Małopolscy Bohaterowie Niepodległości. Ksiądz Machay: o polski Spisz i Orawę
Dla Orawy i Spisza był tym, kim dla Górnego Śląska Wojciech Korfanty. Rodem z ziemi orawskiej, odznaczający się wielkim patriotyzmem, umiejętnościami retorycznymi i zdolnościami organizatorskimi, odegrał kluczową rolę w staraniach o przyznanie Polsce północnych terenów Spisza i Orawy po I wojnie światowej. Jego dalsze losy w II Rzeczypospolitej, w czasie II wojny św. i w latach powojennych stanowią wzór zaangażowanego społecznie kapłana i patrioty, związanego z najważniejszymi świątyniami Kościoła krakowskiego.
Ferdynand Machay pochodził z Jabłonki na Orawie, urodził się w 1889 r. Na przełomie XIX i XX w. tereny te należały jeszcze do Węgier. W domu mówił „po góralsku”, czyli po polsku. W kościele w Jabłonce ci sami górale, którzy na co dzień mówili gwarą, modlili się po słowacku. Ta sprzeczność zasiała w młodym Machayu pierwsze wątpliwości, że coś w otaczającej go rzeczywistości nie pasuje. W szkole powszechnej w rodzinnej wsi uczył się po słowacku. W gimnazjum w orawskiej Trzcianie (Trstená), a potem w Bratysławie, musiał się uczyć po węgiersku. Sam długo nie uważał się jednak za Polaka. Podczas pierwszej wycieczki do Krakowa, w czasach gimnazjalnych, na pytanie, skąd jest, odpowiadał dumnie: „Z Uher”, czyli z Węgier.
To właśnie wycieczki do Kalwarii Zebrzydowskiej i do Krakowa pozwoliły mu odkryć w sobie polskość - proces ten opisze później we wspomnieniach „Moja droga do Polski”.
W Krakowie poznał Juliana Teisseyre, zaangażowanego już w akcję budzenia polskiej świadomości narodowej na Spiszu i Orawie. Od niego będzie dostawał pierwsze książki w języku polskim. Gdy z bratem Karolem przyjedzie w 1910 r. do Krakowa na obchody 500. rocznicy bitwy pod Grunwaldem, powróci już przekonany, że jest Polakiem, tak jak jego pobratymcy z Górnej Orawy. Nawet jeśli zapomnieli o tym po wiekach madziaryzacji i słowakizacji.
Równolegle do budządzej się świadomości narodowej kiełkowało w nim powołanie kapłańskie. W 1908 r. wstąpił do seminarium w Spiskiej Kapitule, później przeniósł się do seminarium w Budapeszcie. Po święceniach w 1912 r. nie został przydzielony do żadnej z polskich, góralskich wsi Spisza czy Orawy, o czym marzył, ale do słowackiej Zazrìvej. Jego drugą parafią był od 1913 r. Rużomberok.
Miejsce szczególne, bo proboszczem był tam ks. Andrzej Hlinka, najważniejsza postać słowackiego ruchu narodowego. Ks. Machay był już wtedy zaangażowany w polską działalność narodową, między innymi przez stałą współpracę z „Gazetą Podhalańską” wydawaną przez Jana Bednarskiego w Nowym Targu - pisywał do niej pod pseudonimem Jabłoncon, Góral lub Ksiądz. Nie powodowało to jednak sporu z ks. Hlinką. W duchu słowiańskiego braterstwa ks. Machay był przekonany, że najważniejsze jest wyzwolenie Słowian spod panowania Węgrów, a wtedy oni sami się porozumieją i dzięki powstaniu wolnej Słowacji polskie wioski będą się mogły połączyć z Polską.
Ten antywęgierski kierunek powodował spór z innymi polskimi działaczami, którzy poważniejszego wroga upatrywali właśnie w Słowakach, a ratunku przed słowakizacją szukali u węgierskich władz. Jednym z pierwszych poważnych działań propagandowych na Orawie było opublikowanie broszury „Co my za jedni?” z artykułami ks. Machaya, aptekarza z Jabłonki Eugeniusza Sterculi oraz Aleksandra Matonoga. Każdy z trzech tekstów mówił o polskości tych ziem, ale tylko ks. Machay wyłamał się z węgierskiego lojalizmu.
Kształt jego artykułu - z otwartym żądaniem tworzenia polskich szkół i krytyką węgierskich urzędników - wywołał sprzeciw pozostałych autorów i w tej wersji broszura nie była rozpowszechniana. Musiano ją wydrukować na nowo z usunięciem najostrzejszych sformułowań. Niezależnie od tych sporów ks. Machay czynnie uczestniczył w akcji „budzicielskiej”, propagując też sprawę spisko-orawską w Polsce. Przemawiał m.in. na obchodach święta 3 maja 1914 r. w Nowym Targu czy w trakcie „Dnia spisko-orawskiego” w lipcu tego roku w Zakopanem.
Walka o Spisz i Orawę
W czasie I wojny światowej ks. Machay był kapelanem w wojsku austro-węgierskim. Jesienią 1918 r. udał się na urlop w rodzinne strony. Tam zaangażował się z całą determinacją w walkę o przynależność Górnej Orawy, a potem i Spisza do Polski. 5 listopada z jego inicjatywy powstała Rada Narodowa w Jabłonce, na której apel wkroczyły na Orawę polskie oddziały z Nowego Targu. Wkrótce ks. Machay został podkomisarzem z ramienia Polskiej Komisji Likwidacyjnej.
Rychło okazało się, że nie uda się przyłączyć orawskich i spiskich wiosek do Polski bez konfliktu ze Słowacją, a właściwie już z Czechosłowacją. Walka o te ziemie odbywała się w cieniu sporu o Zaolzie, w kontekście zagrażającej polskiej państwowości wojny polsko-bolszewickiej. W styczniu 1919 r. polskie wojsko opuściło Spisz i Orawę - żeby nie drażnić aliantów i uzyskać zgodę Czechosłowacji na transport amunicji do Polski. W obawie przed represjami ks. Machay wyjechał na Podhale. Nie porzucił jednak działalności. Był członkiem Komitetu Obrony Spisza i Orawy. Rozmawiał z najważniejszymi osobami w państwie, w tym z Józefem Piłsudskim, jeździł po kraju z odczytami.
Szczególne znaczenie miało zorganizowanie delegacji spisko-orawskiej do Paryża, by tam bezpośrednio interweniować u najważniejszych polityków, od których zależał kształt Traktatu Wersalskiego. Obok ks. Machaya w skład delegacji weszło dwóch wyjątkowych górali - Piotr Borowy, ludowy księgarz i kaznodzieja z orawskich Rabczyc oraz Wojciech Halczyn ze spiskiego Lendaku. Udało się im dotrzeć m.in. do prezydenta USA Thomasa Woodrowa Wilsona. Ks. Machay należał wówczas do komisji ds. Cieszyńskiego, Spisza i Orawy przy Komitecie Narodowym Polskim.
Sukcesem tych starań była decyzja o plebiscycie na Spiszu i Orawie, który co prawda nie obejmował wszystkich wiosek o polskim charakterze, ale też odrzucał czechosłowackie roszczenia do całości ziem byłych Górnych Węgier. Ks. Machay zaangażował się czynnie w akcję plebiscytową, wchodził w skład Głównego Komitetu Plebiscytowego Spisko-Orawskiego.
Niestety, w najcięższym momencie wojny z bolszewikami, polskie władze zgodziły się 10 lipca 1920 r. na konferencji w Spa na rezygnację z plebiscytów i oddanie decyzji o podziale spornych ziem zachodnim mocarstwom. Dwa tygodnie później Rada Ambasadorów postanowiła o losie Spisza i Orawy. Do Polski przyłączono jedynie północne skrawki obszaru plebiscytowego. Centrum Górnej Orawy z Jabłonką ks. Machaya pozostało przy Polsce, podobnie jak kilkanaście wsi spiskiego Zamagurza. Jednak większość spornego terenu przyznano Czechosłowacji - w tym m.in. Rabczyce Piotra Borowego i Lendak Wojciecha Halczyna.
Spoczął w Krakowie
Po tych burzliwych latach ks. Machay mógł się poświęcić pracy kapłańskiej, nie rezygnując jednak z działalności społecznej. Od 1920 r. pracował w parafiach w Bukowinie-Podszklu i w Lipnicy Wielkiej. Od 1922 r. przez dwa lata studiował w Instytucie Katolickim w Paryżu, prowadząc też działalność duszpasterską w środowiskach polonijnych we Francji.
Później pracował w krakowskiej Kurii, m.in. redagując tygodnik „Dzwon Niedzielny”. W 1930 r. został wikariuszem katedry wawelskiej, od 1933 r. był spowiednikiem przy Kościele Mariackim, a w 1937 r. objął probostwo parafii Najświętszego Salwatora w Krakowie. Odznaczał się dużą wrażliwością, postulował publicznie reformy społeczne, był członkiem Rady Społecznej przy prymasie Auguście Hlondzie. W lipcu 1938 r. został w sposób szczególny doceniony za dotychczasową działalność - decyzją Prezydenta RP został mianowany senatorem.
W czasie wojny jego plebania była ośrodkiem pracy charytatywnej, ale też konspiracyjnej. Od 1940 r. wchodził w skład podziemnej reprezentacji politycznej - Krakowskiego Komitetu Międzypartyjnego. Był kandydatem konspiracyjnego Stronnictwa Pracy na stanowisko Delegata Rządu na Kraj na Okręg Krakowski. Współdziałał z AK, wspierał bezrobotnych profesorów i ludzi kultury, więźniów i Żydów.
Po wojnie został proboszczem parafii mariackiej w Krakowie, otrzymał godność infułata. Między innymi dzięki jego staraniom udało się w 1957 r. sprowadzić do bazyliki ołtarz Wita Stwosza, przetrzymany po wojnie na Wawelu. Zmarł w lipcu 1967 r., otoczony powszechnym szacunkiem. Został pochowany na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Warto wspomnieć również o rodzeństwie ks. Machaya. Szczególnym patriotyzmem wykazał się brat Eugeniusz - nauczyciel, bojownik o polskość Orawy, w czasie wojny pierwszy komendant Okręgu Kraków Tajnej Organizacji Wojskowej - oraz siostra Józefa Machay-Mikowa. Oboje w czasie II wojny mieszkali na salwatorskiej plebanii.
Młodsza od Ferdynanda Józefa była jego wierną współpracowniczką w działalności polskiej na Orawie, za co ją kilkukrotnie zatrzymywały władze czechosłowackie.
Uczestniczyła czynnie w akcji plebiscytowej, była odznaczona Orderem Odrodzenia Polski i Krzyżem Niepodległości. W okresie międzywojennym działała społecznie, w czasie II wojny światowej była oficerem łącznikowym, a następnie kwatermistrzem w Obszarze Południowym TOW i później ZWZ. Aresztowana w maju 1941 r., więziona m.in. na Montelupich i w zakopiańskiej siedzibie Gestapo „Palace”, mimo tortur nikogo nie wydała. Wycieńczona zmarła 14 października 1942 r. Według niektórych źródeł Niemcy dobili ją zastrzykiem z fenolu.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.