Małżeństwo Staśkiewiczów wykonało tysiące wycinanek
Wycinankarstwo to wielka pasja Cecylii i Wincentego Staśkiewiczów, swojej pasji poświęcają sporo czasu.
Nożyce do strzyżenia owiec to całkiem spore narzędzie. Ale nie do obcinanie wełny im służy. Cecylia i Wincenty Staśkiewiczowie z pomocą tych nożyc tworzą wycinanki. On od ponad 70 lat, ona trochę krócej.
Mieszkają w Ostrołęce. Odwiedzam ich w poniedziałkowe popołudnie. Właśnie przygotowują prace na ogólnopolski konkurs plastyki obrzędowej do Rudnik (woj. opolskie). Na stole narzędzia i arkusze kolorowego papieru, na wersalce rozłożone firanki - papierowe, bo jakże inaczej. Dzieło rąk Cecylii.
- Takie firanki wisiały w oknach domów na Kurpiach, np. w latach powojennych, kiedy o wszystko było trudno - opowiada Cecylia. - A te paski papieru trzymają się na grochu. - zwraca uwagę na szczegół wykończenia jednej z firanek. - Dzięki takiemu prostemu zabiegowi mam element dekoracyjny, który się nie rozpadnie, no i ładnie wygląda.
Firanki mają finezyjne wzory, które Cecylia najpierw szkicuje na pergaminie, a potem wycina… nożyczkami do paznokci.
- Firanki nie da się wyciąć tymi dużymi, do strzyżenia owiec, bo trzeba dziurki robić. Bardzo ostrożnie, żeby nie przerwać papieru - zaznacza.
Firankę robi do trzech dni
- One się teraz cieszą wielkim powodzeniem na konkursach - mówi.
W ostatnich latach Staśkiewiczowie brali udział w wielu konkursach twórczości ludowej, m.in. w: Myszyńcu, Poraju, Rudnikach i Bukowinie Tatrzańskiej. W Poraju, w ub. roku, na X Konkursie Rękodzieła Artystycznego wycinanka Cecylii Staśkiewicz zdobyła pierwsze miejsce, w tym roku trzecie (konkurs odbył się 5-6 sierpnia).
A „leluje”, „ptaki” i „gwiazdy” autorstwa Wincentego Staśkiewicza zyskały uznanie kapituły konkursu im. Oskara Kolberga. Ostrołęczanin zdobył w 2015 roku nagrodę w kategorii twórczość plastyczna, zdobnictwo, rękodzieło i rzemiosło ludowe, folklor muzyczno-taneczny (dziedzina: plastyka, rękodzieło).
Wincenty Staśkiewicz pochodzi ze wsi Strzałki w gm. Kadzidło, z kurpiowskiej rodziny, obdarzonej wieloma talentami artystycznymi. Cecylia wychowała się w Czarnotrzewiu gm. Baranowo.
- Gdy się pobieraliśmy (a było to 58 lat temu! - red.), żadne z nas nie wiedziało, że to drugie umie zrobić wycinankę - śmieje się Cecylia.
A zajęli się tym na poważnie, bo…
- W latach 50. i 60. XX wieku bardzo dobrze na tym zarabialiśmy - wspomina seniorka. - Co wtorek mąż jeździł do Kadzidła, do Spółdzielni Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Kurpianka”. Brał wycinanki, chodniki takie robione na deskach i inne wytwory naszych rąk, sprzedawał je i przywoził do domu dużo pieniędzy. W moim rodzinnym domu też robiło się pająki na ściany, kwiaty, palmy. Ale jak poszłam do szkoły to trochę o tym zapomniałam.
Cecylia Staśkiewicz skończyła Liceum Pedagogiczne w Ostrołęce, pracowała w zawodzie nauczyciela, a przez 28 lat, do emerytury, była dyrektorką Szkoły Podstawowej w Antoniach. Wincenty imał się w życiu różnych zajęć, ale szczególnie upodobał sobie pracę taksówkarza (od 40 lat jeździ taksówką - red.).
Wychowali troje dzieci, doczekali sześciorga wnucząt i dwojga prawnucząt. Jako emeryci zapamiętale wycinają. Bywają też w przedszkolach i szkołach, gdzie uczą dzieci jak zrobić wycinankę, kwiatek z bibuły czy palmę.
- To uspokaja - mówi o wycinaniu Cecylia Staśkiewicz.
- I uspokaja i męczy - dodaje jej mąż.
- Fakt, są dni, że nie chce się sięgać po nożyczki - uzupełnia Cecylia.
- Żona wycinanek to specjalnie kiedyś nie robiła, bardziej kwiaty czy palmy. A w mojej rodzinie, po wyzwoleniu, z mamą i siostrą siadywaliśmy i wycinaliśmy. Mama wycinała tak „grubo” (to znaczy, że jej wycinanki nie były misterne, jedną mi Staśkiewiczowie pokazują), a siostra delikatniutko. Mama nosiła wycinanki do Kadzidła, do księdza proboszcza. I on w zakrystii zrobił jej kiedyś wystawę - wspomina. - A ja dziś wycinam jej nożycami. Niektóre mają nawet sto lat. - Wincenty bierze do ręki najstarsze nożyce.
Pracują w ciszy. Odzywają się tylko, gdy zadaję pytanie. Sprytnie posługują się nożycami, które do malutkich nie należą. I, co ciekawe, do wycinania drobniutkich przecież wzorów nie potrzebują okularów, a oboje są po osiemdziesiątce. I wciąż aktywni.