Małgorzata Tarasiewicz chce referendum w sprawie odwołania Jacka Karnowskiego [ROZMOWA]
Stowarzyszenie Mieszkańcy dla Sopotu zamierza zorganizować referendum w sprawie odwołania prezydenta Sopotu, Jacka Karnowskiego. Szczegóły poznamy w czwartek, chwilę przed południem, a już dziś rano publikujemy rozmowę z Małgorzatą Tarasiewicz, prezes tego stowarzyszenia.
Wybory samorządowe czekają nas jesienią 2018 r. Tymczasem Pani stowarzyszenie chce do końca tego roku doprowadzić do referendum odwoławczego prezydenta miasta Jacka Karnowskiego. Nie można pozostawić do przyszłorocznych wyborów mieszkańcom Sopotu decyzji, czy podobają im się rządy prezydenta?
Rzeczywiście nie miałoby sensu przeprowadzanie teraz referendum, gdybyśmy nie mieli poważnych obaw, że wyprzedaż działek i nieruchomości w Sopocie nabierze tempa w tym ostatnim roku, ponieważ zarówno sopocianie, jak i pan prezydent wiedzą, że nie wygra przyszłorocznych wyborów.
O które działki chodzi?
Oddał za darmo działkę, na której zlokalizowane jest przydworcowe centrum handlowego-usługowe, którego część za setki tysięcy złotych miasto wynajmuje od prywatnej instytucji. Oddano budynek multikina i większą cześć Domu Zdrojowego za cenę nie odzwierciedlającą wartości rynkowej obiektu. W prokuraturze rozstrzygana jest też, zgłoszona przez nas, sprawa oddanej w dzierżawę wieczystą działki w sąsiedztwie Opery Leśnej. Uniwersytet Gdański gotów był wyłożyć za nią 24 mln zł, pewnie nawet udałoby się osiągnąć lepszą cenę, a tymczasem działkę oddano w dzierżawę wieczystą na budowę hali za niecałe 3 mln zł.
Sprawy gruntów chyba się jednak tak szast prast i tak nie rozstrzygną...
Właśnie że się rozstrzygają. Przecież to na ostatniej sesji Rady Miasta podjęto decyzję o dzierżawie kortów tenisowych na 20 lat. Podejrzewamy, że czynsz za 40 tysięcy metrów terenu nad morzem będzie wynosił zaledwie kilkaset złotych miesięcznie. Zrobiono to bardzo pospiesznie.
Przed poprzednimi wyborami obserwowaliśmy nieprawdopodobną liczbę działań prezydenta, finansowanych oczywiście z pieniędzy podatników.
Poza sprawami gruntów coś jeszcze jest tak pilne, że wymaga podjęcia próby odwołania prezydenta Sopotu już teraz?
Przed poprzednimi wyborami obserwowaliśmy nieprawdopodobną liczbę działań prezydenta, finansowanych oczywiście z pieniędzy podatników. Przede wszystkich chodzi o finansowanie gazetek propagandowych, w których manipuluje się seniorami. Jakiś otwierany łącznik w szpitalu balneologicznym, po czym kolejny raz przed wyborami wmawia się seniorom, że tym razem powstanie w Sopocie szpital.
Skoro mówimy o finansach: obecnie dług miasta to 26 proc. jego dochodów. Takim wynikiem mogą się pochwalić tylko te najmniej zadłużone miasta w Polsce.
Rozmawiamy o być może najbogatszym mieście w Polsce, w przeliczeniu na mieszkańca. 26 proc. w przypadku Sopotu to nieomal 100 milionów złotych, które spłacać muszą mieszkańcy.
Dług obecnie nieco przekracza75 mln zł. Sopot od trzech lat nie wziął żadnego kredytu, a zadłużył się niegdyś po to, by móc sfinansować inwestycje unijne.
Zadłużył się także po to, by wybudować Ergo Arenę czy marinę. Sopocianie bez mariny doskonale by sobie poradzili. Zamiast tego woleliby szpital. Wpuszczania potoków w głąb zatoki też nie było bezwzględną koniecznością.
Czy to były potrzebne inwestycje, sopocianie mogliby ocenić w wyborach za rok.
W ten sposób sopocianie będą mogli ocenić działania prezydenta wcześniej. A jeśli zagłosują za jego odwołaniem, to pan Karnowski przez rok nie będzie mógł działać wbrew interesowi jego mieszkańców. W 2009 r. chciał, żeby sopocianie wypowiedzieli się na temat jego odwołania. Nie ma powodów, żeby uznać, że Karnowski boi się weryfikacji swoich działań w roku 2017.
Tylko czy powodem tej weryfikacji ma być budżet miasta, skoro zamknął się on w 2016 r. 26 mln na plus, a pierwszym kwartale tego roku - miał 16 mln na plus.
Jeżeli sytuacja finansowa jest tak dobra, a działania prezydenta ukierunkowane sa na dobro mieszkańców to dlaczego oddano za darmo teren pod dworzec i nie zbudowano obiecanego od ponad dekady szpitala, który należy się starszym ludziom.