Mała Biedronka, a spowodowała siniaki warte 30 tys. zł [interwencja, zdjęcia]
Bydgoszczanka wychodziła z marketu. Przytrzasnęły ją drzwi. - Tak, że prawie całą rękę miałam fioletową - opowiada kobieta. I żąda odszkodowania.
Do zdarzenia doszło we wrześniu ubiegłego roku, ale do teraz 72-latka z Bydgoszczy odczuwa skutki. - Ręka nadal mnie pobolewa - przyznaje.
Mieszka na Wyżynach i często robiła zakupy w pobliskiej Biedronce. Feralnego dnia też je robiła. - Wychodziłam ze sklepu i drzwi mnie przytrzasnęły - opowiada. - Przewróciłam się. Jak wstałam, cofnęłam się do kasy. Kasjerka przyznała, że widziała, co się stało. Zawołała kierowniczkę.
Na tym się nie skończyło. - Poszłam do przychodni. Zdziwiłam się, gdy podciągnęłam rękaw. Ręka była prawie cała fioletowa. Siniaki rozlały się aż do klatki piersiowej. Długo smarowałam maściami, robiłam okłady. Trochę pomogło, ale do tej pory nie jest wszystko w porządku.
Poszkodowana myślała, że szefostwo marketu weźmie winę na siebie. Nie wzięło. - Powiedzieli, że drzwi mają homologację i są sprawne - wspomina seniorka.
Ona jednak uważa, że nawet jeśli mechanizm zaszwankował, i tak odpowiedzialność ponosi personel dużego sklepu, bo to stało się na jego terenie.
Nigdy wcześniej nie była w sądzie, ale teraz postanowiła, że nie podaruje. Wynajęła adwokata. Domagała się za- dośćuczynienia. Najpierw żądała 30 tysięcy złotych za utracone zdrowie. Poszkodowana myślała, że sprawa zakończy się polubownie, z korzyścią - finansową - dla niej.
Biedronka się nie zgodziła. Teraz kobieta domaga się niższego odszkodowania.
- Wezwaliśmy Biedronkę przed sąd w Kostrzynie, ponieważ tam mieści się siedziba sieci sklepów Biedronka - informuje Adam Bułat, aplikant adwokacki działający z upoważnienia adw. Piotra Starzyńskiego. - Chcemy zawrzeć ugodę, w ramach której Biedronka zapłaci mojej klientce 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Nie jesteśmy jednak teraz w stanie stwierdzić, czy ta kwota wyczerpie całość roszczenia.
Sąd rozpatrzy sprawę. Pierwsze posiedzenie wkrótce.
Jak teraz sprawę tłumaczy Biedronka? „Na wstępie informujemy, że nasza firma jest ubezpieczona na wypadek wystąpienia zdarzeń losowych, a więc zasadne roszczenia kierowane do naszej firmy zaspokaja ubezpieczyciel” - czytamy w odpowiedzi z biura prasowego Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki. „W opisywanej przez Czytelniczkę sytuacji, na podstawie postępowania wyjaśniającego, w tym analizy prawidłowości działania drzwi w danym dniu oraz weryfikacji częstotliwości i sposobu ich serwisowania, nie stwierdzono nieprawidłowości. Na tej podstawie uznano, iż nie ma podstaw, aby przypisać naszej firmie winę”.
Dalej wyjaśniają: „Skierowane przez pełnomocnika klientki wezwanie do zapłaty roszczenia zostało przekazane do ubezpieczyciela, który zaspokaja roszczenia pod warunkiem potwierdzenia ich zasadności. Ubezpieczyciel wydaje opinie. W tym przypadku wydał odmowę w kwestii wypłacenia roszczenia”.
- W tej chwili nie posiadamy informacji o szczegółach toczącej się sprawy, więc nie chcielibyśmy się do nich odnosić - dodają w biurze prasowym.
Bydgoszczanka mówi, że dla niej to nie koniec. - To dopiero początek - zapowiada.