzieci bardzo lubią, gdy się o nich mówi, są na pierwszym planie.

Tworzymy tu wielką rodzinę

Do łódzkiego Stowarzyszenie Rodziców i Opiekunów Chorych z Zespołem Downa należy ponad sto osób. Zapewniają, że stanowią jedną wielką rodzinę. Ich dzieci spotykają się niemal codziennie, podobnie jak ich rodzice. W lokalu stowarzyszenia, które mieści się przy ulicy Kilińskiego w Łodzi, dzieci mają organizowane różne zajęcia. Uczą się między innymi grać na keyboardzie, gitarze. Uwielbiają tzw. pałasze, czyli zajęcia z bezpiecznej szermierki. Mistrzem jest tu Tomek Michalak, który trenuje także z pełnosprawnymi. Ale szermierczych zajęć nie mogą też doczekać się inni - Rafał, Jacek, Piotrek, Krystian i Ola.

Krystian lubi pałasze, ale ma też wielki talent plastyczny. Mógłby rysować cały dzień. Kiedy ekipa filmu, w którym zagrał epizod, zapytała, co chciałby dostać w prezencie, bez wahania odpowiedział, że kredki.

- Krystian kiedyś mało mówił, wolał rysować - mówi jego mama. - Dzięki zajęciom w stowarzyszeniu, między innymi pałaszom, otworzył się, zaczął mówić...

Rodzice chorych z zespołem Downem podkreślają, że z ich dziećmi trzeba cały czas pracować, nie wolno ich chować przed światem. Zdzisław Nowakowski opowiada, że słyszał o 53-letniej kobiecie z zespołem Downa, która dopiero od trzech lat samodzielnie je.

- Wcześniej wszystko za nią robił ojciec, dopiero gdy zmarł, nauczyła się sama jeść - dodaje. - My nasze dzieci od początku uczymy samodzielności.

Zofia Górecka, mama Rafała, zauważa, że nad ich dziećmi trzeba nieustannie pracować. - Cały czas trzeba je szlifować, ciosać - dodaje.

Mama nie trzymała nigdy Rafała zamkniętego w domu, jak często bywa z niepełnosprawnymi, ale pokazywała mu świat. Choć pracowała, była szefem dużego działu w poważnej firmie, wiele czasu poświęcała i dalej poświęca na zajęcia z synem. Chodzili z nim do logopedy, do psychologa, na rehabilitację. Mama zapisała go do żłobka, potem do specjalnego przedszkola, a później chłopiec rozpoczął naukę w szkole specjalnej. Miał cztery lata, gdy zaczął mówić. Chodził do drugiej klasie, gdy nauczył się czytać. Rok wcześniej zaczął pływać.

Rodzice zaprowadzili Rafała pierwszy raz na basen, gdy miał siedem lat, na zajęcia z innymi dziećmi niepełnosprawnymi. Chłopak trafił do wspaniałego trenera, który szybko oswoił go z wodą. Rafała zaczął poznawać różne style pływania, choć początki były trudne. Rafał mówił, że ludziom takim jak on nie wystarczy powiedzieć, co mają robić. Należy im pokazać. Mama wchodziła do wody i pokazywała, jak należy układać ręce, nogi przy kraulu, stylu klasycznym. Chłopiec robił duże postępy.

Dziś Rafał może się pochwalić tym, że przywiózł złoty medal z olimpiady specjalnej w Szanghaju. Oczywiście w pływaniu.

Stowarzyszenie ma ośrodek w Bardzyninie koło Aleksandrowa Łódzkiego. Tam dla swych podopiecznych organizuje warsztaty zaradności życiowej.

- Turnus trwa dwa tygodnie i dzieci na nim prawie wszystko robią same, oczywiście pod nadzorem opiekuna - mówi Zdzisław Nowakowski. - Same przygotowują śniadania, obiady, kolacje. Przebywają tam bez rodziców. Chcemy ich bowiem nauczyć samodzielności. Tak, by radziły sobie w życiu...

Helena Brząkała wie, że ich dzieci nie będą w pełni samodzielne, ale chcą, by w miarę możliwości wykonywały podstawowe czynności. By nie były w życiu bezradne.

- Moi synowie, Jacek i Piotrek, czekają na ten wyjazd cały rok - mówi ich tata Janusz Lewandowski. - Tam przez cały czas mają zajęcia. Jest wiele sportu, a wieczorem dyskoteki... A moi synowie uwielbiają sport!

Rafał twierdzi, że jest bardzo zajętym człowiekiem. Codziennie chodzi na Warsztaty Terapii Zajęciowej na ulicę Plantową w Łodzi. - Teraz mam zajęcia z rękodzielnictwa - chwali się. - Uczymy się haftować, szydełkować. Od szydełkowania to jestem dziś ekspertem.

Rafał ma też zajęcia z keyboardu i pałaszy. Jest jeszcze członkiem orkiestry instrumentów perkusyjnych Mały Big band, gra w niej na tamburynie.

Niedawno z kolegami i koleżankami ze stowarzyszenia, między innymi Adamem i Anią, wrócili z zawodów pływackich w Wieluniu. Przywieźli złoty, srebrny i brązowy medal.

- I pomagam dużo w domu - zapewnia Rafał. - Sprzątam, prasuję, gotuję. Potrafię ugotować zalewajkę i zupę pomidorową. Gdy mama z tatą idą na zebranie do stowarzyszenia, a potem wracają do domu, na stole czeka na nich obiad.

Na Warsztaty Terapii Zajęciowej chodzi też Ania. Dziewczyna opowiada, że przez pewien czas pracowała w hostelu.

- Zmieniałam pościel, sprzątałam, ale praca była dla mnie za ciężka i zwolnili mnie - mówi Ania.

Tomek Michalak zna Anię dobrze, bo chodzili razem do szkoły, do klasy integracyjnej. Chłopiec potem zaczął uczyć się w liceum.- Matury jednak nie zdałem, za słaby byłem z matematyki - tłumaczy Tomek. Teraz pracuje jako wolontariusz w fundacji. Wiele czasu pochłania mu szermierka, która jest jego wielką pasją. I pilnie ćwiczy na keyboardzie. Już niedługo przecież odbędzie się stowarzyszeniowa wigilia. Ale dalej nie może zapomnieć o filmowym kalendarzu. Chciałby jeszcze raz przeżyć taką przygodę.

-Może taki kalendarz wydamy jeszcze w przyszłym roku? - zastanawia się Tomek. - Byłoby fajnie.

Zespół Downato przede wszystkim odmienność biologiczna człowieka, którego natura wyposażyła w dodatkową informację genetyczną chromosomu 21. To ona właśnie modyfikuje rozwój i kształtuje cechy, wyróżniające daną osobę pośród innych ludzi. Pierwszy na odmienny wygląd niektórych dzieci z upośledzeniem umysłowym zwrócił uwagę pod koniec XIX wieku, dokładnie w 1866 roku, angielski lekarz John Langdon Down. Od jego nazwiska pochodzi nazwa tego zespołu. W 1959 roku Jerome Lejeume odkrył, że u podstaw zespołu wad wrodzonych leży trisomia 21 chromosomu. U większość osób z zespołem Downa notuje się upośledzenie umysłowe lekkiego lub umiarkowanego stopnia. Szacuje się, że w Polsce żyje 60 tysięcy osób z zespołem Downa.
Anna Gronczewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.