Rozmowa "Gazety Pomorskiej" z ANDRZEJEM PERSONEM, członkiem zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego, dziennikarzem, znawcą sportu.
Myślałem, że zastanę Pana już w Rio? Przecież dzisiaj otwarcie igrzysk.
Do Brazylii lecę trochę później, 12 sierpnia.
Był Pan kiedyś w Rio de Janeiro?
Byłem, na spotkaniach z Polonią, jako członek senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. Niewielu wie, że do Brazylii w pewnym okresie wyjechało na emigrację ponad 2 mln Polaków.
Czyli o doping dla naszych sportowców nie mamy się co martwić?
Jak wiadomo, Polacy są wszędzie na świecie i o to jestem spokojny. Może nawet zatańczą krakowiaka? Wie pan, jakie to zabawne, gdy duża grupa tańczy polski taniec, a większość wśród nich jest czarnoskóra? Opanowali to do perfekcji!
Czy to będą udane igrzyska, czy nad wszystkim będzie unosił się cień dyskwalifikacji ponad 100 sportowców z Rosji po aferze dopingowej?
Nie sądzę, żeby to miało wpływ na całe igrzyska. Na ostatnich mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce w Amsterdamie też ich nie było i nikt się tym nie przejął. To będą radosne, kolorowe i pełne tańca igrzyska. Z decyzją MKOl, żeby związki sportowe decydowały, jacy sportowcy Rosji nie będą dopuszczeni do igrzysk, też do końca się nie zgadzam. Oczywiście jako prawnik nie jestem za odpowiedzialnością zbiorową, ale inaczej jest, gdy zawodnik sam jest odpowiedzialny za doping, a inaczej, gdy za tym stoi cała machina państwowa. Popatrzmy np. na Marion Jones czy Lance Armstronga. Jones siedziała w więzieniu, gdy były finały olimpijskie, pozbawiono ich wszystkich nagród i pieniędzy. Polakom wyrządzono krzywdę nie wysyłając ich na igrzyska do Los Angeles. Ale to była decyzja polityczna. Świat powiedział „A”, to trzeba było powiedzieć „B”. Nie wiem, czy pan wie, ale w Polsce jest paragraf za doping.
Obiekty olimpijskie w Rio de Janerio
To ile medali zdobędziemy?
Na pewno więcej niż dziesięć, jak to miało miejsce przez ostatnie trzy igrzyska. Było mi po prostu wstyd, że takie państwo tak słabo wypada w trzech kolejnych igrzyskach. Gdy się skończył dwudziesty wiek, na igrzyskach w Sydney, skończyły się też sukcesy. Ale teraz już jest inaczej. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie byli w czołówce klasyfikacji medalowej. Bardzo cieszę się, że są dwie dziewczyny z mojego rodzinnego Włocławka - Katarzyna Kowalska i Iwona Lewandowska, nie zapominajmy o Łukaszu Przybytku z Dobrzynia, który teraz studiuje w Gdańsku. Nie uczył się żeglarstwa na wielkich oceanach tylko na naszym włocławskim zalewie i może sprawić niespodziankę.
Boli mnie za to, że tak słabo stoimy w sportach walki, w judo się trochę rusza za sprawą włocławianki Anety Szczepańskiej, która jest trenerką kadry, mija właśnie 20 lat od jej srebrnego medalu na igrzyskach w Atlancie. Nie mamy poza tym żadnego szermierza.
Nie za dużo?
Jeśli poszczególne związki sportowe ustalają swoje minima, w większości wyższe niż minima światowych organizacji i sportowcy je spełniają, to dlaczego nie mają jechać? Każdy z nich by wygrał sprawę przed sądem. Tak jest wszędzie na świecie. To co, że np. w biegach sprinterskich wygra Usain Bolt, w finale będą sami Amerykanie czy Jamajczycy? Ich długo jeszcze nikt nie dogoni. Ale czy to oznacza, że żadne państwo na świecie nie może spróbować?
Już od pierwszych dni słychać z Rio o różnych wpadkach. A to, że pokoje za brudne, gdzieś zarwał się płot, ocean śmierdzący...
Tak jest podczas każdych igrzysk. Jak się buduje kilkanaście wysokościowców w rok, to zawsze są jakieś niedoróbki. Przestańmy traktować Brazylię jak kraj Trzeciego Świata. To wielki kraj i w wielu gałęziach przemysłu zdecydowanie Polskę wyprzedza. Także sportowcy brazylijscy, którzy u siebie będą bardzo groźni, a są przez cały czas niedoceniani.
Czy będzie bezpiecznie?
Byliśmy razem na igrzyskach w Londynie, więc pan wie. Igrzyska są świetnie strzeżone. Nawet mysz się nie prześlizgnie.