Justyna Wojciechowska-Narloch

Mały Jaś Łuczyński z Torunia dochodzi do siebie po poważnej operacji serca wykonanej w niemieckim Munster

Jaś Łuczyński z mamą w szpitalnej sali zabaw w niemieckim Munster. Jego stan poprawia się z dnia na dzień Fot. Facebook Jaś Łuczyński z mamą w szpitalnej sali zabaw w niemieckim Munster. Jego stan poprawia się z dnia na dzień
Justyna Wojciechowska-Narloch

Stało się to o czym marzyli rodzice 2-letniego Jasia z Torunia. Chłopiec dostał swoją szansę na normalne życie i doskonale ją wykorzystał.

Jaś Łuczyński 11 stycznia przeszedł skomplikowaną operację serca w klinice w Munster w Niemczech. Przeprowadził ją prof. Edward Malec, wybitny polski kardiochirurg. To on dał chłopcu szansę, której odmówiono mu w kraju. Polscy kardiochirurdzy nie zakwalifikowali Jasia do zabiegu ze względu na towarzyszące wadzie serca schorzenia. Uważali, że jest on obciążony zbyt wielkim ryzykiem.

Tylko połowa serca

Rodzina Łuczyńskich wyjechała do Niemiec 8 stycznia. Następnego dnia odbyły się badania, potem cewnikowanie serca, a wreszcie operacja. Zabieg trwał długich 5 godzin.

- Wszystko poszło zgodnie z planem. Jaś wrócił z bloku operacyjnego na własnym oddechu i z zamkniętą klatką piersiową - opowiada Monika Łuczyńska, mama chłopca. - Po trzech dniach spędzonych na oddziale intensywnej terapii, z wyrównanymi parametrami, syn wrócił na oddział kardiologiczny. Już w czwartej dobie po operacji Jaś stawiał pierwsze kroki. Wspaniale było na to patrzeć.

Jaś Łuczyński ma HLHS, ciężką, wrodzoną wadę serca, która oznacza tyle, że dziecko nie ma połowy tego narządu. Chłopiec od początku swego krótkiego życia leczony był w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tam przyszedł na świat i zaraz potem trafił pod opiekę najlepszych kardiologów i kardiochirurgów.

Przeszedł dwie bardzo skomplikowane operacje. Jednak do tego, by mógł normalnie żyć, potrzeba była trzecia. W żadnym ośrodku w kraju specjaliści nie chcieli się tego podjąć. Rodzice usłyszeli, że dla ich syna zrobiono już wszystko, co tylko było możliwe. Nie pogodzili się jednak z tym wyrokiem. Zaczęli szukać i swoją szansę znaleźli właśnie w Munster. Tu jednak pojawił się kolejny kłopot, tym razem finansowy - zabieg za zachodnią granicą wyceniono na 150 tys. zł.

Życie bez lęku

Pozostało jeszcze 43% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Wojciechowska-Narloch

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.