Mały, głodny misiek błąkał się przy drodze. To Cisna
To nie jest szczęśliwe zakończenie. To dopiero początek wspólnego życia niedźwiadki Cisna z Bieszczad z człowiekiem - mówią pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego. To tutaj trafiła niedźwiedzia dziewczynka.
Cisna, to oczko w głowie nie tylko pracowników poznańskiego zoo, mieszkańców miasta, ale Polaków. Jedni mówią, że to szczęśliwe zakończenie tragicznej historii osieroconego niedźwiedzia z bieszczadzkich lasów, który pewnie zginąłby z wycieńczenia i głodu, gdyby nie decyzja leśników z Nadleśnictwa Cisna. Inni żałują, że miś już nigdy nie wróci do naturalnego środowiska. Już zawsze będzie zdany na łaskę i niełaskę człowieka.
- To teraz na nas spoczywa odpowiedzialność za to, jak potoczą się losy Cisnej. To początek jej wspólnego życia z człowiekiem - mówi Małgorzata Chodyła, rzecznik poznańskiego zoo.
Futerko miłe jak u pluszaka
- Wszyscy myśleli, że to żart primaaprilliso-wy. Mały niedźwiedź, błąkający się po lesie, znaleziony przez leśników i przewieziony do naszego ośrodka, to przecież coś niecodziennego mówi Radosław Fedaczyński, weterynarz z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Dokładnie 1 kwietnia trafił tam dwumiesięczny miś. Wcześniej błąkał się w okolicach Komańczy. Był tak zdesperowany, że z dnia na dzień coraz bardziej zbliżał się do drogi, do ludzi. - Natychmiast ruszyliśmy na miejsce zdarzenia, gdzie ujrzeliśmy smutny widok: malutki, wychudzony niedźwiadek, który nie uciekał na widok ludzi i trzęsąc się leżał na trawie opisywali później pracownicy Nadleśnictwa Cisna. Leśnicy przez kilka dni obserwowali niedźwiedzia. Musieli mieć pewność, że w okolicy nie ma matki.
- Wiedzieliśmy, że kiedyś może się okazać, że młody niedźwiedź będzie potrzebował naszej pomocy, byliśmy więc przygotowani. W teorii. Wcześniej zdarzało się nam mieć do czynienia z ponad 100-kilogramowym i 300-kilogramowym niedźwiedziami, które zaplątały się w kłusowniczą sieć i trzeba było je ratować - mówi Radosław Fedaczyński. - Nasza misia bez pomocy leśników padłaby.
Przez pierwsze dni matkę małej niedźwiedzicy zastępował opiekun zwierząt - Jakub Kotowicz, który w specjalnych rękawicach, niwelujących zapach człowieka, z zakrytą twarzą karmił malucha. A apetyt niedźwiadkowi dopisywał. Maluch zyskał wtedy od weterynarzy przydomek - Puchatka, bo jak mówią jej sierść była tak miła w dotyku jak u pluszowego misia. Niedźwiedzica zamieszkała w klimatyzowanym pomieszczeniu, przeznaczonym dla rysi, w którym panowały warunki podobne jak w lesie. Leśnicy zorganizowali też konkurs na imię dla puchatego misia. Internauci zdecydowali, że misia ma nazywać się Cisna.
- Nie do końca byliśmy pewni, jakie składniki zawiera mleko matki niedźwiadki. Dlatego kupowaliśmy specjalną mieszkankę z 20-procentową zawartością tłuszczu dla szczeniąt i kociąt. Smoczki, z których piły inne dzikie zwierzęta, okazały się za małe. Musieliśmy kupić... dziecięce - mówi Fedaczyński. Lekarze serwowali maluchowi też sałatki z łososiem, borówkami, jajkiem. Maluch z dnia na dzień przybierał na wadze i sile. Jednak o powrocie do lasu nie było już mowy.
- Czekaliśmy, aż leśnicy znajdą jego matkę. Może porzuciła małe, może zginęła przez kłusowników, może wystraszyli ją turyści na quadach. Ale nigdzie w lesie nie było błąkającej się dużej niedźwiedzicy, szukającej swoich małych - mówi Fedaczyński.
600 kilometrów i jest. W azylu
Nie było też możliwości, by niedźwiadek dalej zamieszkiwał teren ośrodka w Przemyślu. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Ministerstwo Środowiska stwierdziła, że najodpowiedniejszym miejscem dla małego misia będzie poznański azyl dla niedźwiedzi w Nowym zoo. Przyjazd młodego misia wywrócił życie pracowników zoo do góry nogami.
- Przy niedźwiedziach pracuje teraz na zmianę siedem osób. Cisna to straszny łakomczuch, pochłania 5-6 butelek mleka dziennie, jest żywiołowa, lubi się bawić. Jest jak dziecko. Ryczy, gdy nie poświęca się jej uwagi lub jest głodna. To dla nas bardzo trudna sytuacja - przyznaje Małgorzata Chodyła. Koszty na codziennie wyżywienie niedźwiadki drastycznie wzrosły.
Cisna będzie się wychowywać przez kilka najbliższych lat w odosobnieniu. Pracownicy zoo wiedzą, że niedźwiadek potrzebuje mamy i życia na wolności. Tego jej, niestety nie zastąpią.
Autorka: Marta Danielewicz