Mało znana historia kościoła, czyli zobaczcie dzieło mistrzów z Tyrolu
Wygląda jak ubogi krewny katedry, do którego wchodzi się wprost z chodnika. Do końca wojny był to jedyny katolicki kościół w Koszalinie. I potrafi zaskoczyć tym, co możemy znaleźć w jego wnętrzu.
Chodzi o neogotycki kościół pod wezwaniem świętego Józefa, usytuowany w głębi ulicy Czesława Domina.
Na budowę składali się mieszkańcy
Świątynia ta została zbudowana w 1869 roku dla wiernych założonej w 1857 roku parafii katolickiej (poświęcenie kościoła odbyło się w 1870 roku). Do końca II wojny światowej była jedynym, katolickim kościołem w całym Koszalinie.
Co ciekawe, na koszt jego budowy składali się również pracujący wtedy w Koszalinie i okolicy Polacy, którzy w znacznej liczbie zasilali szeregi miejscowych katolików.
Jak wynika z zachowanych dokumentów, w 1937 roku koszalińska parafia katolicka liczyła 900 osób. Zaś do wybudowania kościoła doprowadził ksiądz Franz Schmidt z Brzegu, katolicki duszpasterz. W 1867 roku zakupił on dwa budynki, które następnie wyburzył i uzyskał w ten sposób plac pod budowę świątyni.
Święty Józef z białą lilią z tyrolskim rodowodem
Kościół wzniesiono z cegły, na planie prostokąta z niewielkim, trójbocznie zamkniętym prezbiterium. Jednonawową budowlę oświetlają ostrołukowe okna. Front i nawę świątyni zdobią ceramiczne motywy ornamentalne czerpiące - co typowe dla neogotyku - z charakterystycznych form średniowiecznych.
- Znany także jest obraz w ołtarzu głównym wyobrażający św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i białą lilią w dłoni, symbolem czystości, znanym w ikonografii chrześcijańskiej już od średniowiecza - mówi Krystyna Rypniewska, kustosz Działu Sztuki Dawnej w Muzeum w Koszalinie.
Na pierwszy rzut oka jego wnętrze wydaje się dość skromnym. Co ciekawe jednak, nie ma w Koszalinie innej, zabytkowej świątyni ani też innej dawnej budowli świeckiej, która zachowałaby do dziś w całości XIX-wieczne, jednolite stylowo wyposażenie związane z czasem budowy kościoła. - We wnętrzu zaciekawia już sama dobrze zachowana, widoczna od środka dekoracyjna konstrukcja dachowa ze wspornikami ozdobionymi rzeźbami złoconych aniołów. Uwagę zwraca także zespół witraży wypełniających ostrołukowe okna, zwłaszcza tych umieszczonych w prezbiterium z barwnym, ornamentalnym szkleniem, kontrastującym z prostotą kilkunastu witraży nawy - opisuje nasza rozmówczyni.
Rzeżby świętych przyjechały z dzisiejszych Włoch
Na wyposażenie świątyni składają się ołtarz główny z obrazem świętego Józefa - misternie rzeźbiony i dekorowany neogotyckim ornamentem.
- Wykonany został w jednym z warsztatów wrocławskich w 1870 roku. Po przeciwnej stronie zobaczyć można dekoracyjny prospekt organowy z 1896 roku z organami wrocławskiej firmy Voelkner. W nawie znajduje się także dekoracyjna polichromowana ambona, rząd rzeźb obrazujących figury świętych, a także czternaście obrazów drogi krzyżowej namalowanych przez znanych monachijskich malarzy: Carla Lessiga i Antona Ranzingera (na I stacji znaleźć można dobrze widoczną sygnaturę).
- Obrazy zostały zakupione przez ówczesnego proboszcza parafii i jego testamentem z 1887 roku zapisane kościołowi św. Józefa. Po wojnie przez jakiś czas znajdowały się w koszalińskiej katedrze NMP, jednak po 1972 roku wróciły na swoje pierwotne miejsce - opowiada kustosz.
Dodaje też, że najbardziej interesujące są jednak rzeźby: kilkanaście polichromowanych i złoconych figur wyobrażających postacie świętych.
- Dwie z nich umieszczone w ołtarzu, rzeźba św. Elżbiety i św. Jana Chrzciciela, wykonane zostały w 1889 roku przez Ferdinanda Stuflessera z miejscowości St. Ulrich- Gröden w południowym Tyrolu, obecnie Val Gardena we Włoszech, założyciela znakomitego warsztatu rzeźbiarskiego, który już w piątym pokoleniu rodzinnej firmy istnieje tam nieprzerwanie do dziś. Miasto to zresztą słynęło z rzeźbiarstwa już od XVII wieku.
Warsztat rzeźbiarski istniejący tam nadal od 138 lat, Ferdinand Stuflesser założył w 1875 roku. Wśród wielu innych wyróżniał się starannością, sumiennością i nade wszystko wielką pasją i zamiłowaniem do sztuki. W zakładzie tym, kiedy jeszcze znajdował się na terenie Austro-Węgier znaczącą rolę odgrywała żona Ferdinanda, Amalia, której zamiłowanie do nauki języków obcych ułatwiało kontakty i otrzymywanie zleceń z zagranicy - mówi Krystyna Rypniewska.
Warsztat specjalizował się w wykonywaniu wyposażenia dla kościołów w tym: ołtarzy, rzeźb, dróg krzyżowych głównie dla katedr, kościołów, klasztorów na terenie Austro-Węgier, ale i znacznie dalej. Warsztat zatrudniał wówczas 16 rzeźbiarzy, 8 stolarzy, wielu snycerzy i projektantów. Do tego chałupniczo zatrudnionych było innych 100 rzeźbiarzy i snycerzy, a mistrzem 24 malarzy i artystów wykonujących złocenia był Luis Kostner.
O tym, jak wielka była to produkcja, zaświadczają księgi zamówień. W latach 1880-1914 wykonano tam m.in. 70 ołtarzy. W ciągu lat działalności firma otrzymała wiele dowodów uznania: medali i odznaczeń, także od papieża Jana Pawła II za całokształt twórczości na rzecz Kościoła katolickiego.
- Na temat twórców pozostałych rzeźb znajdujących się w kościele św. Józefa nie ma pewnych informacji. Być może uda się pośród nich odnaleźć jeszcze inne wykonane w tym znakomitym warsztacie - dodaje Krystyna Rypniewska.
Przez lata modlili się tutaj także grekokatolicy
Warto też wiedzieć, że kościół ten przez wiele powojennych lat był także świątynią dla koszalińskich grekokatolików, którzy spotykali się tutaj zanim w 2005 roku wybudowali greckokatolicki kościół przy ulicy Niepodległości.