Państwo Ficner wydzierżawili lokal od miasta. Jak się okazało, budynek nie nadaje się do użytkowania, a gmina każe zapłacić.
- W maju 2014 r. wynajęliśmy od miasta lokal, żeby prowadzić w nim działalność. Burmistrz wiedział, że lokal nie nadaje się do użytkowania, a zapewniał, że trzeba tylko pomalować ściany i sufit - mówi Krzysztof Ficner, mieszkaniec Kostrzyna.
Państwo Ficnerowie chcieli w lokalu sprzedawać pieczywo i wyroby cukiernicze. - W trakcie prac porządkowych wychwyciliśmy poważną awarię pod budynkiem. Okazało się, że pod budynkiem leje się woda z pękniętej rury wodociągowej. Zgłosiłem to natychmiast do gminy, ale gmina awarię naprawiła dopiero w czerwcu - mówi K. Ficner.
Wynajmujący myśleli, ze najgorsze mają za sobą, wzięli się za remont. w trakcie usuwania awarii, by dostać się do pękniętej rury skuto posadzki, został gruz, piasek i błoto. - Ale my jeszcze mieliśmy nadzieję. Wylaliśmy nowe posadzki, rozprowadziliśmy nową instalację wodną i kanalizacyjną, położyliśmy tynki - musiało schnąć. I tak zleciały ponad dwa miesiące - mówi pan Krzysztof.
Przyszła jesień, a wraz z nią kolejne problemy. Okazało się, że w czasie deszczu przecieka dach, a woda leje się po nowych tynkach i suficie. - Na domiar złego zaczęły pękać ściany - mówi pan Ficner. Zwrócił się do rzeczoznawcy budowlanego „ Budynek ogólnie z złym stanie technicznym”, „ Nie spełniony warunek bezpieczeństwa użytkowania” - to niektóre z wniosków Przemysława Puchalskiego, inżyniera budowlanego.
- To był gwóźdź do trumny. Moja żona dostała załamania, do tej pory jest pod opieką lekarzy - mówi pan Ficner. W związku z tym, że wymienione awarie pochłonęły wszystkie pieniądze, małżeństwo poprosiło gminę o ugodę, która mówiła o tym, żeby w zamian za poniesione przez Ficnerów koszty, gmina nie rościła praw do czynszu i anulowała wczesniej podpisane umowy dzierżawy.
Gmina się nie zgodziła. - Ci państwo wynajęli obiekt na trzy miesiące ze zniżką aż 70 proc, żeby mogli sobie odświeżyć. Potem przedłużyli na kolejny okres czasu. Ani razu nie zapłacili za dzierżawę. Zażądaliśmy więc wydania nieruchomości. Wystawialiśmy ponaglenia, mówiliśmy, że skierujemy sprawę do sądu - mówi Małgorzata Kraszewska, Naczelnik Wydziału Gospodarki Przestrzennej. - Pan Ficcner wymyślił sobie, że jak my będziemy chcieli pieniędzy to on lokalu nie odda - dodaje Andrzej Kunt, burmistrz Kostrzyna.
Burmistrz i naczelnik mówią też, że zanim państwo Ficnerowie zwrócili obiekt, stał on przez rok nie używany i nie ogrzewany, co doprowadziło do jego degradacji. - Wtedy pan Ficner wezwał rzeczoznawcę, który stwierdził, ze lokal nie spełnia wymogów prawa budowlanego. My mamy zdjęcia jak wyglądał przed wynajęciem i jak wygląda teraz - mówi M. Kraszewska.
- Abstrahując od wszystkiego, skoro obiekt był aż tak zły, to dlaczego po trzech miesiącach nie zrezygnowali, tylko chcieli dalej wynajmować? - pyta burmistrz.
- Już wtedy włożyłem w lokal kupę pieniędzy, myślałem, ze jednak uda się doprowadzić go do porządku - odpowiada K. Ficner.
Państwo Ficner złożyli do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, dotyczące świadomym działaniem na czyjąś szkodę. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania z uwagi, że nie zawiera znamion czynu zabronionego.