Mam tylko jedno życzenie na święta Bożego Narodzenia
Chciałoby się powiedzieć po prostu: wszystkiego, co najlepsze! Ale przecież już dawno nie było świąt tak gorąco zanurzonych w aurze protestów społecznych, obstawiania Sejmu przez policję, wyrzucania dziennikarzy, wrogości, nienawiści ogólnej. Jak pan myśli, czy jest w nas tak mocna siła świątecznej tradycji, że nawet w tej sytuacji możemy składać sobie życzenia?
Wiem, że wiele rodzin boi się tych świąt. Wczoraj wracałem z Włoch i w samolocie jakiś człowiek mówił, że jedzie na święta do rodziny, do Rawy Mazowieckiej i bardzo się boi, bo nie wie, co się w kraju dzieje. A wujka ma takiego, że na pewno się z nim pożre, wyjdzie z domu i nawet karpia nie dokończy jeść...
Ale to tylko anegdota.
A co nam grozi, trochę zależy od nas. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, aby przy stole wigilijnym były awantury polityczne.
Chyba w ogóle w genach nie mam wyobrażenia takiego sporu.
Choć przecież zauważałem u mojego ojca na starość pewne zacietrzewienie polityczne biorące się z innych doświadczeń, człowieka, który mógł się czuć zawiedziony, zdradzony po wojnie.
Bardzo podejrzliwie patrzył mój ojciec na Zachód.
Bo jeśli chodzi o Wschód - to nigdy niczego dobrego się stamtąd nie spodziewał. Zawsze wiedział, co to jest bolszewizm, widział tłuszczę, chamstwo, dzikość, prymitywizm i kłamliwą propagandę.
Ale Zachód go zawiódł. Czyli Zachód - to była zdrada. Udawanie. Że są naszymi przyjaciółmi.
I jak my parliśmy do przekroczenia tej żelaznej kurtyny, zlikwidowania jej, wyjścia na Zachód właśnie, tak w pokoleniu mojego ojca była przede wszystkim nieufność.
I ja go w jakimś stopniu rozumiałem. Dlatego nigdy nie wskakiwałem na ścieżkę wojenną z nim na ten temat. Mój ojciec też z racji swojego zawodu, był przecież bezpartyjnym prokuratorem, zawsze był taki nieufny, dlatego nie było u nas nigdy sporu.
I do dziś, jak wiem, że ktoś ma odmienne poglądy, to przecież nie walczę z nim, raczej porozmawiamy o samochodach…
Wiem, że ludzie się boją świąt. I tego, co im władza zgotuje „po świętach”, bo jest takie napięcie. To prawda, a jak widzę w telewizji przemądrzałą głupotę jednego czy drugiego posła władzy, to i ja takich ludzi się boję.
Boję się, bo przecież wiem, że oni wszystko wiedzą, nie mają żadnych wątpliwości, oni nawet wiedzą szybciej, niż ty im cokolwiek powiesz, bo oni mają swój przekaz, który w danym dniu muszą wygłosić.
Nikogo nie słuchają, nawet „suwerena”, którym wciąż się podpierają, a którego, jak widać dzisiaj, coraz bardziej się boją.
Stają się zresztą mistrzami w odwracaniu argumentów. Według nawet oficjalnych przemówień, to my jesteśmy wichrzyciele, my dzielimy naród, „a Polaków nie godzi się dzielić”, jak usłyszeliśmy niedawno…
Nie czują nawet, że przecież ludzie wiedzą, kto ich nazywał „gorszym sortem”, „świniami oderwanymi od koryta”, „komunistami i złodziejami”, kto dzieli ich i mąci.
Z punktu widzenia erystyki, czy choćby logiki, to jest bardzo prymitywne, takie proste odwracanie argumentów.
Ale o tym panu, który o to jest posądzany, nie będziemy przecież rozmawiać, bo po co mamy tym dostarczać mu satysfakcji.
A cóż mnie obchodzi jakiś szef jakiejś partii, do której nie należę? Nic mnie nie obchodzi.
Nie obchodzą mnie jego wpływy, nie jestem jego „telefonem podsłuchowym” i dajmy mu spokój. Do ewentualnej rozmowy i oczekiwań służą funkcje oficjalne.
Boli mnie wprawdzie, że za to, że się z nimi nie zgadzam, jestem wrogiem. Dlaczego? Też mam takich studentów, którzy się ze mną nie zgadzają, ale czy z tego powodu mam ich traktować jak wroga, wyrzucać z zajęć, a może z uczelni?
Ja ich lubię, bo oni są dla mnie inspiracją. Dlatego dla nas wszystkich na święta i to na te święta miałbym tylko jedno życzenie i choć wygłosiłem je niedawno do jakiegoś portalu, to chciałbym je powtórzyć.
Jest to życzenie, żebyśmy umieli się wysłuchać. Bo przecież to, co nas otacza, to jest brak „słuchu”. I to sami w sobie ten słuch zabijamy. A to jest ten słuch najważniejszy, społeczny, ten, który dotyczy najprostszych kontaktów ludzi między sobą.
Powiedział Lord Jim o Marlowie: on był bardzo inteligentnym człowiekiem, bo umiał słuchać. To jest fundamentalne.
Bądźmy więc inteligentni i ćwiczmy w sobie tę umiejętność wzajemnego słuchania siebie. A wtedy nikt nas nie skłóci.
Notowała:
Maria Malatyńska